Rozdział 74: Pochodzenie wszechświata

219 21 26
                                    

Draco

Dzisiaj wyjątkowo postanowił pójść na lekcje. Naprawdę mu się nie chciało, ale w końcu musiał zacząć. Do tej pory chodził na tylko takie zajęcia, na których mu zależało, a resztę olewał. Nie chciał przebywać w towarzystwie dłużej, niż to było konieczne. Unikał wszelkich kontaktów, poza Łucją.

To dlatego, że nie chciał nikogo narażać. Cholerna Chase musiała oczywiście wszystko zepsuć. Do wczorajszej afery na boisku było w porządku. Ale Annabeth musiała wepchać się tam, gdzie jej nie chciano. Sprawiła, że w jego wnętrzu narosły wątpliwości. Wiedział, że miała rację. Nieważne, jak bardzo by chciał, nie mógł zdradzić tej tajemnicy. Odsuwał od siebie przyjaciół, jak tylko mógł.

Chciał ich wszystkich chronić. Robił to dla ich dobra. Lepiej, żeby nie wiedzieli, co musiał zrobić. Ciągle wracał myślami do wydarzeń w Malfoy Manor. Hades rozkazał mu zdobyć Pierścień, bez względu na wszystko. Nie rozumiał, do czego ten Pierścień był potrzebny Królowi Umarłych. Bogowie pojawiają się tylko wtedy, gdy czegoś chcą. A herosi muszą wykonywać ich rozkazy. Tak to sobie usprawiedliwiał. Nie miał wyboru. Zacisnął pięści. Nie podobało mu się to, ale nie miał innego wyjścia. Musiał wykraść Pierścień Granger i dostarczyć go Hadesowi, swojemu prawdziwemu ojcu. Nadal nie miał pojęcia, jak miał tego dokonać.

Siedząc na obronie przed czarną magią, wpatrywał się ponuro w plecy Gryfonki. Siedziała jak zwykle w pierwszej ławce razem z Annabeth. Niespecjalnie słuchał tego, co tłumaczyła profesor Lilianna. Miał poważniejszy problem na głowie. Jego wzrok spoczął na ręce Hermiony. Nawet teraz nosiła na palcu Pierścień. Ciekaw był, czy zdawała sobie sprawę z jego prawdziwego przeznaczenia. Przecież nie mógł jej tak po prostu powiedzieć, żeby mu go dała. Wydałoby się to podejrzane, zwłaszcza, że się do niej nie odzywał. Musiał wymyślić jakiś plan. Jak na razie nie nadarzyła się żadna okazja, by mógł ten jej Pierścień zabrać. Nie mogła go nakryć. Chłopak zaklął pod nosem. Jeszcze ta wczorajsza sytuacja wszystko utrudniła.

Nie wiedział, co robić. Był w kropce. Do tej pory skupiał się na odsuwaniu wszystkich od siebie. Ale w końcu będzie musiał podjąć odpowiednie kroki. Nie miał innego wyjścia. Znowu.

Otrząsnął się, gdy koło jego ławki przeszła profesor Lilianna. Schylił się, udając, że szuka czegoś w torbie. Kobieta opowiadała coś melodyjnym głosem i pewnie mechanicznie przechadzała się po klasie. Często to robiła, miała nawyk chodzenia pomiędzy ławkami. Może chciała być bliżej uczniów? Nie wiedział, ale z czasem zaczęło go to denerwować. Z jakiegoś powodu wszyscy lubili tę nauczycielkę. Gdy oddaliła się od niego, przyjrzał się kobiecie. Odkąd zobaczył ją na pierwszej lekcji, odniósł dziwne wrażenie, że kogoś mu przypominała. Nawet teraz nie miał pojęcia, kogo. Postanowił się tym nie przejmować, i tak miał za dużo na głowie.

– Na zakończenie lekcji o mitologii zrobimy mały test, zobaczymy, ile zapamiętaliście – po klasie natychmiast rozległ się niezadowolony jęk. – Nie martwcie się, nie będzie on na ocenę. Jednak prosiłabym, byście potraktowali go poważnie. Ta wiedza może wam kiedyś uratować życie.

Ku zdumieniu wszystkich od niepamiętnych czasów zgłosił się Ron. Ślizgon uśmiechnął się pod nosem, widząc, jak Granger odwróciła się, żeby spojrzeć na rudzielca. On sam nie spodziewał się, że ten Weasley cokolwiek rozumiał. Przecież nie wiedział, jak to było. Nie miał styczności ze światem mitologicznym. Jego ojciec nie był bogiem greckim.

– Tak, panie Weasley?

– Czy coś z tego, czego się uczyliśmy, jest prawdziwe? – zapytał rudowłosy głośno. Draco zmarszczył brwi. Czyżby Weasley coś podejrzewał? Niemożliwe. Więc skąd mu przyszło do głowy takie pytanie?

Klucze cierpienia [wolno pisane]Where stories live. Discover now