-Muszę sprawić sobie Matagona!-fuknęłam ,gdy chłopak bezceremonialnie wszedł mi do łazienki-A ,gdybym była goła?
-To byłby zdecydowanie lepszy widok niż ,gdybyś nie miała na sobie makijażu-roześmiał się, ale zaraz potem wepchnęłam go do wanny więc śmiech zamienił się bolesny jęk-Co to ten "zajebisty młot"?
-W takich chwilach zastanawiam się nad rzuceniem hasła "robimy inwazję na Anglię"-wzięłam do ręki szczotkę -Ale z takimi aurorami pewnie odjęto by nam zbyt dużo zasług.
-Nie było by to takie złe ,nie miałabyś daleko do pracy-zarechotał wydobywając się z wanny i zabierając mi przedmiot samemu zajmując się rozczesywaniem
Zadrżałam czując jak mimowolnie mięknę. Mimo że Syriusz w niczym nie przypominał Aleksandra moja reakcja na czesanie była dokładnie ta sama co lata temu. Przymknęłam oczy ,kiedy skończył z lekkim rozbawieniem obejmując mnie i opierając brodę na moim ramieniu.
-Matagony to coś między kotem ,a panterą-westchnęłam-Są strażnikami we Francuskim Ministerstwie Magii.
-Fuj ,koty-jego twarz skrzywił grymas obrzydzenia-Nie macie swojego rosyjskiego bardziej krwiożerczego odpowiednika? Nie wiem jakiegoś psa?
-Nabawiłeś się awersji do kotów już przed czy po zostaniu animagiem?-spytałam ze śmiertelną powagą.
-Ty mała...-cofnął się puszczając wodę ze słuchawki prysznica i lejąc mnie nią.
Wciągnęłam powietrze zaskoczona ,ale nie pozostając mu dłużna. Niewerbalne aquamenti zmoczyło go do suchej nitki. Roześmiany rzucił się na mnie łaskocząc i starając się przy tym utrzymać pion na zalanej podłodze. Chwilę później upadliśmy na podłogę ciągnąc za sobą wieszak na ręczniki i cudem nie robiąc sobie większej krzywdy. Roześmiałam się podpierając na rękach i patrząc na jego twarz.
Mógł mieć już swoje cholerne dwadzieścia lat, pracę i kobietę ,ale dalej z wyglądu przypominał szczęśliwego chłopca i chyba nigdy nie przestanę go tak nazywać.
-Wiem że jestem...-nie skończył bo go pocałowałam.
Oddał ściskając moje biodra ,ale po chwili odsuwając się ode mnie.
-Mieliśmy iść do Potterów!-przypomniał.
-Mogę cie zapewnić że przez pół godziny ,Harry'emu nie ubędzie z głowy nawet włosa-usiadłam osuszając przy okazji łazienkę.
-Lett!-jęknął będąc na przegranej pozycji.
*
Siedziałam na kanapie w salonie Potterów z nogami przerzuconymi przez kolana Lupina i obserwując jak James z Syriuszem próbują nauczyć ledwie stojącego na swoich tłuściutkich nóżkach Harry'ego. Chłopiec mimo ich usilnych starań raz po raz lądował na ze śmiechem poduszkach. Teraz akurat wpadł z impetem w Łapę przewracając go z piskiem podczas ,gdy lampa zbiła wazon, odbiła się od ściany i wypadła rozbijając okno.
-Co tu się dzieje?-spytał Lily wychylając się z korytarza.
-Evans ,czy to moja kurtka?-Black oniemiał kiedy ruda spłonęła rumieńcem-A propos Evans ,oddaj mi z łaski swoją tą koszulkę ,którą rzekomo pomyliłaś z Jamesa.
Dziewczyna wciągnęła powietrze po czym nadęła policzki.
-Ah ,tak? W takim razie proszę o zwrot mojego męża, domu i syna-odparła zakładając ręce pod biodrami.
Chłopak spojrzał na nią razem z nierozumiejącym sytuację Harry'm po czym docisnął dziecko do swojej piersi.
-Kupię ci nową ramoneskę-poinformowałam wybawiając z tej trudnej decyzji.
-Jasne że tak-potrząsnął głową podrzucając miniaturkę James'a -Ciocia Colette kupi wujkowi dużo kurtek bo jest bogata i bardzo lubi je nosić-ponownie podrzucił go do sufitu.
-Black!-Lily podniosła głos ,gdy roześmiany chłopiec był już wysoko.
-Mamusia też ,ma szczęście że dobrze w niej wygląda-pocałował go w czoło po czym postawił na ziemi.
-Jesteście niemożliwi-oznajmiła zdejmując z ramiona skórę i rzucając ją Blackowi-Lettie będziesz tak miła?-spytała.
-Jasne-machnęłam leniwie ręką.
W jednej chwili stolik kawowy wrócił na miejsce ,a poduszki na kanapy nokautując po drodze James'a. Lily skinęła mi z uśmiechem po czym machnięciem różdżki rozlewając herbatę do kubków. Większy z Potterów podniósł swoją kopię żeby przechwyciła parę ciastek z talerza. Roześmiałam się sama po jedno sięgając.
-Wszyscy jesteście okropni-zadecydowała mierząc nas wzrokiem-Dlaczego ty się właściwie z nimi zadajesz?-spytał po raz nie zliczę który Remusa.
-Bez nich było by mi nudno-wzruszył ramionami sięgając z uśmiechem po herbatę przez moje nogi.
-I tak wiemy że nas kochasz-mruknął Peter wchodzący akurat do domu.
-Oh ,Pettigrew skoro już jesteś ubrany może ...-zaczęła.
-Accio miotła-Potter wyciągnął rękę ,a ona jak na zawołanie przeleciała przez drzwi powalając blondyna i lądując w jego dłoni-Już nie musi-wzruszył obronnie ramionami ,gdy spojrzeliśmy na niego oskarżycielsko przed wybuchnięciem śmiechem.
Moja rodzina stwierdziłam w myślach. Na pewno nie taka jaka pojawia się we wszystkich mugolskich filmach i nie taka jaką widuje się na naszych obrazach. Ale moja. I może to okrutne oraz egoistyczne ,ale nie zamieniłabym jej na żadną inną.
*****
Matagoty, magatony, matagony, mega młoty...
YOU ARE READING
We are young // Sirius Black
FanfictionJeżeli idziemy na dno, to idziemy razem Powiedzą, że mogłaś coś zrobić, Powiedzą, że ja byłem sprytny Jeżeli idziemy na dno, to idziemy razem Wymigamy się ze wszystkiego Pokażmy im, że jesteśmy lepsi -The Chainsmokers Paris