Rozdział 54: W Pokoju Życzeń

387 30 31
                                    

Annabeth

Razem z Rachel przegadały całą noc. Nie widziała jej w zasadzie od końcówki sierpnia, kiedy wyjeżdżali do Hogwartu. To było tak nagłe, że nie zdążyły się pożegnać. Dlatego musiały nadrobić zaległości. Rudowłosa opowiedziała jej o zmianach, jakie nastąpiły w Obozie. Potem wspólnie analizowały Przepowiednię, zastanawiając się, co się spełniło, a co jeszcze nie zostało wykonane. Tak naprawdę zasnęły dopiero nad ranem i Annabeth już po przebudzeniu czuła tego skutki. Bolała ją głowa i czuła się ledwo żywa. Naprawdę nie wiedziała, jak ona będzie dzisiaj fukncjonować. Będzie potrzebowała dużej dawki kawy. A chciałaby zacząć już trening, ale tak na poważnie. Muszą być przecież w gotowości. W dodatku wiedziała, gdzie mogliby ćwiczyć i trzeba to będzie powiedzieć w grupie.

Zwlokła się z łóżka i obudziła Rachel, po czym zabrała ubrania i skierowała się do łazienki, żeby doprowadzić się do stanu używalności. Nietypowo dla siebie założyła lekki makijaż, zakrywając cienie pod oczami, świadczące o niewyspaniu. Włosy związała w warkocz. Kiedy wyszła, rudowłosa właśnie siedziała na łóżku i przecierała oczy. Ona również nie wyglądała najlepiej. Uśmiechnęła się do przyjaciółki i pogoniła ją, żeby zbierała się szybciej. Sama natomiast wyszła z dormitorium, żeby zaraz potem przejść przez opustoszały Pokój Wspólny i wyjść na zewnątrz. Skierowała się w stronę Wielkiej Sali. Miała nadzieję natknąć się tam na swoich znajomych. Trzeba będzie ustalić plan działania i przede wszystkim wybrać się do Pokoju Życzeń, który przez przypadek odkryła z Percym. Zastanawiała się, czemu Hermiona im o tym nie powiedziała. Pogrążona w swoich myślach, doszła na miejsce i usiadła przy stole Gryfonów. Prawie nikogo jeszcze nie było. Pozostało jej więc czekać.

Po chwili ktoś się do niej dosiadł, dotykając w ramię. Z początku pomyślała, że to Percy chciał ją przestraszyć, ale kiedy się odwróciła, ujrzała Reynę. Nie widziała jej od czasów pamiętnej bitwy. Kiwnęła jej więc głową, żeby usiadła. Zajęła miejsce naprzeciwko niej.

— Coś pusto tutaj — zauważyła Rzymianka, na co potaknęła.

— Są święta i większość czarodziejów wyjechała do swoich rodzin — wytłumaczyła córka Ateny. — W tym również nasi znajomi.

— Ci z Przepowiedni, tak? — upewniła się. — Znaleźliście ich?

— Tak.

— Mogłabyś trochę o nich opowiedzieć? No wiesz, żebyśmy wiedzieli, kim oni są.

— Jasne, ale poczekamy na pozostałych i pójdziemy w jedno miejsce. Tam wszystko omówimy.

Reyna uniosła pytająco brwi, ale Annabeth pokręciła głową i nic więcej nie powiedziała. W milczeniu czekały na innych. Wkrótce zjawili się Nico z Willem, a zaraz za nimi zaspana Clarisse i Percy, który próbował zwrócić na siebie uwagę dziewczyny. Usiadł obok niej, wyraźnie zadowolony. Natomiast córka Aresa mordowała go spojrzeniem.

— Weź mu coś powiedz! — warknęła w jej stronę, zła. — Niech przestanie się mnie czepiać!

— Ale o co ci chodzi, La Rue? — zapytał niewinnie Percy. — Przecież ja nic nie robię.

— Ty nigdy nic nie robisz — burknęła tamta, opierając ręce na stole i chowając w nich twarz.

— Co tu się wyprawia? — zapytała Thalia, nagle zjawiając się obok razem ze swoim bratem. Posłała przyjaciółce szeroki uśmiech, a ona zajęła miejsce naprzeciwko niej, a obok Reyny. — Tylko mi nie mówcie, że Percy znowu robi z siebie głupka.

— Czyli jak zawsze — wymamrotała Clarisse, niezadowolona. Percy prychnął, krzyżując ręce i odwrócił się do nich tyłem, udając obrażonego. Wybuchnęła głośnym śmiechem, dziwiąc się sama sobie. Ostatnio rzadko się śmiała.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora