Rozdział 20: Jak pokonać Empuzę?

673 43 31
                                    

Maraton 1/3

Hermiona

Kiedy usłyszała krzyk Leona od strony stołu Slytherinu, domyśliła się, że coś musi być nie tak. I nie pomyliła się.

Zobaczyła rzucającą się na Malfoya blondynę. Dziewczyna popchnęła go z niesamowitą prędkością i chłopak upadł. Zerwała się, przy okazji łapiąc za nadgarstek zdezorientowaną Hazel i pociągnęła ją za sobą. Zaraz za nimi pognał Percy, po drodze wyciągając miecz. Była ciekawa, co widzieli inni uczniowie. Melatową pałkę? Chłopak wyprzedził je i jako pierwszy dopadł do stołu. Natarł na dziewczynę, która próbowała dosięgnąć chowającego się Leo.

Hermiona tymczasem wyciągnęła różdżkę i rzuciła zaklęciem w blondynkę, która zbliżała się coraz bardziej do nieprzytomnego Ślizgona. Odleciała kilka metrów i wylądowała na ziemi, sycząc. Podniosła się i jednym skokiem znalazła przy Gryfonce. Zaczęła gorączkowo myśleć, jak ją pokonać.

— Hermiona Granger — wysyczała, a ona ze zdziwieniem zobaczyła, że miała długie kły i rozdwojony język.  To była wampirzyca. — Moja pani ma pewne porachunki z tobą. Pomyśl, jak mnie sowicie wynagrodzi, kiedy cię do niej przyprowadzę!

— Chciałabyś — odgryzła się jej.

Wampirzyca zaśmiała się kpiąco i pokręciła głową.

— Każdy heros taki sam — stwierdziła, wykręcając dziewczynie rękę.

— Ale ja nie jestem herosem — zaprzeczyła.

— Nie? A szkoda — blondynka parsknęła śmiechem. — W takim razie gdzie twój kolega Perseusz?

— Tutaj, ty wytapetowana lalunio! — ryknął Percy, napierając na nią mieczem.

Wampirzyca warknęła i puściła Hermionę, tym samym unikając ciosu. Chłopak stanął pomiędzy nią a potworem, trzymając przed sobą miecz. Kątem oka zobaczyła, jak Hazel pomaga wstać Malfoyowi; wyglądało na to, że blondynowi nic nie jest. Odetchnęła z ulgą. Tymczasem zbliżyły się do nich jeszcze dwie blondynki, sycząc i odsłaniając kły. Czuła, że nie pokonają ich za pomocą magii. Tu trzeba siły fizycznej.

— My się chyba już widzieliśmy — stwierdził Percy, przypatrując się wampirzycy.

— Zgadza się, Percy Jacksonie. Już raz mnie zabiłeś.

— To jakim cudem ty żyjesz? — zapytał Malfoy zgryźliwie.

Uśmiechnęła się tak, jakby tylko na to czekała.

— Och, to dosyć ciekawa historia — odparła. — Ten tutaj syn Posejdona  — wskazała palcem Percy'ego, który się spiął. — Zabił mnie i moje koleżanki kilka lat temu. Kiedy byłam w Tartarze, Hades odesłał mnie do mojej pani, żeby zrobiła ze mną, co uważa za słuszne. Ona mnie wskrzesiła, ale pod jednym warunkiem.

Tu przeniosła wzrok na Hermionę i uśmiechnęła się paskudnie. Wzdrygnęła się. Była zbyt przytłoczona nadmiarem informacji.

— Tylko ją tknij! — warknął Percy.

— Uroczo, Jackson — zaśmiała się. — Ale to i tak wam nie pomoże!

Rzuciła się na nich. Hermiona zasłoniła się rękoma, piszcząc. Była pewna, że umrze.

Jednak nic się nie wydarzyło. Usłyszała ciche syknięcie, a wampirzyca rozpadła się w złoty piasek. Jej towarzyszki chciały, uciec, ale stanęły w ogniu. Rozejrzała się dookoła. Dopiero teraz dostrzegła stojącą nieopodal Pansy wpatrującą się w nich wielkimi oczami. Po drugiej stronie stołu stał Leo z wyciągniętymi przed siebie rękoma, które lekko dymiły.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Where stories live. Discover now