Nieznajoma uklękła i pewnym ruchem chwyciła ją za włosy. Głowa z impetem uderzyła o ziemię.

*

Isabella wielokrotnie zdążyła się przekonać, że tytuł przywódczyni wiązał się nie tylko z szacunkiem i uznaniem podwładnych. Ci czekali w kącie warsztatu na jej dalsze polecenia, ale Isabella nie miała zamiaru prosić o pomoc w przywiązaniu bezwładnego ciała do krzesła. Za sprawy takie jak ta wolała brać pełną odpowiedzialność. Począwszy od wybrania miejsca, do wykonania najbrudniejszej części roboty.

Już dawno nikt nie zaglądał do warsztatu. Jedynym źródłem światła okazała się migocząca żarówka zwisająca z sufitu, więc większość pomieszczenia i tak tonęła w ciemności. Przez powybijane szyby niewielkich okien przedostawał się deszcz, którego krople z brzdękiem uderzały o stare stoły warsztatowe i zalegające na nich zardzewiałe narzędzia. Isabella po dwukrotnym sprawdzeniu miejsca mogła działać bez obaw.

Odruchowo odsunęła się widząc, że jej zdobycz uniosła głowę. Dziewczyna najpewniej nie była świadoma, co działo się wokół niej, ale odzyskanie przytomności w tym przypadku wydawało się niewiarygodnym wyczynem. Isabella nadal nie dowierzała, że plotki okazały się prawdziwe. Oto miała przed sobą legendarny okaz o śnieżnobiałych włosach i cerze ledwie odbiegającej od ich koloru. Gdy spojrzała w oczy biedaczki, poczuła nieprzyjemne ukłucie na linii klatki piersiowej. Począwszy od czarnych źrenic, wypełniał je czerwony barwnik, odcieniem tak bardzo zbliżonym do strużki krwi, która płynęła po skroni dziewczyny.

Na dodatek kość złamanej ręki nienaturalnie odznaczała się pod skórą. Pewnie związując dłonie tak ciasno, Isabella przysporzyła dziewczynie jeszcze więcej bólu. Podwinięty rękaw koszuli odsłaniał pełne zadrapań i siniaków przedramię, które pomimo wrodzonej, sprawnej regeneracji nie zaczynały się goić.

Najwyraźniej w pogłoskach kryło się o wiele więcej prawdy. Stan dziewczyny tylko utwierdzał Isabellę w przekonaniu, że cena za nietypową urodę była wysoka.

Oczy wycieńczonej ofiary stały się ludzkie, przez co wzrok stracił na ostrości. Niewielka, choć dość osobliwa zmiana: powróciły do zwyczajnej formy, ale tęczówki zachowały czerwoną barwę.

Isabella zacisnęła pięści. Nie powinna rozwodzić się nad losem schwytanej. Nie po tym, jak sprowadziła na jej najbliższych oddziały Fartuchów. Ofiara swoim afiszowaniem się sama wydała na siebie osąd, a wykonanie wyroku przypadło Isabelli.

Jako przywódczyni po raz kolejny musiała odłożyć uczucia na bok i wyeliminować zagrożenie.

Gestem ręki przywołała podwładnych, którzy już z daleka przyglądali się schwytanej. Pomimo masek na twarzach w ich lazurowych łowczych oczach Isabella dostrzegła ciekawość.

Zacisnęła prawą dłoń i pozwoliła wysunąć się szponom. Ich czarna powierzchnia zalśniła, odbiwszy słabe światło żarówki. Przywódczyni po raz ostatni spojrzała na swoją zdobycz. Miała wrażenie, że w jej przymrużonych oczach pojawiło się coś podobnego do ulgi.

Skierowała szpony na wysokość klatki piersiowej dziewczyny i pchnęła je w głąb ciała. Ofiara nie wydała z siebie żadnego dźwięku, poprzez przebicie serca doczekała się szybkiej śmierci. Przynajmniej tyle Isabella mogła zrobić na sam koniec.

Krew trysnęła na posadzkę, gdy pewnym ruchem wyciągnęła szpony z klatki piersiowej. Starannie przetarła je chusteczką, która czekała na wykorzystanie w kieszeni płaszcza. Szelest ostrz powracających na swoje miejsce zakończył egzekucję.

– Przywódczyni, zdecydowanie byłaś dla niej za dobra – cmoknął z dezaprobatą Satoru. – Za taki gnój w Czwartej Dzielnicy powinnaś...

– Powinnam odciąć ci język – warknęła Isabella, powstrzymując ponowne wysunięcie szponów.

Spojrzała w stronę Ethana, przynajmniej on w przeciwieństwie do swojego młodszego brata zawsze w milczeniu czekał na komendy. W dłoni trzymał znany Isabelli plastikowy pojemnik.

– Zaczynaj – rzuciła.

Podwładny przechylił go i oblał zwłoki benzyną. W kąciku oka zmarłej Isabella dostrzegła łzę, która po chwili zlała się z substancją. Ethan cisnął pusty pojemnik w kąt warsztatu i podał przywódczyni zapalniczkę. Isabella na kolanie zmarłej położyła jeszcze zużytą chusteczkę, mając na uwadze, by nie pozostawić jakichkolwiek śladów.

W końcu nacisnęła wieko zapalniczki.

Niewielki płomień szybko się rozrósł i objął zwłoki. Podwładni szli już w stronę wyjścia, ale Isabella obserwowała jeszcze swoje dzieło, jak ogień pochłania dziewczynę, której imienia nawet nie znała.

Nie było tutaj dla ciebie miejsca, zwróciła się w myślach do swojej ofiary, akurat gdy smród palonego ciała wypełnił warsztat.

MIASTO ✅Where stories live. Discover now