Rozdział 32: Lęki Ginny Weasley

540 47 26
                                    

Hermiona

Zima w tym roku okazała się wyjątkowo sroga.

Wraz z początkiem grudnia zaczęło niesamowicie padać. Śnieg sypał grubymi płatkami przez cały dzień, od rana i całą noc. Następnego dnia białego puchu było już praktycznie po kostki. Temperatura znacznie spadła, na zajęcia w lochach i na dworze trzeba się było obowiązkowo ciepło ubrać. I tak nie wszystkim udało się uniknąć przeziębienia. Mnóstwo uczniów zgłaszało się do pani Pomfrey po eliksir pieprzowy.

Hermiona śmiała się z miny co po niektórych Amerykanów, bo wyglądali tak, jakby w życiu śniegu nie widzieli. Po południu całą grupą wyszli na błonia i się wygłupiali. Oczywiście poszła z nimi, po długich namowach Percy'ego. Ona i Annabeth stały z boku, przypatrując się jak pozostali dzielą się na dwie drużyny i zaczynają przygotowania do bitwy na śnieżki. Wybudowali już mury, kiedy dołączyli do nich Ginny z Blaisem. Wyglądało na to, że szykowała się niezła walka. Właśnie zaczęli się sprzeczać na temat zasad, żeby było wiadomo, co można robić, a czego nie. Hermiona z Annabeth przypatrywały się temu z uśmiechem. Gryfonka uznała, że to świetny moment, żeby porozmawiać z dziewczyną. Istniała mała szansa, że ktoś ich podsłucha.

— Czemu oni zachowują się tak, jakby śniegu nigdy nie widzieli? — zagadnęła, zaciekawiona.

— Bo większość naprawdę nie widziała — wyjaśniła Annabeth, a Hermiona uniosła ze zdziwieniem brwi. — U nas, w Obozie Herosów, nie pada deszcz, czy śnieg. Pogoda jest kontrolowana.

— Ale przecież wyjeżdżacie na święta do rodziny.

— Niektórzy zostają w Obozie przez cały rok, bo wyjście na zewnątrz jest dla nich zbyt niebezpieczne.

Kiwnęła głową na znak, że rozumie. Świat mitologiczny nadal ją zaskakiwał. Na pewno wielu rzeczy jeszcze nie wiedziała. Chwilę zastanawiała się, jak powie przyjaciółce o mantykorze czyhającej w lesie.

 — Jest coś, o czym powinnaś wiedzieć — zaczęła niepewnie.

— Co? — blondynka spojrzała na nią uważnie. Wyraźnie się zaniepokoiła.

— W Zakazanym Lesie... Hagrid pokazał mi mantykorę — wyznała wreszcie, patrząc niepewnie w stronę pobliskich drzew.

Ku jej zdumieniu, dziewczyna przyjęła tą informację z kamienną miną, zupełnie jakby jej to nie obchodziło. Sądziła, że zacznie jej wyrzucać, czemu nie powiedziała wcześniej i tak dalej. Krukonka jednak była spokojna.

— Nie dziwi cię to?

— Spodziewałam się tego — odparła, wzruszając ramionami. — W Zakazanym Lesie jest mnóstwo potworów, o których pewnie nie mamy pojęcia. Trzeba będzie jedynie być bardziej ostrożnym.

— Mam nadzieję, że nikt z naszych tam nie wejdzie.

— Ja też. Ale kto ich tam wie, co przyjdzie im do głowy.

Annabeth miała rację. Trzeba będzie ostrzec chłopaków. To wszystko robiło się coraz poważniejsze. Tymczasem wyglądało na to, że rozpoczęła się bitwa. Percy wrzasnął '' Uwaga!!'' i rzucił sporych rozmiarów śnieżką, niemal trafiając w Ginny, która akurat wyjrzała zza muru. Rudowłosa pisnęła i schowała się, żeby zaraz potem odpłacić się tym samym. Obie z Piper nagromadziły już całkiem dużo amunicji. Jason dzięki swoim umiejętnościom mógł rzucać kilka naraz, dzięki czemu mieli przewagę. Dziewczyny musiały uważać, żeby nie zostać trafioną.

— Ktoś jeszcze wie? — zapytała Annabeth.

— Harry i Ron. Ale to dlatego, że Hagrid też ich zabrał. Kazał nam przyjść we trójkę — wytłumaczyła szybko, widząc uniesione brwi blondynki.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Where stories live. Discover now