2. Rozdział 15

220 13 4
                                    


Isabella

-To nagranie to najlepszy dowód jaki do tej pory znaleźliśmy. W dodatku przejrzałam te papiery, które ostatnio wydrukowałeś. Szantaż jest poważnie karalny, a samo wymuszenie pieniędzy jest już inną sprawą...
-Isa, stokrotne dzięki, że się tym zajęłaś. Mam jeszcze jedną sprawę, chociaż trochę głupio mi ciebie o to teraz prosić... - zaczyna niepewnie swoją wypowiedź Stefan
-Słucham. – Odpowiadam mu. – Nie przejmuj się niczym. W końcu zależy mi na tobie, dlatego też z miłą chęcią pomogę ci rozwiązać ten problem. Wiesz jak mówią, twój problem to mój problem. W dodatku Ana naprawdę działa mi już na nerwy. To, że muszę ją codziennie znosić i udawać, że nie wiem o żadnym z jej licznych postępków po prostu wykańcza mnie psychicznie. Mam nadzieję, że to się wszystko szybko skończy.
-Ja też...- wzdycha Stefan

Postanowiliśmy, że do czasu dostarczenia Anie jej pozwu sądowego, żadne z nas nie zdradzi jej niczego. Dlatego też ona wciąż mieszka w naszym domu, a mój biedny Stefan musi się jakoś wysypiać w tym okropnym hotelu. Nie mam pojęcia, kto dał im cztery gwiazdki! No za co to?! Bardzo męczy mnie udawanie, że o niczym nie wiem. Tym bardziej, że jak tylko widzę na swoim horyzoncie tę durną wywłokę, aż mnie ściska żeby wykrzyczeć jej prosto w twarz kilkanaście niemiłych wyzwisk i obelg. Ażeby tylko kilkanaście! Nie pomaga mi nawet powtarzanie sobie, że przecież ona jest w ciąży, a jej dziecku nie powinno się nic stać tylko dlatego, że ja źle ją potraktuję. Ja też jestem w ciąży, co nie przeszkadzało jej zniszczyć mi życia. Przez nią muszę chodzić częściej na badania i o wiele bardziej o siebie dbać. Nienawidzę jej, a tym bardziej nienawidzę dnia, w którym pojawia się ona w moim życiu. Nie wiem jak Stefan mógł z nią wcześniej chodzić. Przecież ona jest okropna!

-Wykrztuś wreszcie, czego dotyczy ta twoja prośba. – Postanawiam go trochę zachęcić, ponieważ widzę jak wiele kłopotu sprawia mu tak prosta rzecz, jak poproszenie mnie o cokolwiek. Wiem, że nie chce mnie nadwyrężać, ale bez przesady. Nie jestem ze szkła ani z porcelany, dam sobie radę ze wszystkim.

Mężczyzna patrzy na mnie niepewnie, po czym mówi:
-Mogłabyś pójść za mnie do sądu. Muszę mieć podpisane pewne dokumenty, ale sam nie mogę tam teraz iść. Podpisałem je w domu, musiałabyś je tylko tam dostarczyć i podać pani Linde. Od razu mogłabyś wypełnić swoje, jeśli oczywiście masz ochotę być świadkiem w mojej sprawie, co z pewnością niewątpliwie przechyliłoby szalę zwycięstwa w naszą stronę.
-Z przyjemnością to zrobię. To nie jest tylko twoja sprawa. To nasza sprawa- twoja, moja oraz tych dwóch malców, które niedługo przyjdą na świat. Jesteś częścią mnie, nigdy o tym nie zapominaj. – Podchodzę do niego i składam na jego ustach czuły pocałunek. Powoli się odsuwam i czuję pod wargami jego uśmiech. – Kocham cię. – szepczę do niego
-Ja kocham cię bardziej...- odszeptuje prosto do mojego ucha, a mnie przechodzi przyjemny dreszcz. Siadam mu na kolanach i jeszcze raz całuję go delikatnie w usta. Nie chcę rozbudzić w nim wielkiej namiętności, chcę mu tylko dać do zrozumienia, że nie jest sam.

Po chwili odsuwam się od niego, wciąż siedząc mu jednak na kolach, aby rozpocząć znów przerwaną wcześniej rozmowę.
-Zrobię to, o co prosisz. Zaniosę i wypełnię wszystko, co jest konieczne, aby ukarać tę... mam ochotę porządnie ją obrazić, ale chyba się jeszcze pohamuje. Na wszystko w końcu przyjdzie czas. – Stefan wydaje się być trochę zmartwiony, dlatego przytulam go delikatnie i powstrzymując śmiech, rzucam w jego stronę pewną trafną uwagę:
-Nie jestem jajkiem, więc nie musisz się o mnie aż tak bardzo martwić.

Chwilę później oboje śmiejemy się cicho z siebie i z wszystkiego dookoła nas.
-Nigdy nie porównałbym ciebie do jajka. – Odzywa się w pewnej chwili Stef
-W takim razie do czego? – rzucam zadziornie, ale naprawdę mnie to ciekawi.
-Według mnie przypominasz bardziej kurę...- zaczyna, a ja udając obrażoną próbuję zejść z jego kolan. Nie pozwala mi na to, zamiast tego ciasno przytwierdza mnie swoimi dłońmi do swojego ciała.
-Dlaczego kurę?- fukam obrażona- Nie jestem przecież chyba aż tak gruba?
Po mojej uwadze chłopak nie wytrzymuje i po prostu zanosi się śmiechem. Ja natomiast z każdą chwilą robię się coraz bardziej czerwona, co na pewno nie pomaga mu zastopować swojej głupawki, ponieważ kiedy tylko już odrobinę się uspokoi i spojrzy w moją stronę- znów wybucha niepohamowanym śmiechem.

W pewnym momencie jednak zbiera się w sobie i opanowuje sytuację. Od razu trochę poważnieje i już jest gotowy udzielić mi odpowiedzi na zadane pytanie:
- Przypominasz mi kurę, ponieważ tak jak ona dbasz o wszystko. W dodatku jesteś nad wyraz troskliwa w podejściu do swoich malutkich piskląt.

Spędzamy jeszcze godzinę na swobodnej i lekkiej rozmowie, a kiedy zegar wybija drugą zrywam się z jego kolan i całuję go mocno w usta. Stefan od razu kładzie swoje dłonie na moje policzki, więc i ja nie pozostaję w tyle i swoje dłonie lokuję na jego kudłatych włosach. Całujemy się długo i bez przerwy. Wyrażamy swoje uczucia. Kiedy czuję jego język przejeżdżający po mojej dolnej wardze, uchylam delikatnie usta. W tym momencie zaczynamy taniec naszych języków, w którym to on prowadzi. Kilka sekund być może minut później, kiedy brakuje nam już oddechu, odsuwamy się od siebie. Stykamy ze sobą nasze czoła. Nasze ciężkie oddech łączą się ze sobą.
-Muszę już iść- szepczę i składam szybkiego całusa na jego prawym Poliku.

Chwilę później idę już ulicą prosto ku głównej części miasta, aby odnaleźć budynek sądowy. W mojej dłoni, delikatnie poruszane wiatrem, bielą się papiery Stefana. Jeszcze kilka dni i wszystko to się skończy. Całą ta szopka wreszcie przestanie nas dotyczyć.



Miłość lata na nartachWhere stories live. Discover now