Rozdział 84: "Dziękuję"

114 12 10
                                    

a/n: będzie dużo cukru na osłodzenie pierwszego dnia szkoły xD

Pansy

Była wściekła.

Była wściekła i naprawdę wolałaby, żeby nikt się do niej teraz nie zbliżał, bo mogłaby przypadkiem kogoś niewinnego przekląć. Marzyła tylko o tym, żeby przertwać jakoś zajęcia i wrócić do dormitorium i zakopać się w pościeli na resztę dnia. Albo może w sumie na zawsze. Calutki dzień unikała Hermiony, Percy'ego i Annabeth. Każde z nich było tak samo winne. Nie chciała siedzieć z Hermioną na zajęciach. Siadała gdzieś w kącie sali. A na obiedzie tylko jedna osoba była na tyle odważna, że koło niej siadła i jeszcze zaczęła ją pocieszać.

Nico.

Usiadł obok niej, mimo że wyglądała niczym burzowa chmura. Chłopak się w ogóle tym nie przejął i gadał jej o tym, jak bardzo zaczynał wkręcać się w eliksiry. Prawdę mówiąc, przestała go słuchać jakoś tak na początku. I wiedziała, że powinna się poczuć podle z faktem, że go po prostu olała, ale w tym momencie naprawdę chciała być sama.

— Daj mi spokój — wymamrotała, wcale nie starając się, by ją usłyszał. Głowę schowała między ramiona od razu, gdy tylko skończyła obiad.

— Nie ma takiej opcji — szczerze, zdziwiła się, słysząc u niego taki ton. — Posłuchaj, Pansy. Tyle dla mnie zrobiłaś, żebym mógł się zaklimatyzować w Slytherinie, więc teraz się odwdzięczam i nie obchodzi mnie, że jesteś zła na cały świat przez tych dupków, jasne?

To sprawiło, że mimo wszystko podniosła lekko głowę i spojrzała na niego kątem oka. Syn Hadesa wyglądał na śmiertelnie poważnego, ale niszczył to jeden mały, ale istotny szczegół. Uśmiechał się. NICO DI ANGELO SIĘ UŚMIECHAŁ, krzyczał jej umysł. Ślizgonka przeklęła swoje szybko walące serce (miała wrażenie, że słyszeli je wszyscy wokół) i spróbowała się uspokoić.

— Mam prawo być zła — burknęła, ale tylko dlatego, żeby ukryć to nagłe zażenowane, po czym z powrotem ukryła twarz w ramionach. — Nie powiedzieli mi prawdy.

— Czasami lepiej jest tej prawdy nie znać — powiedział cicho. — Śpi się spokojniej.

— Wierzysz w to? — prychnęła. — Moi najlepsi przyjaciele nie powiedzieli mi, że byli w magicznej krainie — dodała już ciszej głosem pełnym goryczy. — Co oni niby sobie myśleli? Myśleli, że im nie uwierzę? Jestem czarownicą, do cholery! — teraz musiała podnieść głowę i spojrzeć chłopakowi w oczy, żeby mógł zobaczyć w nich żal. — Magia jest wszechobecna w moim życiu! Szlag by to! — nagle emocje przejęły nad nią kontrolę i uderzyła pięścią w stół, aż kilku dwurocznych, którzy siedzieli nieopodal, podskoczyło przestraszonych.

— Pansy.

— Co? — warknęła, nie potrafiąc się powstrzymać. Złość w niej buzowała. Czy prosiła o zbyt wiele?! Chłopak się jednak nie zraził, zniósł jej ton ze stoickim spokojem.

— Mam pomysł. Przyjdź po zajęciach pod Pokój Życzeń, okej?

— Po co? — burknęła, wciąż nieprzychylnie. Ale w duchu zdziwiła się, że to Nico pierwszy wyszedł z jakąś inicjatywą. Zwykle to ona musiała go gdzieś wyciągać.

— Zobaczysz — odparł tajemniczo, wyraźnie zadowolony z siebie. Ślizgonka westchnęła ciężko, widząc, że nie pozbędzie się go tak łatwo. Chciała, to miała.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang