.66.

1.4K 96 9
                                    

-...a potem Vernon powiedział że James jest podrzędnym magikiem z ulicy-dziewczyna potrząsnęła głową-No i James wziął to jako wyzwanie. Najpierw Dursley nie mógł niczego dotknąć i narobił strasznego bałaganu ,potem dorzucił mu do ciasta fasolkę przez ,którą zaczął kwiczeć jak świnia. A na koniec ,gdy ten rzucił się na niego z rękami rzucił na niego zaklęcie spowalniające tylko po to żeby rzucić czar uzdrawiający "z ciekawości czy wróci mu ono rozum" ,ale Vernon tylko przestał przypominać pączka...-oparła się rękami o parapet kiedy zaczęłam wiązać jej gorset sukienki-Nie wiem co mam o tym myśleć...Z jednej strony sama miałam go dość ,ale przecież nie zlepiłam mu języka!

    Jej przejęcie było naprawdę zabawne.

-On też tego nie zrobił-wzruszyłam lekko ramionami rozbawiona zerkając na nią w odbiciu szyby-Przytyłaś?-uniosłam brew.

-Ja...Okres mi się spóźnia-nerwowo strzeliła palcami-Ale to przecież nie może być to...

   Puściła materiał podchodząc do lustra i oglądając się z każdej strony.Widząc jej lekko zaokrąglony brzuch oparłam brodę na dłoni zastanawiając się ,która z nas jest bardziej rozkojarzona. Pochyliłam się dźgając go delikatnie palcem.

-Jesteśmy idiotkami-podsumowałam zaciągając się-A ty masz przerąbane-pochyliłam się dźgając go palcem-Zemszczę się kiedyś! Druga sukienka jest nieco luźniejsza ,powinna być dobra...-podeszłam do łóżka.

-Na Merlina...-ruda oparła się o ramę lustra zakrywając usta dłonią.

   Przerzuciłam materiał przez ramię podchodząc do niej  i delikatnie odciągając jej rękę od twarzy. Nie umiałabym poprawić jej makijażu ,zresztą nie ma na to czasu. 

-Hej ,Evans-położyłam jej ręce na ramionach-Myślałam że będziesz się cieszyć. 

-Tak ,ale ...-wciągnęła boleśnie powietrze-Śmierciożercy, Czarny Pan i ...To nie wydaje się najlepszą chwilą na dzieci.

-Z doświadczenia powiem ci że nigdy nie ma odpowiedniej chwili na nic-uśmiechnęłam się lekko-Podczas najsłoneczniejszego lata trafia się okropna burza. Trzeba się cieszyć teraźniejszością bo tylko ona jest pewna.

-To brzmi jak jedna z dewiz chłopców-uśmiechnęła się boleśnie-Powinnam się o ciebie martwić?

-Bo poniekąd mają racje-wzruszyłam ramionami-A moim dowodem jest Aleksander Crane ,który się jej trzymał i zmarł niczego nie żałując.

-Skąd to wiesz?-spytała.

-Niektóre rzeczy się po prostu wie-potrząsnęłam głową-Ubieraj się.

-Dziękuję-ostrożnie wytarła załzawione oczy-Musiałaś bardzo go kochać-mruknęła ,gdy pomogłam jej z welonem i podałam kwiaty.

-Kochałam tak jak księżyc kocha słońce-odparłam zgodnie z prawdą.

*

   Ceremonia odbyła się w ogrodzie Potterów ,który na tą okazję został przystrojony w liczne lampki i lampiony. I był to naprawdę fenomenalny pomysł. Blask zachodzącego słońca ,powoli wybarwiające się liście i lampki odbijały się się w załzawionych oczach oraz włosach panny młodej przez co wyglądała jakby cała promieniała. Sukienka mojej matki wyglądała na niej znacznie lepiej niż pierwsza ,którą planowała nałożyć i czułam się cholernie dumna że pomagałam w urządzaniu całego ślubu ,wieczoru panieńskiego oraz całej reszty.

   A najbardziej z tego że Lily i James w końcu się pobierając i są szczęśliwi.

   Otarłam z policzka łzę  nieco rozbawiona kiedy Black wytknął mi język.Stał po drugiej stronie ołtarza trzymając obrączki jako ten najbardziej dziecinny z nas wszystkich. Stał teraz dumny z siebie obserwując szczęście swoich przyjaciół. A ja zastanawiałam się czy tego samego chciałby dla nas. 

   Mrugnął do mnie widząc że mu się przyglądam. Po czym skinął w stronę Remusa mówiąc bezgłośnie że on jest następny.

   Pomijając fakt że nigdy nie byłam na żadnym ślubie to uważam że ten był nad wyraz udany. Syriusz potknął się na schodach i podał parze młodej obrączki na kolanach. James stłukł kieliszek chcąc wznieść toast po czym bezceremonialnie wypalił z różdżki. Peter za to jako pierwszy wtoczył się pod stół. 

   Rozmawiałam właśnie z panią Potter zachwyconą ruchomymi aplikacjami na chuście ,którą narzuciłam na ramiona żeby nie odstawać od reszty. Kobieta wreszcie zmieniła temat ,gdy ktoś stanął za nami obejmując mnie w pasie.

-Mogę porwać na chwilę tę uroczą istotę?-spytał szarmancko Black.

-Oczywiście ,bawcie się dobrze moi drodzy-uśmiechnęła się do nas po czym odwróciła szukając męża.

-Pięknie wyglądasz-poinformował mnie lekko ciągnąc na parkiet.

-Dziękuję panie Black ,ja także uważam że prezentuje się pan nadzwyczaj dobrze-odparłam opierając ręce z kieliszkiem na jego ramionach i dając się prowadzić-Poradziłeś sobie z tym toastem

-Dziękuję-odetchnął lekko-Nawet nie wiesz ile mnie to kosztowało.

-Dużo ,myślałam że lustro w domu w końcu zacznie dopowiadać za ciebie-roześmiałam się.

-Grunt że następna taka impreza będzie dopiero na ich-skinął w kierunku Remusa i Dimy-Albo na naszym ślubie. Jeśli oczywiście chcesz.

-Chcę-wspięłam się na palce całując go krótko-Ale jeszcze nie teraz...

-Cholera co tam się dzieje?-podniósł wzrok ponad moje ramię w stronę Pottera.

   Chłopak krzyczał całując Lily po policzkach i ostatecznie ściskając ją oraz obracając. Ktoś wystrzelił nawet fajerwerki  ,a reszta zaczęła bić brawa.

-James dowiedział się że Evans jest w ciąży-mruknęłam.

-Merlinie!-złapał mnie ściskając i rozlewając mojego drinka-Czy ty wiesz co o oznacza!-spytał prawie tak szczęśliwy jak Potter-Będę chrzestnym!-wyszczerzył się-Nie wierzę!

-Ja też ,ale chciałabym doczekać narodzić-jęknęłam ,gdy ścisnął mnie nieco za mocno.

*****


We are young // Sirius BlackWhere stories live. Discover now