.2.

8.2K 312 28
                                    

   Wciągnęłam powietrze widząc idącego w moją stronę starszego mężczyznę.Odwzajemniłam jego lekki uśmiech.Przywitałam się skinienie po części przez przyzwyczajenie po części przez to że nie byłam jeszcze pewna swojego głosu.

   Weszłam do gabinetu splatając dłonie za plecami i czując jak nieodstępujący mnie ptak mocniej zaciska szpony na moim ramieniu.

-Jeżeli wolisz rozmawiać po rosyjsku nie ma problemu-zajął miejsce za zagraconym biurkiem-Jestem na tym świecie wystarczająco długo by znać parę języków, usiądziesz?-wskazał gestem dłoni na krzesło.

-Wolę postać jeśli można-odparłam cicho.

-Dobrze więc...-zawahał się wyraźnie szukając czegoś na biurku po czym przesunął w moją stronę drobny klucz i plik dokumentów.

***

   Dopełniłam ostatnich formalności ,których nie dałam rady załatwić przez korespondencje.Rozejrzałam się po pokoju szukając wzrokiem dyrektora przechadzającego się w tym czasie po gabinecie.Siwo włosy stał przy żerdzi ,gdzie do feniksa dosiadł się wyraźnie zainteresowany nim kruk.

-To niesamowite jak inteligentne i niedoceniane potrafią być te stworzenia-zauważył posyłając mi uśmiech.

-Ale praca nad nimi jest ciężka oraz czasochłonna ,trzeba lat żeby osiągnąć taki efekt-uniosłam lekko kąciki warg-Mani! 

   Ptak ogarnął nas spojrzeniem paciorkowatych oczu zanim zajął miejsce na moim lewym barku.

-To już wszystko profesorze?-spytałam.

-Tak-skinął-Ze względu na twoją sytuację będziesz mogła korzystać z mojego kominka w razie konieczności.Aczkolwiek...Mam nadzieję że zdajesz sobie sprawę z tego że twoje położenie , niektóre umiejętności ,są tutaj...-spytał nie do końca widząc jak ubrać to w słowa.

-Spokojnie ,nie chcę robić panu kłopotu-poczułam jak mimowolnie tężeje-Nikt nie dowie się więcej niż jest to konieczne.Dziękuję ,jeszcze raz za przyjęcie do szkoły. Do widzenia.

-Kłopot! Kłopot! Kło-złapałam kruka za dziób ukrócając jego skrzek i rozbawiając dyrektora.

-Do widzenia-odprowadził mnie roześmianym wzrokiem do drzwi.

   Zamknęłam je za sobą zmuszona puścić urażonego towarzysza.

-Paskudne ptaszysko...-warknęłam.

   Z pomocą zainteresowanych moją osobą obrazów dotarłam do pokoju z braku miejsc umieszczonego w wieżyczce niedaleko dormitorium Slytherinu .Pokonałam schody po czym od kluczyłam drzwi dostając się do okrągłego pomieszczenia.

   Ciemne rzeźbione meble kontrastujące z jasno niebieskimi dodatkami.Nie były to kolory mojego domu.To były kolory ogarniętego wieczną zimą Koldovstoretz.

   Przeszedł mnie dreszcz.

   Podeszłam do mojego kufra wyjmując z niego czysty pergamin oraz pióro.Usiadłam przy biurku zawieszając dłoń nad papierem ,ale...Wstałam ,przeszłam się .pociągnęłam za włosy po czym otworzyłam balkon.

    Czując zimne wieczorne powietrze otrzeźwiałam do tego stopnia by nakreślić krótki list.

"Wbrew tego co myślicie wcale nie umarłam ani nie wyjechałam ponownie do Moskwy.Zmieniłam szkołę żeby szybciej skończyć edukację i odetchnąć od tego co dzieje się u nas.Wszystko jest w jak najlepszym porządku.Przyjadę na święta.

Wasza Sasha"

   Niedbałym ruchem dłoni zrobiłam jeszcze dwie kopie.Przymocowałam je do nóżki zainteresowanego moją pracą ptaka po czym złapałam go za dziób przykładając wargi do jego główki.

-Wiesz do kogo-wyszeptałam puszczając go i patrząc jak odlatuje.

*****

Nie podobała mi się stara wersja więc stwierdziłam że napiszę to od początku.

Ktoś zainteresowany?

We are young // Sirius BlackWhere stories live. Discover now