.12.

4.1K 263 58
                                    

   Siedziałam w bibliotece nie mając pojęcia jakim cudem ,wplątana w pomoc jakiemuś chłopcu z zadaniem domowym.

   Wsparłam brodę na ręce patrząc na eleganckie pochyłe pismo bruneta zanim czyjaś sylwetka nie zasłoniła mi światła.Zmarszczyłam nos kiedy coś poczułam znajomy zapach perfum i dymu.

-Szukałem cie-oświadczył-Zmiataj ,cholera wie jaką głupotę roznosisz-zwrócił się do młodszego.

-Pamiętaj że w naszych żyłach płynie ta sama krew-syknął  chłopak chowając książki do torby-Kiedyś musisz pojawić się w domu ,a wtedy rodzice...

-Wiesz że matka kiedyś cie upuściła?-spytał lekceważąco-Do tej pory żałuję że nie stała na schodach.

    Spojrzałam po nich opierając o krzesło obserwując jak mierzą się spojrzeniem zaskakująco podobnych oczu.Ostatecznie chłopiec zrezygnował z udziału w kłótni pakując swoje rzeczy i sztywno kiwając mi głową w ramach pożegnania.

-Co to było?-spytałam.

-Regulus Arkturus Black -odgarnął z czoła włosy-Nieszczęsny efekt moich altruistycznych pobudek przez ,które nie udusiłem go w kołysce.Potem było za późno-wsparł policzek na dłoni z żalem patrząc na zamykające się drzwi.

   Parsknęłam widząc na jego twarzy szczery zawód.

-Nie patrz tak na mnie-burknął-Nigdy nie kłóciłaś się z rodzeństwem?

   Zamarłam na chwilę przy pakowaniu torby.

-Kłóciłam-wydusiłam nieco zdławionym głosem.

   Chłopak zmarszczył nieco brwi ,ale nie pytał tylko wziął ode mnie torbę czekając aż się ubiorę i będziemy mogli wyjść.

-Właśnie! Zapomniałbym zapytać-podniosłam wzrok znad guzików płaszcza na jego roziskrzone oczy-Twoje magiczne rączki potrafią leczyć?-skinął wymownie w stronę mojego przedramienia.

-Nie-pokręciłam głową-Ale umieją warzyć odpowiednie eliksiry -sprostowałam.

-Chodziłaś w ogóle do pielęgniarki w starej szkole?-uniósł brew kierując się do wyjścia z biblioteki.

-W starej szkole nikt do pielęgniarki nie chodził-związałam włosy czując pierwsze podmuch wiatru-Nasz tam jedynie wnoszono-wsunęłam ręce do kieszeni idąc ze zdziwionym chłopakiem w stronę jeziora.

***

   Może to była kwestia tego że wychowywałam się z bratem i uczęszczałam do męskiej szkoły.Może faktu że nie miałam matki ,a kontakt z kobietami dość ładnie ujmując znikomy.Ostatecznie mogę to zwalić na to że muszę tu przemilczeć większość rzeczy związanych z moim życiem.

   Efekt jest jednak taki że będąc w towarzystwie Lily i jej koleżanek ,które się do nas dosiadły i zaczęły temat balu czułam się kurewsko nie na miejscu.

-A ty co planujesz założyć?-ruda odwróciła się w moją stronę.

  Wciągnęłam powietrze nie wiedząc do powiedzieć.

-Ja...Nie idę.

   Wszyscy spojrzeli na mnie jak na człowieka ,który przeżył Avadę Kedavrę.

-Jak to? Dlaczego?-spytała zdziwiona blondynka jawnie flirtująca z Syriuszem.

-To ostatnie zabawa w tej szkole-wtrąciła się Evans zakrywając usta Jamesowi ,który chyba chciał coś napomknięć o ich imprezach-Chodzi mi o te legalne-zabrała dłoń kiedy ją pocałował.

-Znajdziemy ci jakiegoś partnera-zaproponował nawet Black.

-Jeżeli Colette nie chce iść na bal to jej sprawa ,przestańcie-Remus wstawił się za mną-Przecież świat się od tego nie zawali.

-Luniaku mój ty rycerzu na białym koniu! -zarzuciłam mu ręce na kark wieszając się na nim i prawie doprowadzając go do samozapłonu.

   Chłopcy parsknęli ,ale dziewczyny  tylko spojrzały po sobie wzruszając ramionami.To złe że przeczuwam plotki na temat mojej osoby? O ile Caroline i Lily mogły się wstrzymać od obgadywania mnie  mogę postawić pół flaszki na to że Dorcas się nie powstrzyma.

We are young // Sirius BlackUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum