|52|

705 41 1
                                    

Stałam zboku sali tronowej słuchając przemówienia jednego z ministrów. Wszyscy byli ubrani w białe szaty. Panowała żałoba a dołujący ton w jakim wypowiadał się minister jeszcze o tym przypominał. Parząc w ziemię powstrzymywałam płacz, że miejsce księcia Seungcheol'a, gdzie zawsze siedział, jest aktualnie puste. Zapadła cisza, którą przewał król.

- Jihoon - westchnął król na co podniosłam głowę by spojrzeć na księcia Jihoon'a, który właśnie wyszedł na środek by klęknąć przed tronem

- Tak, wasza wysokość - powiedział książę spuszczając głowę

- Trudno mi to mówić i przykro mi to mówić... - zaczął - że muszę mianować cię księciem koronnym w takich okolicznościach - powiedział na co nastała cisza. Książę Jihoon powoli podniósł wzrok na króla. Stałam daleko, ale widziałam spływającą łzę na jego policzku

- Ojcze... - wymamrotał i gdyby na sali nie panowała grobowa cisza nikt by tego nie usłyszał. Król uśmiechnął się smutno. Jemu też spłynęła łza po policzku. 

- Bez dyskusji - prawie wyszeptał król rozglądając się po osobach znajdujących się w pomieszczeniu. Z pewnością wiedział, że ktoś mógłby to kwestionować. Wszyscy jednak w milczeniu rozglądali się po sobie. Sama nawet nawiązałam kontakt wzrokowy z Soonyoung'iem - może się to wydawać pochopną decyzją - zaczął gdy było słychać szepty ministrów - ale wiem co robię - dodał - Seungcheol chciałby byśmy żyli normalnie, ale nie zapominajcie o nim - mówił na co poczułam jak i na moich policzkach zaczęły pojawiać się łzy.  

- Dobrze, wasza wysokość! - powiedział donośnym głosem jeden z ważniejszych ministrów kłaniając się królowi

- Ufamy ci, wasza wysokość! - krzyknęła reszta ministrów zaczynając kłaniać się nisko królowi. W ich ślady poszli gwardziści i służba co też się liczyło się ze mną i resztą już byłych nałożnic księcia Seungcheol'a. Kontem oka jednak przyglądałam się książętom - Niech żyje książę koronny! - krzyknęli ponownie, jednak książę Jihoon kłaniał się najniżej lekko się trzęsąc. Płakał i to było widać... Gdy wszyscy stanęli książę Jihoon dalej się kłaniał. Wtedy wszyscy zobaczyli, że rozpacza. Że ma uczucia... Że się zmienił... Wtedy też ja zobaczyłam w nim moje podobieństwo... Od ucieczki, przybłąkania się z powrotem i samobójstwa jedynej służącej do przyszłej władzy i wszystkiego... A mimo to dalej nie miał teraz nikogo kto podszedłby teraz do niego i poklepał po plecach mówiąc, że będzie wszystko dobrze. 

- Wróć na miejsce Jihoon - odezwał się król gdy książę Jihoon podniósł się do klęku i spojrzał na króla. Kiwnął głową po czym wstał by usiąść na swoim miejscu. Miejsce księcia Seungcheol'a wciąż było puste. Wtedy zobaczyłam jaki książę Jihoon jest zapłakany gdy usiadł i spuścił głowę. Siedzący obok niego książę Mingyu poklepał go delikatnie po plecach wzdychając. Przez chwilę panował szmer pomiędzy ministrami, podczas którego na środek wyszedł książę Wonwoo... Co mnie zaniepokoiło... Uklęknął co zauważył jeden z ministrów. Ponownie zapadła cisza. Był to nietypowy widok bo jak wiadomo książę Wonwoo nigdy się nie odzywa. 

- Wiesz, wasza wysokość, że nigdy o nic nie proszę - odezwał się patrząc na podłogę. Król pokiwał głową -  Potomek Seungcheol'a potrzebuje obojga rodziców, a pani Jung nie może być sama - mówił na co moje serce przyspieszyło - pozwól mi być przy jej boku. Pozwól mi ją poślubić bym mógł pomóc jej należycie wychować twojego wnuka, panie - mówił dalej patrząc na podłogę jednak z ogromną nadzieją podniósł wzrok na ojca. Zapadła cisza, a uśmiech króla w końcu nie wyglądał na wymuszony. Czułam jak moje serce ściga się z rozumem. Biło bardzo szybko. Nie wiem czy to było podekscytowanie czy stres... Czy nie prosi o to zbyt wcześnie... 

- Czemu miałbym się nie zgodzić - odezwał się w końcu król - to jest wręcz wspaniały pomysł. Nawet myślałem by nie poprosić o to Mingyu. Ale skoro sam o to prosisz.. - dodał na co nawet na twarzy księcia Wonwoo pojawił się niemrawy uśmiech - jeśli pani Jung nie ma nic przeciwko - przeciągnął głosem spoglądając na mnie tak samo jak wszyscy tu zgromadzeni. 

- N-nie mam nic przeciwko, wasza wysokość - odezwałam się nerwowym głosem bo ledwo co przestałam płakać.

- Przynajmniej mamy jedną dobrą nowinę - westchnął król - ślub odbędzie się po żałobie - dodał głośniej, a ja widziałam jak trudno było królowi powstrzymać negatywne emocje by wciąż mieć pokerową twarz. Ja czułam w środku pustkę... nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać... 

Nałożnica |FFWhere stories live. Discover now