Rozdział 49: Zostaniesz moją królową?

418 39 155
                                    

Hermiona

Nie mogła się już doczekać Sylwestra. Dni w Norze mijały jej bardzo przyjemnie. Spędzała je najczęściej w towarzystwie Edmunda, Blaise'a i Ginny, zamykając się w pokoju dziewczyn. Co nie znaczyło, że unikała Harry'ego i Rona. Wręcz przeciwnie, obaj Gryfoni rozmawiali z nią jak za dawnych czasów. Grali w różne planszówki, spędzali mnóstwo czasu na dworze, najczęściej urządzając bitwę na śnieżki. Raz cały dzień budowali ogromne igloo, oczywiście bez pomocy magii. Chcieli nawet w nim nocować, ale pani Weasley się nie zgodziła twierdząc, że wszyscy się pochorują. Fred i George wznieśli sprzeciw, ale ich matka nie dała się przekonać. Potem chodzili bardzo niepocieszeni.

— Nie wierzę, że ona to zrobiła! — narzekał Fred. — Przecież jesteśmy już dorośli, możemy robić, co chcemy!

— Może i jesteście dorośli, ale umysłowo jesteście jak dzieci — burknęła Ginny, uśmiechając się.

— Freddie, czy ona właśnie nas obraziła? — zapytał George, posyłając siostrze groźne spojrzenie.

— Tak sądzę.

Wtedy Ginny zaczęła przed nimi uciekać, a bliźniacy ganiali ją dookoła domu. Pozostali tkwili w salonie, ze śmiechem przyglądając się sytuacji. Hermiona akurat siedziała przy kominku, owinięta kocem. Czytała mity, które przysłała jej Annabeth. Uśmiechała się pod nosem, słysząc sprzeczkę rodzeństwa. Poza tym nie zwracała uwagi na otoczenie, tak bardzo się zaczytała. Za jej plecami Edmund i Blaise dyskutowali o czymś zawzięcie. Harry i Ron siedzieli na podłodze, grając w czarodziejskie szachy. Co chwila któryś z nich pokrzykiwał albo się kłócili twierdząc, że ten drugi zrobił zły ruch. Akurat czytała fragment poświęcony Hadesowi, gdy do domu wpadła zdyszana Ginny.

— Oni chcieli mi wrzucić śnieg za kołnierz — wydusiła z siebie, opierając ręce na kolanach. Łapała oddech po szybkim biegu. — Ci zidiociali kretyni... — zaczęła obrzucać bliźniaków wyzwiskami.

— Nie przyzwyczaiłaś się jeszcze do ich wygłupów? — wtrącił się Edmund.

— Nie — ucięła krótko.

— Ha! Wygrałem! — oświadczył Ron tryumfująco, na co Harry skrzywił się, niezadowolony.

— Jakim cudem zawsze z tobą przegrywam?

— Po prostu jestem w to świetny — odparł z dumą Ron.

— No dobra, Weasley, zobaczymy, czy wygrasz ze mną! — zaproponował Edmund i dosiadł się do nich, zacierając ręce.

Ale ledwie ustawili figury, gdy przerwało im stukanie w szybę. Dopiero wtedy Hermiona oderwała się od książki. Może to list od Draco i Łucji? Zerwała się z fotela, podekscytowana i zaniepokojona jednocześnie. Zwróciła tym samym na siebie uwagę. Podeszła do okna i otworzyła je, wpuszczając do środka szkolną sowę. Zmarszczyła brwi i odwiązała list. Sowa tymczasem nastroiła pióra z godnością. Przeczytała go tylko pobieżnie, szukając nadawcy.

— Od kogo to? — zapytał Blaise zaciekawiony, podchodząc do niej i zaglądając przez ramię.

— Od Annabeth — odparła, czując narastający niepokój. Miała nadzieję, że u nich wszystko w porządku.

— Daj zobaczyć!

— Później — zmroziła go spojrzeniem, a potem kiwnęła głową w stronę Rona i Harry'ego. Ślizgon musiał zrozumieć, o co jej chodzi, bo nie drążył tematu.

Zżerała ją ciekawość, co napisała córka Ateny. Dlatego podeszła do kominka i zabrała leżącą na fotelu książkę, po czym ruszyła do swojego pokoju. Zabini od razu poszedł za nią.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Where stories live. Discover now