|5|

1.8K 63 6
                                    

Obudziłam się gdy promienie słońca spotkały się z moją twarzą. Gdy otworzyłam oczy oślepił mnie blask granatowej barwy. Byłam wtulana w plecy księcia. Prawie od razu cofnęłam dłonie chcąc wstać z łóżka. Byłam lekko speszona jego bliskością.  

- Nie idź Hasoo - usłyszałam jego głos na co przystanęłam siadając na łóżku. Odwróciłam głowę w jego stronę. Ten powoli odwrócił się w moja stronę. Usłyszałam zza drzwi głos strażnika zapowiadający służące ze śniadaniem. Gdy weszły dalej byłam wpatrzona w księcia. Książę Seungcheol wstał z łóżka kierując się do stołu. Odprowadziłam go wzrokiem i dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że też muszę wstać.

- Smacznego, panie - powiedziałam siadając przy stole obok niego gdzie było wyszykowane i moje śniadanie. 

- Wzajemnie, moja pani - odpowiedział na co spojrzałam na niego z lekkim zdziwieniem. Nie spodziewałam się, że mnie tak nazwie. Jedliśmy w ciszy. do momentu, w którym nie przerwał jej królewicz

- Masz jakieś plany na dziś?

- Em... pewnie tradycyjnie biblioteka - odpowiedziałam po chwili

- Często tam chodzisz - stwierdził

- Nie mam nic innego do roboty - odpowiedziałam 

- Nie idź dziś do niego... - powiedział na co spojrzałam na niego pytająco - do Wonwoo - dodał na co zrobiłam wielkie oczy

- N-nie chodzę tam do niego, panie - powiedziałam patrząc na niego nerwowo, ten tylko się zaśmiał

- Wybierz się dziś ze mną na przejażdżkę - powiedział po chwili. Podniosłam na niego wzrok przeżuwając chleb - nie jeździłaś nigdy konno dla zabawy, prawda? - pokiwałam przecząco głową - to jak? - spytał na co nieśmiało pokiwałam głową na znak, że się zgadzam. - Poinformuj stajennych by przygotowali mojego konia i trzy inne, dla pani Jung i strażników - odezwał się do stojącej obok służącej. Ta kiwnęła głową po czym odeszła. A ja zaczęłam myśleć o tej służącej czy zacznie plotkować... Ja z Harin często wymieniałyśmy się plotkami... Co na to inne nałożnice... 

Razem z księciem weszłam już przebrana do stajni. Wzrok mój przykuło dwóch mężczyzn ubranych w czarno srebrne skórzane zbroje z mieczami u swojego pasa. Gdy podeszliśmy bliżej oboje się nam ukłonili. Sama gdy przystanęłam pochyliłam się. Wtedy zorientowałam się, że jeden ze strażników jest dość młody.  

- Hasoo - zaczął książę - to jest Soonyoung - powiedział pokazując na tego młodego strażnika. Spojrzałam na niego na co ten mi się ukłonił ponownie ja pochyliłam głowę - będzie twoim osobistym strażnikiem - dodał na co odwróciłam głowę w stronę księcia - każda z was od przyszłego tygodnia będzie miała strażnika - spojrzał na mnie - tak zadecydowałem - dodał na co mój wzrok powędrował na młodego strażnika - nie daj się zwieść jego uroczej buźce i młodemu wiekowi. Jest jednym z najlepszych żołnierzy - dodał królewicz po chwili.

- Nie wątpię w twój wybór, panie - odezwałam się. Po chwili skierowaliśmy się po nasze konie. 

Jechaliśmy po polach. Jechałam tędy nie raz i to nawet z księciem. Obok mnie jechał właśnie on, a za mną znajdował się Soonyoung. Nawet jak jechałam kiedyś tędy to rozglądałam się dookoła. Dlatego dziś tylko sobie przypominałam widoki. Jechałam nawet na tej samej śnieżno siwej klaczy. Często mi ją przydzielano i bardzo się z nią polubiłam. Jest trudnym koniem i prawie nikogo nie słucha jednak ze mną i Harin jakoś współpracuje. Zawsze książę jechał łąką wzdłuż lasu. Tym razem lekko się zdziwiłam gdy skręcił w inną ścieżkę prowadzącą do lasu. 

- Gdzie jedziemy, panie? - spytałam. Książę odwrócił głowę w moją stronę

- Zobaczysz... - powiedział tylko. Podziwiałam drzewa wokół mnie. Było to dla mnie nowe miejsce dlatego z zainteresowaniem podziwiałam widoki z grzbietu konia. W końcu przed sobą zobaczyłam jasne promienie słońca wychodzące między gałęziami. Dojechaliśmy do miejsca, w którym znajdował się mały staw. Dookoła były drzewa, a w wodzie odbijające się promienie słońca aż raziły po oczach. Wyglądały jak takie cudowne diamenciki. Tu było pięknie... Książę przystanął przy drewnianych belkach. Zszedłszy z konia zaczął go do nich przywiązywać. Sama schodząc z konia nie mogłam oderwać wzroku od czystego nieba. Wykonałam bezpieczny węzeł z wodzy przywiązując tym sposobem klaczkę obok konia księcia. 

- Tu jest pięknie, panie - powiedziałam gdy podszedł do mnie bliżej. Ja jednak przyglądałam się wodzie.

- Jest wiele legend związanych z tym stawem - odezwał się - Jak na przykład, że jest magiczny i nigdy nie uschnie, czy jeśli ktoś będzie się w nim kąpał będzie wiecznie młody... - mówił, a ja robiłam małe kroki w stronę wody. Książę szedł obok mnie -  inni mówią, że to łzy tej wdowy z mitu o motylach* - powiedział na co przystanęłam 

- Królowa opowiadała mi te legendy, panie - powiedziałam spoglądając na niego 

- Wciąż kocha cię jak własną córę - powiedział. Opowiadała mi je na dobranoc gdy byłam mała. Przychodziła do domu swoich dwórek tylko po to. Nigdy nie nazwałam jej matką... Nie umiałam... - ty mnie znasz - odezwał się po chwili ciszy - ale ja już ciebie nie za bardzo - dodał uśmiechając się. Spojrzałam na niego a ten zaczął wypytywać mnie o ulubione rzeczy. Nieśmiało mu odpowiadałam jednak po chwili sama nie mogłam przestać się uśmiechać. Jak wiadomo przez lata gusta mi się zmieniły, o ile w ogóle książę Seungcheol wiedział o tych wcześniejszych. 

Straciliśmy rachubę czasu, ale to nie było powodem by wrócić do pałacu okrężną drogą. Poznałam kolejne piękne krajobrazy. Chyba będę jeździć na koniach częściej. 




Uwaga lekcja mitologi koreańskiej jeśli ktoś nie zna

Skąd biorą się motyle?*

Dawno, dawno temu żyła pewna młoda dziewczyna, która jak to było w zwyczaju została zaręczona z młodym nieznanym sobie nigdy wcześniej mężczyzną. Niestety jej narzeczony nie miał dobrego zdrowia i zmarł zanim jeszcze zdążono przygotować ceremonię zaślubin. Wybranka więc została młodą wdową. Co dzień rano i wieczorem odziana w białe, żałobne szaty udawała się w rozpaczy nad mogiłę zmarłego. Okrążała ją kilkakrotnie i gorzko płacząc wzywała jego imię. Mówiła:– Pewnego dnia spotkamy się na tamtym świecie, ale czy nie zechcesz mnie już teraz przyjąć do swej mogiły ?Któregoś dnia, jak zwykle udała się ze służącą na grób narzeczonego. Wciąż rozpaczała, gdy nagle mogiła rozwarła się. Niewiele myśląc dziewczyna wskoczyła w nią. Przerażona służąca starała się powstrzymać swoją panią. Wszystko jednak działo się tak szybko, że zdążyła jedynie pochwycić kraj jej białej sukni i mogiła znów się zamknęła. Biały materiał zmienił się w okamgnieniu w mnóstwo drobnych kawałeczków, a z nich powstały motyle, które odleciały w dal.Podobno wszystkie motyle, które znamy dziś, unoszące się nad łąkami, polami i parkami pochodzą od tamtych, które powstały ze skraju białej sukni wdowy.

Nałożnica |FFWhere stories live. Discover now