2. Rozdział 22

220 13 3
                                    


Stefan

Zaniepokojona, ale również delikatnie zagubiona Isa siedzi w fotelu obok mnie. Martwię się trochę o jej stan, jednak wiem, że zaraz wszystko się wyjaśni. Nie popsuję niespodzianki, nie wygadam się wcześniej. Musi zobaczyć efekt na własne oczy, aby nic go nie przyćmiło.

Wjeżdżam spokojnie na nasz podjazd i parkuję samochód w niewielkim garażu.
-Powiesz mi, jak masz zamiar rozwiązać ten problem? - pyta niecierpliwa jak zwykle w takich sytuacjach Isa.
-Mówiłem ci już, abyś się nie martwiła. - Uspokajam ją znów, chyba po raz setny.
Spogląda na mnie spod przymrużonych powiek i jęczy ze złości.
-To nie takie łatwe. Jak mam się nie przejmować tym, że moje dzieci będą spały na podłodze? Jaką matką bym była, gdybym się tym nie przejmowała?- pyta, a ja powstrzymuję się od wybuchnięcia śmiechem, bo pomimo komizmu, w jej wypowiedzi jest również sporo prawdy.
-Isa, nie martw się. Mam dla was małą niespodziankę... - zaczynam, ale ona mi przerywa
-Jaką?- wtrąca szybko i delikatnie szturcha mnie w ramię. - Powiedz, że jak zwykle o wszystkim pomyślałeś.
-No wiesz, schlebiasz mi, ale nie jest prawdą to, że zawsze o wszystkim myślę. Wręcz przeciwnie, zazwyczaj to ty musisz mi przypominać o najważniejszych sprawach. Pomimo tego jestem jednak odpowiedzialnym mężczyzną... - Słyszę wybuch śmiechu. - Nie śmiej się. Doskonale zdajesz sobie sprawę  z tego, że jestem najlepszym i najbardziej męskim mężczyzną na całym świecie.
Naburmuszony obracam się do niej tyłem i wyciągam dzieci z fotelikami na zewnątrz.

-No już, mój ty księciu na białym koniu... - szepcze Isa prosto do mojego ucha. Na jej prosty gest przechodzi mnie dreszcz, a w umyśle od razu pojawiają się nie za czyste myśli. Jednak jestem tylko mężczyzną, nie mogę się za to winić. 

Isa przytula mnie od tyłu, co powoduje, że ogarnia mnie dziwne napięcie. Wiem, że ona wciąż myśli, że się na nią gniewam, więc postanawiam to jakoś wykorzystać. Obracam się do niej przodem i chwytam w dłonie jej policzki. Gwałtownie łącze nasze usta ze sobą, sięgając po kolejną dawkę tego niesamowitego narkotyku, który tylko ona potrafi mi zapewnić.

Atakuję jej wargi, czując jak poddają się pod moim naciskiem i delikatnie się uchylają. Pogłębiam pocałunek i zaczynam tango z jej językiem. Na początku nie dzieje się nic innego, aniżeli to, co zazwyczaj. Czuję rosnące pożądanie i chęć na więcej. Nie mogę się od niej oderwać. Słyszę jej jęknięcia i wtedy to się dzieje... Pod moimi powiekami rozpala się ogień, który od dawna zionął i płonął w sercu.

Już mam sięgnąć po więcej, ale wtedy któreś z bliźniaków daje o sobie znać. Niechętnie, niemal rozpaczając, odsuwam się od Isy, aby potem ostatkiem dobrej woli powstrzymywać się od posunięcia się o krok do przodu. Wcześniej przeszkadzała w tym ciąża Isy, nie chciałem, żeby coś złego przytrafiło się przeze mnie dzieciom, ale teraz, gdy nic nie szkodzi nam już na przeszkodzie... Wrrrrr! Nie wytrzymam tego dłużej!
-Wieczorem pokażę ci, jak bardzo jestem męski, skoro we mnie nie wierzysz - szepczę jej do ucha i patrzę jak jej ciało reaguje na moje słowa. Dziewczyna drży i obraca zgłodniały wzrok w stronę moich oczu. Mógłbym przysiąc, że to jedno z tych wyjątkowych wspomnień, które warto zapisać sobie na dłużej w pamięci.

Po chwili Isa uspokaja się- jaka szkoda!- i bierze dziewczynkę na ręce. Idę w jej ślady i porywam synka w swoje ramiona. 
-Pokażesz  mi teraz tę wyjątkowo udaną według ciebie niespodziankę. - Widzę, że Isa jest nastawiona dosyć sceptycznie, ale nie odstrasza mnie to. Uśmiecham się tylko leniwie i prowadzę ją po schodach na górę. Bez wahania wskazuję pierwsze drzwi po lewej, a następnie je otwieram.

Isa idzie tuż za mną, ale kiedy tylko staje w progu zamiera i wydaje zdumiony odgłos.
-Kiedy? Jak? Stefan... - wzdycha, a ja zastanawiam się czy to dobrze, czy może źle.
-Gdy byłaś w szpitalu udało mi tu sprzątnąć i z małą pomocą Andreasa i kilku innych przyjaciół, udało się nam umeblować i ozdobić ten pokoik. Właściwie, nie tylko ten.

Pokój, w którym się znajdujemy jest różowy. Ściany są ozdobione maleńkimi i tymi trochę większymi postaciami księżniczek i zwierzątek z różnych bajek. W prawym kącie stoi małe i białe łóżeczko, na którym posłałem czerwoną kapę i kilka poduszek. Jest jeszcze napis na ścianie, który wiernie głosi imię mojej córeczki: "OKTAVIA".

-Mała Via może tu dzisiaj spać- mówię i układam dziecko w łóżeczku. Jak na zawołanie mruczy niczym kot i zwija się wygodnie w nowym łóżeczku.
-Teraz pokażę ci pokój Maxa.
Wchodzę do pokoju po prawej stronie, oczywiście przepuszczając wcześniej swoją ukochaną w drzwiach. Odbieram od niej synka i kładę go w jego łóżeczku. Podoba mu się najwidoczniej tak samo jak Vii, ponieważ posyła nam uśmiech i niemal natychmiast zasypia z błogim spokojem na twarzy.

Wystrój tego pokoju jest inny. Postawiłem na jasny błękit, gdzieniegdzie dodając czerwone akcenty. Na jednej ze ścian nakleiłem nalepki, które imitowały różne modele samochodzików. Podobnie jak u córki, tak i u syna umieściłem na widoku imię MAX. Dzięki temu przynajmniej nikt nigdy nie zapomni o tym, jak brzmi jego imię.

-Co myślisz? - pytam Isę, kiedy wychodzimy na korytarz.
-To... - zaczyna powoli, a mnie ogarnia niepotrzebna niepewność. - To jest piękne. Dziękuję.
Po tych krótkich, aczkolwiek w zupełności wystarczających słowach, wtula się w moją pierś. Przez chwilę stoję oddając przytulańca, ale szybko braknie mi cierpliwości.

Odwracam jej twarz w swoją stronę i ponownie zatapiam się w jej ustach. Słyszałem, że są pocałunki, które wyrażają milion słów, przekazują to, co ukryte, ale nie miałem pojęcia, że pocałunek może pokazać właściwą drogę do czyjegoś serca. Ten jest taką właśnie mapą. Rozpala mnie, ale nie tylko. Ten pocałunek rozpala płomień również w Mojej narzeczonej. Pozwala mi dotrzeć w głąb jej duszy.

Czuję, że nie chcę dłużej czekać. Jestem gotowy, wiem, że Isa też. Sięgam dłońmi pod jej koszulkę, aby chwilę później zrzucić ją z jej ciała. Moja ukochana nie pozostaje mi dłużna. Wspomniałem, że mam na sobie koszulę?  W sumie to miałem. Isa starała się ją zdjąć, ale zważywszy na trudności, postanowiła ją rozerwać i pozbyć się kilku guzików.

Chwytam Isę w pasie, a ona owija swoje nogi dookoła moich bioder. Jęczę cicho w jej usta, na co odpowiada mi kolejnymi odgłosami zatracenia w rozkoszy, którą dają jej moje usta. Ściągam jej biustonosz i przywieram ustami do jej piersi. Czuję, jak pod moim dotykiem pęcznieją i stają się pełniejsze. Zbieram w sobie ostatki sił i zabieram Isę do sypialni. Niemal rzucam ją na łóżko, aby zaraz potem pozbywając się jej spodni, przylec do niej najciaśniej jak to tylko możliwe.

-Teraz pokażę ci, jak bardzo jestem męski - szepczę, a właściwie dyszę jej do ucha.
-Na to liczę - odpowiada mi ponętnym tonem, a zaraz potem wydaje z siebie gardłowy jęk, który pobudza wszystkie moje komórki. 


Miłość lata na nartachWhere stories live. Discover now