.9.

4.5K 267 8
                                    

    Dotknęłam delikatnie palcami lustra w ,którym stała piętnastolatka w czarnej sukni.Jej bladą twarz rozjaśnił uśmiech kiedy podczas obrotu haftowany kolorową nitką Petersburg zamigotał ,a ptaki wzbiły się z jego dachów.Jej delikatny śmiech przerwał dźwięk obcasów ,które niszczyły kolorowe kafle ,ale zanim zdążyłam zareagować silna ręka szarpnęła nią do tyłu rozbijając jej ciałem podłogę.

   Albo moim.

   Zerwałam się z łóżka ledwie łapiąc powietrze.

-Shlyukha-sapnęłam-To tylko zły sen Sasha...-dodałam jakby miało mi to pomóc się opanować.

   Przeczesałam palcami włosy patrząc jak urok wraz z nimi powoli sięga końcówek.Postawiłam stopy na  podłodze czując zimno tak znajome że aż przyjemne.Zadrżałam kiedy usłyszałam zachrypnięty głos Luniaka.

-Wszystko w porządku?-spytał.

-Tak po prostu nie jestem przyzwyczajona...-urwałam widząc że on prawie nie kontaktuje-Śpij dalej-westchnęłam.

   Wstałam zbierając swoje rzeczy ,ubierając się i po cichu uciekając z ich pokoju.Idealne na skołatane nerwy jest masochistyczne bieganie z rana.

***

   Siedziałam z chłopcami na wieży astronomicznej machając nogami w powietrzu.James stał obok mnie opierając się o barierkę ubolewając że nie pamięta tego jak pocałował Evans ,a Syriusz natomiast że nie pamięta niczego.Peter ,Merlinowi dzięki nie marudził wcale ,natomiast podobno połowę poranka spędził wymiotując w toalecie.

-A Remmy ,gdzie?-spytałam odchylając się nieco żeby spojrzeć na tych nieco bardziej rozgarniętych.

-W skrzydle szpitalnym-odparł Black.

-U mamy-palnął w tym samym czasie Potter.

   Spojrzeli po sobie  porozumiewawczo chociaż oboje wyglądali raczej jakby nie zgadzali się w doborze muzyki pogrzebowej, a niżeli kłamstwa.

-Odwiedza chorą mamę-poprawili się razem.

   Wyprostowałam nogę pozwalając krukowi przysiąść na niej na chwilę.

-Na następny raz kłamcie lepiej bo zacznę drążyć-mruknęłam zyskując ich zdziwiony wzrok-Planujecie cokolwiek?-uniosłam brew.

-Tak ,przeżyć ten cholerny dzień-oznajmił Black siadając pod ścianą i odpalając papierosa.

-Ja chyba poszukam Lily, Glizdek idziesz ze mną ? Może podłożymy po drodze nogę Smarkerusowi-zaproponował drapiąc się po karku.

-Jasne-blondyn uśmiechnął się podejrzanie.

-Nie powinieneś teraz znaleźć równie głupiej wymówki i też zniknąć?-spytałam kiedy chłopak rozprostował długie nogi krzyżując je na moich kolanach.

-Nie-mruknął-z pobłażaniem kręcąc głową-Ktoś musi cie pilnować żebyś nie odkryła naszego niecnego planu podpalenia szkoły.

-Gdyby nie fakt że zależy mi na ukończeniu to bym wam pomogła-roześmiałam się. 

   Parsknął krzywiąc się przy tym zapewne z bólu głowy.Spojrzałam na swoje swoje palce zastanawiając się jak odebrałby fakt że umiem czarować bez różdżki.I na to że takie błache rzeczy można leczyć samemu.

-Jaką mam szansę że dochowasz tajemnicy?-spytałam wracając do niego wzrokiem.

-Stu procentową-zmarszczył brwi z konsternacją-A co?

   Zaryzykowałam podnosząc się nieco i dotykając ręką jego czoła.Zrobił zeza patrząc na nią ,a potem na mnie teraz już  próbując zrozumieć co właściwie zrobiłam.Cofnęłam rękę przezornie cofając z jego nóg też drugą.

-Co ty zrobiłaś?-nie do końca wiedząc w to co się stało.

-Ja...Nie chciałam żeby cie bolało-mruknęłam-To moja wina ,nie powinnam dawać ci swojego alkoholu.

-Umiesz czarować bez różdżki?-olał moje wyjaśnienia.

-Tak-skinęłam-W Koldovstoretz panowanie nad swoją magią jest podstawą.

-Ale przecież używałaś różdżki!-machnął niezrozumiale rękami.

-Żeby nie robić sensacji ,nasze programy nauczania znacznie się różnią-odgarnęłam włosy z twarzy-Różniły-sprostowałam-Ale może to zostać między nami? 

-Jasne-złapał mnie za rękę uważnie ją oglądając jej wnętrze-Zrób coś jeszcze!-zażądał z dziecięcym podekscytowaniem.

   Zaśmiałam się czując się nieco swobodniej.Poruszyłam palcami tworząc coś na kształt nieco zminimalizowanego patronusa.Biało srebrny kruk wzbił się w powietrze przypominając mi boleśnie o ptakach wyszytych na sukni matki. 

We are young // Sirius BlackWhere stories live. Discover now