.52.

2.2K 137 16
                                    

   Było cicho.Zdecydowanie za cicho jak na pięć i jednego osobnika dochodzącego w domu.Wbijałam wzrok w kawę zmęczona nocnym zwiedzaniem oraz niespodziewanym przybyciem Jamesa.Lily zatrzymały w Anglii sprawy rodzinne więc zostałam bez jedynej osoby utrzymującej chłopaka w ryzach.

   A Syriusz,Jerome i James okazali się gorsi niż huragan.

   Wzdrygnęłam się marszcząc brwi ,gdy moja kawa zaczęła drżeć ,a zaraz potem usłyszałam mocny bas wydobywający się z holu.Spojrzałam na Dimę ,który był na odmianę zmęczony wizytą w Moskiewskim Ministerstwie podniósł wzrok z nad gazety.

-Co tu się do kurwy...-wstał wychodząc z jadalni

   Prawie wybiegłam za nim żeby w razie czego załagodzić sytuację.

   I wiecie co?

   Sprawa chyba nieco mnie przerosła bo po prostu zaniemówiłam.

   Potter stał na szczycie schodów w bokserkach,koszuli i ciemnych okularach udając że śpiewa do szczotki.Jerry "grał" na miotle skacząc oraz naśladując gitarzystów.A Syriusz zjeżdżał na materacu w krawacie zawiązanym na głowie.

   Dimitrii stał patrząc na nich oniemiały i niezdolny do wykrztuszenia z siebie czegokolwiek.Wsunęłam palce we włosy nie dowierzając w to co widzę.Nawet pojawiający się znikąd skrzat pociągnął się za uszy mamrocząc pod nosem.

-Pięknie-dopiero przeciąg towarzyszący wejściu zaskoczonego tym widokiem Ansela nieco mnie otrzeźwił.

   Idąc w stronę piętra miałam wrażenie że jego obcasy zaraz uszkodzą podłogę.Bez namysłu poszłam za nim obawiając się że za chwilę przepadnie ,gdzieś w tym cholernym domu i nie będę miała szansy z nim porozmawiać.

   *

   Blondyn złapał Blacka za ramię,który niewiele myśląc chciał pobiec za dziewczyną.

-Cholera jasna ,puść mnie!-warknął poirytowany brunet.

-Daj im w spokoju porozmawiać-wywrócił oczami pozostając niewzruszonym na jego szarpaninę.

-Widziałeś jak ostatnio się zachował? To że jak przyjechałem miała siny policzek? To nazywasz spokojną rozmową?!-podniósł głos.

-Możemy być popieprzeni,niezrozumiali i czasami trochę zanadto porywczy-zacisnął palce na jego ramieniu ściszając głos-Ale jesteśmy rodziną-zaznaczył-Gdyby trzeba było Fiodorow pierwszy stanął by przed nią.

   Nie słysząc odgłosów awantury ,oraz decydując że pewnie zdążyli już dojść do ,któregoś z pokoi puścił wściekłego chłopaka bez słowa wymijając go i potrącając barkiem.Obrzucił jeszcze współautorów rabanu chłodnym spojrzeniem zanim zniknął za drzwiami magicznie wygłuszonej biblioteki.

   Wielkie ciągnące się przez wszystkie piętra pomieszczenie z ukrytą pod materiałami szklaną kopułą ,balkonami oraz regałami sięgającymi linii dachu robiło wrażenie.Powietrze przesiąknęło tu zapachem starości i pergaminu ,dusząc dość skuteczne zapach papierosów utrzymujący się tu jeszcze z czasów ,gdy biblioteka miała stałego bywalca.

   Rozpalił w kominku po czym wsunął dłonie do kieszeni czując się nieco nieswojo ,gdy używał magii przy blondynie.Zajął miejsce na fotelu z czystym zainteresowaniem przyglądając się Remusowi bezwzględnie zakochanemu w tym miejscu.

-Zimno ci?-spytał przekrzywiając głowę.

-Trochę-mruknął Lupin rumieniąc się po oderwaniu wzroku od książki-Ale nie szkodzi.Wiedziałem ,gdzie jadę.

-Przecież palimy-blondyn potrząsnął głową.

   Przecież siedemnaście stopni to nie tak mało.On sam miał już podwinięte rękawy golfu i był zmuszone przez to do używania uroku.

-Mam rozumieć że ,gdyby nie my rzucalibyście się tu śnieżkami?-zagadnął Remus.

-Nie ,ale pewnie byłoby tu około dziesięciu ,w porywach może trzynastu stopni-wzruszył ramionami.

   Leżący na kanapie Luniak nawet nie zorientował się ,kiedy starszy chłopak wychylił się do przodu kładąc dłoń na jego czole.Oblał się gwałtownym rumieńcem ,gdy bezwarunkowo wstrząsnął nim dreszcz po konfrontacji z szorstką,chłodną ręką.

-Wiesz że jesteś rozpalony?-zapytał.

-To tylko...Lekkie przeziębienie-wydukał odkładając książkę na ławę po czym mocniej naciągając na siebie koc i wbijając się w kąt kanapy-Przejdzie mi na parę dni.

We are young // Sirius BlackWhere stories live. Discover now