.28.

3.1K 199 17
                                    

-Co cię dzieje Colette ? Sy...Martwimy się-James przyłożył wierzch dłoni do czoła w dramatycznym geście-Peter wspieraj mnie ,po co innego cie tu wziąłem!

-Tak,tak...To o czym mowa?-spytał podnosząc wzrok znad opakowania cukierków.

-Wyjdź mi stąd zanim pomogę jej cie ubić-warknął zirytowany-Lettie ? Poprawiło by ci to nastrój?-zagadnął zerkając na mnie z góry.

-Mój humor miał się całkiem dobrze zanim się na mnie nie uwaliłeś ,złaź! -prychnęłam-Jesteś w pizdu ciężki!

-To same mięśnie!-zrobił jakiś bezsensowny gest.

-Uwierz mi ,dotykałam wielu mężczyzn-wzięłam głębszy oddech-I ty na pewno nie możesz zwalić swojej masy na mięśnie.Definitywnie szkodzi ci ta ilość czasu spędzona z Petere-podniosłam się zrzucając go z łóżka.

-Po pierwsze: Au!-zmarszczył nos rozcierając rękę -Po drugie : Au? Skąd w tobie tyle siły?

-Ja ćwiczę-podniosłam bluzę pokazując mu już ledwie widoczne mięśnie.

   Moja beznadziejna dieta robi swoje.Westchnęłam opuszczając materiał i odgarniając z twarzy włosy.

-Chuda jesteś -zmarszczył nos-Zawsze taka byłaś ?-spytał podejrzliwie.

-Tak-skłamałam wstając z łóżka i idąc do balkonu ,który z czystej bezczelności mi zamknęli.

   Zmarszczył nos ,ale nie drążył.Zresztą co tu drążyć? Mięśnie bez odpowiednich ćwiczeń oraz diety zdychają.A ja zaniedbałam i jedno i drugie.I tragicznie schudłam.

-A tak swoją drogą mogę o coś spytać?-przemieścił swoje cztery litery na łóżko.

-Tak-wzruszyłam ramionami biorąc się do porządkowania papierów na biurku.

-Ale na wstępie chcę się upewnić czy nie będziesz zła,nie będziesz krzyczeć i odprawiać awantur ...-zaznaczył.

-Coś cie narobili?-spytałam odwracając się w jego stronę i siadając na wszelki wypadek na krześle.

-Obiecaj że nie będziesz na nas zła-jęknął.

-Mów!-podniosłam głos.

-No bo Remus ostatnio wziął jeden z twoich listów-zakrył uszy jakby oczekując krzyku ,ale krew odpłynęłam mi z twarzy i nie byłam w stanie się ruszyć-I udało nam się przetłumaczyć pojedyncze słowa.Masz chłopaka? W sensie w Rosji?

   Przełknęłam ślinę.Wzięli moją prywatną korespondencję.Z ,której może wyjść że jestem cholerną sirotą ,że posługuję się czarną magią ,że przyczyniłam się do śmierci brata.Cholera jasna! A oni mnie pytają czy mam chłopaka?

-No nie wierzę!-przyłożyłam rękę do czoła-Ja w was po prostu nie wierzę.

   Wstałam idąc do drzwi.

-Lettie ,naprawdę nie chcieliśmy że to tak wyszło ,ale...!

-Potter do jasnej cholery czy ty się słyszysz?-spytałam.

   Drogę do ich dormitorium położonego po drugiej stronie szkoły pokonałam w tempie ekspresowym.Chłopcy nie zdążyli nawet zareagować na moje przyjście kiedy wyciągnęłam w ich stronę rękę.

-List!-zażądałam.

-O czym ty mówisz?-zdziwiony Black podniósł się z nad książki.

-List ! Remusie nie każ mi się powtarzać!-zadrżałam z nerwów.

   Zacisnęłam wargi cierpliwie czekając aż blondyn ze skruchą i zakłopotaniem odda mi kawałek pergaminu z kaligraficznym pismem o ,który robiłam tyle zachodu.Wsadziłam do kieszeni spodni zapewne niszcząc po czym wzięłam wdech chcąc jeszcze coś powiedzieć ,ale ostatecznie tylko wyszłam dalej telepiąc się ze złości.

   Nie myśląc zbyt wiele nad konsekwencjami po prostu wzięłam zamach i uderzyłam w kamienną ścianę.I nie.Nie skończyło się na zoranych knykciach.Życie to nie bajka ,a budowa kobiecej ręki różni się od męskiej.Gdybym była mężczyzną siła pewnie rozłożyła by się po kościach ,ale...Mam cycki.I pewnie właśnie poprzestawiałam i połamałam sobie parę takich kostek.

   Oparłam czoło go zimny kamień wciągając powietrze i zagryzając wargę w bólu.

-Wszystko ,okey?-usłyszałam za sobą zachrypnięty głos Syriusza.

-Dlaczego ostatnio wszyscy mnie o to pytają?-jęknęłam.

-Bo nie wygląda jakby było okey-zaśmiał się cierpko-Pokaż to -wziął moją dłoń w swoją-Nie wygląda to dobrze ,co powiesz na pielęgniarkę?

-Dam sobie radę-mruknęłam odwracając 

   Napięłam odwracając się do niego całym ciałem.Wbiłam wzrok w jego szare oczy.Chyba nie do końca wiedział co ze sobą zrobić bo po prostu wsunął ręce do kieszeni spodni.

-Nie przytulisz mnie ,jak zawsze?-spytałam.

-Przez ostatnie dni nie wyglądałaś na taką ,która chciałaby mieć ze mną kontakt ,nie wiem czy mogę-odparł.

-Powinnam ubiegać się o twoją atencję jak reszta dziewczyn w tej szkole?-spytałam-Myślałam że się przyjaźnimy.

-Bo przyjaźnimy-mruknął-Twój chłopak nie będzie zazdrosny?

-Jesteś naprawdę żałosny-odparłam-W każdym razie byłby mnie problematyczny niż twoja reputacja.

-Co masz do mojej reputacji?-parsknął.

-Nic-wzruszyłam ramionami i mimo bólu delikatnie poprawiając mu kołnierzyk koszuli-Ale ta relacja mogła by zmniejszyć twoje grono wielbicielek.Nie chcę być odpowiedzialna za twój...Brak popytu.

   Uśmiechnęłam się słodko po czym obróciłam na pięcie i po prostu odeszłam zostawiając ogłupiałego Blacka na korytarzu.

*****

Jak będzie z 10 kom to wrzucę kolejny rozdział ;)


We are young // Sirius BlackDonde viven las historias. Descúbrelo ahora