Rozdział 8: Nowa znajoma i lekcja eliksirów

1.2K 70 15
                                    

Hermiona

Gryfonkę obudził nieprzyjemny dźwięk budzika. Jęknęła, niezadowolona. A było jej tak dobrze pod ciepłą kołdrą. Wiedziała jednak, że nie miała innego wyjścia. Nie chciała przecież zaspać na pierwsze zajęcia. Uderzyła w zegarek, żeby go wyłączyć. Zwlekła się z łóżka.

Podeszła do kufra, stojącego przy szafie. Będzie musiała go dzisiaj rozpakować. Zaczęła w nim grzebać, szukając szczotki do włosów oraz szkolnego mundurka. W końcu znalazła potrzebne rzeczy. Przebrała się, piżamę chowając pod poduszkę. Przy okazji pościeliła łóżko. Pościel była bardzo ładna, w kolorach Gryffindoru i z wielkim złotym lwem na środku. Usiadła i zaczęła próbować okiełznać swoje rozczochrane włosy, co nie było łatwym zadaniem. Wreszcie po pół godzinie jej się udało. Postanowiła, że dziś będzie chodzić w rozpuszczonych.

Wyszykowana, opuściła swój pokój. Zaskoczyło ją, że w salonie było zupełnie pusto i cicho. Czyżby pozostali prefekci jeszcze nie wstali?

Właśnie zamierzała pójść do pokoju Deana, kiedy zza drzwi kolegi rozległ się rumor. Podbiegła do drzwi i z impetem wpadła do środka. Jej oczom ukazał się interesujący widok.

Gryfon siedział na podłodze, masując zaczerwienione kolana. Obok biurka leżało przewrócone krzesło. Wszędzie były porozrzucane ubrania... Dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Co tu się stało? - zapytała, zdziwiona.

- Wpadłem na to cholerne krzesło - wymamrotał chłopak, krzywiąc się.

Parsknęła śmiechem.

- Jak? - zapytała, pomagając mu wstać.

- Nie zauważyłem go... No co, spałem ze cztery godziny!

- Co się tu dzieje?

W drzwiach stanęła owinięta ręcznikiem Pansy. Mokre włosy opadały jej na ramiona. Najwidoczniej przed chwilą wyszła z łazienki.

- Dean wpadł na krzesło - wyjaśniła szatynka, na co Ślizgonka parsknęła śmiechem.

- Brawo - rzuciła rozbawiona.

- No nie, śmieją się ze mnie...

- Zbierajcie się, zostało wam dziesięć minut do śniadania - oznajmiła Hermiona, po czym wyminęła znajomą i poszła w kierunku drzwi.

Wyszła z dormitorium prefektów. Zaczęła iść do Wielkiej Sali. Korytarze powoli zapełniały się zaspanymi uczniami. W końcu dotarła na miejsce.

Usiadła przy stole Gryffindoru naprzeciwko Ginny, która była zajęta rozmową z nieznaną jej dziewczyną. Nałożyła sobie na talerz naleśniki, ukradkiem przyglądając się jej. Miała ciemnobrązowe loki średniej długości. Była szczupła, ale nie niezdrowo chuda. Zwróciła uwagę na złote oczy.

- O, Hermiona! - jej przyjaciółka wreszcie ją zauważyła.

- Hej, Ginny. - odparła, biorąc łyk herbaty.

Mulatka popatrzyła na nią i uśmiechnęła się. Odwzajemniła gest, rzucając Ginny pytające spojrzenie. Od razu połapała się, o co chodzi.

- Hermiono, to jest Hazel.

Uścisnęły sobie dłonie.

- Miło cię poznać, Hermiono - powiedziała dziewczyna.

- Ciebie też. Skąd jesteś? Nie widziałam cię tu wcześniej.

- Przyjechałam z Ameryki...

Resztę śniadania spędziła na słuchaniu opowieści Hazel o jej rodzinnym kraju. Co jakiś czas zadawała pytania. W międzyczasie zjawili się Harry i Ron. Brunet przywitał się z dziewczynami, zapoznając się z mulatką. Natomiast Weasley od razu rzucił się na jedzenie. Hermiona popatrzyła na niego krzywo.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Where stories live. Discover now