|40|

723 45 0
                                    

Nie wychodziłam z komnaty od kilku dni. Powodem była już nie tylko pogoda, ale wizyta królewskich dzieci z Joseon. Nie poznałam ich i czułam, że nawet nie jestem tego godna... Dlatego czytałam książkę za książką wylegując się na moim łóżku. Chłopaki mieli trening przez co miałam spokój bo od kąt jest ich dwójka zrobili się głośni... Spokój przerwała mi moja służąca która wręcz z hukiem wpadła do mojej komnaty

- Hasoo... - zaczęła zdyszana czym mnie zaniepokoiła. Podniosłam się do siadu patrząc na nią - książę Seungcheol zachorował - dodała. Na te słowa wręcz poczułam jak moje serce się łamie

- J-jak to? - wyszeptałam nie dowierzając ta tylko przyglądała mi się ze zmartwieniem w oczach - Proszę nie żartuj... - westchnęłam 

- Nie żartuję, podobno od wczorajszego popołudnia nie wstał z łóżka - odpowiedziała na co rzuciłam książkę na bok wstając energicznie z łóżka. Wyszłam szybkim krokiem z komnaty kierując się do komnaty księcia koronnego.

Drzwi do jego komnaty były uchylone. Przystanęłam obok innych nałożnic przy drzwiach z boku komnaty. Książę Seungcheol leżał cały blady... Przy jego łóżku stał medyk rozmawiający z królową. Widząc tą scenę moje dłonie zaczęły się trząść. Chciałam tam podejść jednak powstrzymywałam się widząc kontem oka jak część nałożnic mi się przyglądają strzelając iskrami nienawiści z oczu, mimo że były zapłakane. W nogach mnie świerzbiło by tam podejść, dowiedzieć się co się dzieje i chociaż go przytulić... W pewnym momencie podeszła do nas królowa. Wszystkie jej się ukłoniłyśmy. 

- Nie ma sensu byście tutaj stały - odezwała się  - książę koronny potrzebuje odpoczynku, ciszy, spokoju i przestrzeni... - mówiła - wracajcie do swoich spraw - dodała na co ze spuszczoną głową odwróciłyśmy się by wyjść z komnaty - ty zostań Hasoo jeśli chcesz... - powiedziała ciszej gdy miałam zamiar wyjść. Powoli się odwróciłam spoglądając na uśmiechnięta twarz królowej. Jednak w oczach miała łzy. Gdy komnata opustoszała podeszłam do łoża księcia Seungcheol'a. Nie wierzyłam, że coś złego mogło mu się stać... Klęknęłam na podwyższeniu przy jego łóżku. Złapałam jego dłoń czując pustkę w środku. Łzy spływały mi po policzkach mimowolnie, mimo że miałam pokerową i spokojną twarz. Wyglądał jakby spał, ale nie byłam tego pewna co mnie bolało. Jego klatka piersiowa się poruszała co dawało mi nadzieję.

- C-co mu jest? - wymamrotałam w końcu

- Jeszcze nie wiem, pani - odpowiedział - mam kilka podejrzeń. Istnieje kilka chorób, które znam o takich objawach... - mówił jednak ja nie za bardzo trawiłam jego słowa. Złapałam dłoń księcia mocniej wtulając się w nią.

- Pójdę poinformować resztę książąt... - westchnęła królowa. Podniosłam głowę by jej się ukłonić. 

- Z-zostawię was samych - powiedział medyk chwilę po tym jak królowa wyszła - powiem Harin by miała na niego oko - dodał wychodząc. Gdy zostaliśmy sami nie potrafiłam już utrzymać pokerowej twarzy, mimo że wciąż w środku czułam pustkę... Rozpłakałam się wtulając się mocniej w jego dłoń. 

Nie wiem ile to trwało ale czułam, że drętwieją mi stopy od klęczenia. Przymknęłam oczy próbując się uspokoić. Trwało to dość sporo czasu do momentu gdy nie usłyszałam, że ktoś wszedł. Myślałam, że to Harin dlatego nawet nie spojrzałam. 

- Hasoo... - usłyszałam łagodny głos księcia Mingyu gdy poczułam jak mnie obejmuje. Wzdrygnęłam się spoglądając na niego - nie powinnaś tu być... będziesz się tylko niepotrzebnie stresować... - mówił dość cicho 

- Jak to nie powinnam - prychnęłam retorycznie - muszę... - westchnęłam. Książę Mingyu odwrócił ode mnie zmartwiony wzrok spoglądając na brata. Poczułam jak zaczął mnie gładzić ręką po plecach próbując okazać mi wsparcie. 

- Mama mówiła, że nikomu o tym nie będziemy mówić - odezwał się przerywając ciszę. Spojrzałam na niego pustym wzrokiem

- Czemu?

- To niebezpieczne... - westchnął - jeszcze jak ci z Joeson się dowiedzą to Seungcheol będzie w niebezpieczeństwie. Dużo osób chce jego śmieci... 

- Nie dziwne, że zachorował jak przyjechali książęta z Joeson? - zdziwiłam się lekko - Może ktoś z nich go otruł... - zaczęłam rozmyślać

- To niemożliwe - odpowiedział książę Mingyu - Seungcheol jest odporny na trucizny - dodał

- Jak to?

- Gdy był niemowlakiem próbowano go otruć nie raz... Raz nawet się udało napastnikowi i jego serce przestało chwilowo bić... - opowiadał - Na szczęście udało się go uratować i za to teraz żadna trucizna na niego nie zadziała, przynajmniej śmiertelnie - dodał - poza tym nie otruliby go na początku wizyty tylko jakby wyjeżdżali. Chyba nie byli by tacy głupi...

- D-dobrze wiedzieć - gdyby nie fakt, że czułam się pusta nie czując żadnych emocji, odetchnęłabym z ulgą chociaż nie pocieszało mnie to

- Nie martw się na zapas proszę... - powiedział przysuwając mnie bliżej do uścisku - w tym stanie musisz cały czas czuć się dobrze - mówił nie dając mi zapomnieć, że jestem w ciąży. Jednak martwiło mnie to jeszcze bardziej. 

Nałożnica |FFWhere stories live. Discover now