Rozdział 6

Mulai dari awal
                                    

W końcu zatrzymali się przy pierwszym leżącym ciele.

– Jak widzicie, moi drodzy, to się właśnie dzieje, gdy Rebelia się zdenerwuje – wymamrotał Gabriel, obejmując Vincenta i młodą dziewczynę ramieniem.

Spoglądali na zmasakrowane ciało egzekutora, które wabiło nocne owady wylewającymi się z brzucha wnętrznościami. Krew zasychała na asfalcie, przybierając brunatną barwę, ale mimo to Gabriel uklęknął przy trupie i bez wahania zaczął wodzić palcem po ranach na ciele.

To był jakiś cholernie kiepski żart.

Vincent miał wrażenie, że jego szczupłe nogi nagle zrobiły się miękkie jak flaki, w których obecnie bawił się Gabriel. Czemu nikt jeszcze nie przykrył tego ciała? Należało to zrobić chociażby ze względów estetycznych.

Świeżak odwrócił wzrok i dzięki temu zdołał powstrzymać narastające torsje po raz kolejny. Nie było z nim jeszcze tak źle, wytrzyma.

– I co sądzisz? – spytał lidera jednooki śledczy.

– Zabili go w środku, tak to by nie był taki rozwalony. Któryś ostrokostny dorwał się do niego w napadzie furii po uwolnieniu. Nie wiem tylko, po co wywleczono trupa z więźniarki – zamyślił się rudzielec. – Mówiłeś, że dwójkę zastrzelono, a trzecia osoba jest w szpitalu?

– Tak – odparł mężczyzna.

Vincent zastanawiał się, w ilu sprawach musiał brać udział jego starszy kolega, skoro widok rozszarpanego ciała nie robił na nim wrażenia. Nie chciał znać też doświadczenia zawodowego Gabriela, który bawił się we wnętrznościach jak w piaskownicy.

Rebelia. Tak nazywał się klan, którego śledztwem zajmował się między innymi jego oddział. Sprawa była określana jako jedna z najcięższych, bo ostrokostne z tego klanu wydawały się o wiele rozsądniejsze niż osobniki z innych gromad. Dlatego schwytanie ośmiu sztuk podczas ataku na cywili miało stać się przełomowym momentem dla SOO. Ale organizacja nie doceniła Rebelii, nikt nie spodziewał się tak dobrze zaplanowanej obławy.

SOO zrobiwszy jeden krok w przód, później zrobiła dwa w tył.

– Na miejscu Winke kazałbym sprawdzić cały obszar pod mostem. One na bank się tam kręciły – prychnął Gabriel.

– Sprawdzić sprawdzą, ale Zarząd nie zgodzi się na kolejną bezsensowną ekspedycję do tamtejszej kanalizacji – odparł jednooki śledczy. – Nie pamiętasz akcji sprzed roku? Drugi oddział stracił wtedy trzech ludzi, bo zbłądzili w tym szlamie. Jednego ciała nadal nie odnaleziono.

– Kurwa, Stefan, pamiętam! Ale bestie musiały skądś wyjść niezauważone. Czekały pod mostem, by potem wspiąć się na jego ramę i skoczyć na konwój. A, i tak... przy okazji wyłączyły sobie światła dla lepszego efektu!

Wszyscy słuchali teorii Gabriela, która nawet z jego ust brzmiała sensownie. Vincent też próbował słuchać, ale widok ludzkich wnętrzności zaczął go coraz bardziej przytłaczać. Do wirującego żołądka nagle dołączyły zawroty głowy. Świeżak ściągnął maseczkę, próbując zaczerpnąć tchu. Kilka metrów dalej mimowolnie odnalazł dwa postrzelone trupy zalegające na jezdni. Z pobliskiego radiowozu z otwartych drzwi wystawał następny zabity...

Być może część oddziału Gabriela na miejsce zbrodni dotarła najpóźniej, ale na tyle wcześnie, by móc napatrzeć się na trupy niezapakowane jeszcze w czarne worki.

– W porządku? – spytała dziewczyna stojąca przy boku Vincenta, ale chłopak nie miał czasu na odpowiedź.

Pospiesznie wyminął lidera. Potrącił jednookiego śledczego. Wpadł na lampę halogenową. Był przy barierce mostu, gdy narastające torsje wstrząsnęły jego mizernym ciałem. Spoglądając w dół rzeki, zastygł rozdygotany, a ostatni posiłek postanowił jednak pozostać w żołądku. Vincent szybko odsunął się od barierek i na nowo targany torsjami starał się opanować. Definitywnie miał już dość.

MIASTO ✅Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang