.15.

3.9K 243 14
                                    

   Weszłam na wieżę astronomiczną ,którą wybitnie upodobał sobie brunet i owinęłam się ciaśniej szalem.Wyciągnęłam włosy z ust odrzucając je na plecy.

-Tak?-spytałam zwracając na siebie jego uwagę.

-Ettie-uśmiechnął się lekko na mój widok i z czystej kultury zaproponował mi papierosa.

   Odmówiłam opierając się przy nim o barierkę i wbijając wzrok w niknące pod nami morze rozjarzonych okienek zamku gasnące na linii zlewającego z niebem horyzontu żeby mogły potem ustąpić miejsca gwiazdą.

-Nie mów do mnie Ettie-mruknęłam-Co się stało?-przeniosłam wzrok na jego profil.

   Trzeba mu było przyznać że mimo iż nie miał stereotypowego typu urody był na swój sposób pociągający.

-Wiem że proszę o dużo-wciągnął do płuc tyle powietrza że bałam się że rozerwie go od środka-Ale znasz problem Remusa ,prawda? Co ważniejsze zatrzymałaś to dla siebie i nie odrzuciłaś go.I w dodatku jesteś animagiem. Wiesz co to oznacza?-spytał plącząc się nieco w tym co chce powiedzieć i wplatając palce wolnej ręki we włosy.

-Nie-obserwowałam go uważnie.

-Że...-westchnął-Gdybyś czysto teoretycznie była przy nim w czasie pełni w swojej animagicznej formie nie zrobiłby ci krzywdy.

-W tą pełnie macie szlaban...-w końcu połapałam się o co mu chodzi-Nie ma problemu.

-Naprawdę?-spytał szczerze zdumiony.

-Tak-przytaknęłam-Odprowadzę go upewnię się że wszystko jest w porządku ,zejdę do Hogsmeade ,a rano wrócę z nim do Hogwartu-odparłam.

   Odetchnął z ulgą po czym zaciągnął się po raz kolejny już nieco bardziej zrelaksowany.Zerknął na mnie kątem oka.

-Jest ci zimno-stwierdził-Nie przemyślałem tego ,przepraszam-wymamrotał-Mogę?

   Skinęłam głową na co przesunął się nieco układając rękę po mojej drugie stronie i w ten sposób osłaniając mnie nieco od wiatru.Dostałam dreszczy czując ciepło jakie biło od jego piersi będącej zaledwie parę milimetrów ode mnie.

-Dla niego zostaliście animagami?-spytała przerywając ciszę ,jakby bojąc się że wyczuje moje zbyt intensywne rozmyślania na temat tej bliskości.

-Tak-z racji swojego położenia oparł brodę o moją głowę-To takie dziwne?

   Wzruszyłam ramionami.

-Nie zważywszy na to że zachowujecie się jak rodzina-wbiłam wzrok w przestrzeń pod nami.

-Znamy się od prawie siedmiu lat ,jeżdżę do Potterów na każde święta, bez Remusa pewnie bym nie zdał ,a bez Petera chyba dostał depresji-roześmiał się-Zresztą mam dość...Napięte relacje z biologiczną rodziną jeśli mogę to tak określić.A ty?

-Moja rodzina ma ...-zawahałam się nieco czując się winna że go okłamuję-Hopla na punkcie kruków.Hodujemy je od kiedy sięga pamiętam ,są na każdych zdobieniach,uczymy je mówić i wysyłamy nimi listy,zdarzało się że były nawet naszymi patronusami.A z czasem niektórzy nauczyli się animagii i przybierali ich formy.Można powiedzieć że to było dla nas naturalne i proste.

   Brunet zastanawiał się chwilę nad moimi słowami.

-A przyjaciele?-zagadnął chyba orientując się że nigdy nic o nich nie wspominałam-Nie musisz mówić jeśli nie chcesz.

-Przez pierwszy rok w męskiej szkole było naprawdę ciężko-zaczęłam niepewnie-Będąc jedyną dziewczyną ,która dostała się po znajomości byłam wykluczana z większości rzeczy i dostawałam dwa razy większy wycisk.Wszyscy oczekiwali że zrezygnuję.Ale ja zaczęłam dorównywać chłopcom chcąc pokazać że potrafię zrobić to co oni.W tym czasie brat zyskał przyjaciół ,którzy z początku sceptycznie patrzyli na jego małą siostrzyczkę.A po czasie sami dawali wpierdol każdemu kto krzywo na mnie spojrzał-uśmiechnęłam się nostalgicznie na wspomnienie tradycyjnie złamanego nosa jednego z uczniów ,który mnie nachalnie podrywał-Paręnaście lat męki i dałam im tą satysfakcję-wróciłam pamięcią jednego z profesorów ,który definitywnie nienawidził mnie za moją płeć.

-Nie prawda-zaprzeczył ,a ja zaskoczona podniosłam na niego wzrok-Jeżeli wytrzymałaś tam tyle lat teraz też na pewno dałabyś radę.Nie ważne co zmusiło cie do wyjazdu ,musiało być to coś cholernie ważnego.Coś czego nie możesz uznać za swoją porażkę...-zamyślił się-Przepraszam nie powinienem tyle mówić.Idziemy do dormitoriów?

-Jeszcze zostanę-zdecydowałam.

-Okey-przytaknął zakładając mi na ramiona swoją skórzaną kurtkę-Nie zgub mi szlugów!-pogroził palcem rozładowując poważną atmosferę-Dobranoc.

-Dobranoc-otuliłam się materiałem.

   Nie spodziewałam się po nim troski jaką okazywał względem przyjaciół.To jak wtedy za mną pobiegł, to jak poprosił o opiekę nad Lupinem ,jak został wtedy ze mną wieczorem ,albo chociażby to jak zostawił mi swoją kurtkę.Niby małe głupie gesty ,a pierdolnęły we mnie jak bombarda maxima.

   On nie jest taki głupi jakiego udaje.

*****
Nie sprawdzone ,ale możecie wytykać błędy ;)

Każdy ślad waszej aktywności mnie cieszy <3

We are young // Sirius BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz