Rozdział 19

518 29 9
                                    

Stefan

Pierwszy skok, który oddałem nie był perfekcyjny, ale i tak dał mi prowadzenie. Mam szansę wygrać, ale muszę się postarać. Do walki zagrzewa mnie myśl, że na dole czeka na mnie najwspanialsza nagroda – uznanie i radość bliskich. Nigdy, na żadnym konkursie, nie miałem nikogo kto stałby pod skocznią. Moi rodzice kibicują, ale przed telewizorem, a to zupełnie co innego. Nigdy o tym nie myślałem, ale świadomość, że ktoś tam jest i będziesz mógł mu za to podziękować swoim wynikiem cię uskrzydla. Potrafisz dzięki temu latać. To uczucie nie do opisania. Nie można znaleźć słów, które oddadzą te emocje nawet w najmniejszej cząstce.

Wołają mnie na rozbieg, mam zacząć swoją rozgrzewkę. To może wydawać się łatwe, chiciaż wcale takie nie jest. Połowa wyniku zależy od tego jak będą pracować moje mięśnie. Za drugą połowę odpowiada głowa. Głowa... Ile skoków popsułem właśnie przez nią. Kiedy presja była zbyt duża, tak wiele razy nie umiałem sobie z nią poradzić. Mimo największych chęci zawsze kończyło się tak samo, kiedy wydawało mi się, że wszystko jest w porządku, w ostatnim momencie mur, który długo budowałem, pękał. Tym razem jest inaczej. Nie mogę sobie pozwolić na utratę panowania, muszę być otoczony ścianą na tyle szczelną, aby nie rozpadła się w chwili startu.

Koncentruję się na swojej pracy i wyłączam stres. Jestem tylko ja i mój skok. Scalamy się w jedność. Siadam na belce i sprawdzam zapięcia. Wszystko jest dobrze. Czekam jeszcze tylko na sygnał od trenera. Wreszcie chorągiewka daje mi sygnał – ruszaj. Odpycham się od belki startowej i staram się trafić z odbiciem na progu. Naprężam swoje ciało i próbuję oddać jak najdłuższy skok. I w tym momencie wiem już, że wszystko będzie dobrze. Ta myśl ogarnia mój umysł i dodaje siły jak po wypiciu porannej porcji kawy.

 Ląduję daleko, ale udaje mi się zrobić telemark, nawet się nie zachwiałem. Jako że byłem ostatnim zawodnikiem, wszystko zależy ode mnie i od mojego skoku. Patrzę na punktację, dostałem wysokie noty od sędziów, a sama odległość dała mi już dużą ilość punktów. Wtedy pojawia się stres, nie boję się wyniku, ale tego jak przyjmą go Isa i Max. Czekam na klepsydrę, która powoli podnośi się w górę aż w końcu się zatrzymuje. Patrzę na nią, nie wierząc własnym oczom. Moja końcowa nota przewyższa noty innych zawodników. Wygrałem. Z tą myślą rzucam się w stronę trybun.Biegnę do Maxa i Isabelli. Biorę ich za ręce i nie zastanawiając się, prowadzę ich pod miejsce przeznaczone do dekoracji zwycięzców.

Szykuję się do odebrania nagrody, kiedy do głowy przychodzi mi pewien zwariowany pomysł. Nie jestem pewny czy jego realizacja jest w pełni możliwa, jednak nie poddam się bez walki. Uśmieczam się niezauważalnie i idę do osoby odpowiedzialnej za organizację konkursu, a potem zadaję jej pytanie, które jest kluczem do mojej przyszłości:
-Czy mógłbym zaprosić obok siebie na podium pewnego chłopca? On jest ciężko chory i chciałbym to dla niego zrobić. – tłumaczę powoli, starając się zagrać na emocjach organizatora

Kiedy uzyskuję pozytywną odpowiedź z radością i z nartami w dłoni pędzę, a właściwie praktycznie skaczę po Maxa. Dla obserwatorów musi się to wydawać dziwne, ale nie przejmuję się tym. W mojej głowie jest teraz tylko ten dzieciak, który pozwolił mi tak wiele zmienić w swoim życiu. Dzięki niemu poznałem ból i cierpienie, po  czym zrozumiałem, że są częścią życia, której nie da sìę wykreślić. Odkryłem piękno świata, a najważniejsze- poznałem Isę. 

Podchodzę do niego lekko zdyszany.

-Chodź, musisz mi w czymś pomóc. – chłopiec nie protestuje, a Isa mnie nie powstrzymuje. Chociaż Max nie ma pojęcia o co mi chodzi, robi to o co proszę, ufa mi. Wiele to dla mnie znaczy.
Ustawiamy się razem do wyjścia na podium konkursu. Wtedy chłopiec patrzy mi oczy z wdzięcznością, wie już, co tu robi. Kiedy zostaje wyczytane moje imię i nazwisko, biorę malca za rękę i we dwoje stajemy na miejscu przeznaczonym dla zwycięzcy. Proszę Maxa, żeby odebrał statuetkę, a sam biorę do rąk kwiaty, które mam zamiar oddać Isabelli. Jest zachwycony, zachłystuje się tą chwilą i próbuje zapamiętać każdą jedną sekundę. Szukam wzrokiem jego matki. Patrzy mi w oczy, przekazuje swoje podziękowanie i pochwałę, co łechcze moje ego.  Wracam jednak do ceremonii, bo nie chcę się zbłaźnić nie udzielając odpowiedzi na jakieś pytanie albo robiąc jakieś inne głupstwo. Słuchamy mojego hymnu narodowego – hymnu Austrii, a potem ustawiamy się do zdjęć.

Patrzę na Maxa, to dla niego naprawdę super przeżycie. Pamiętam swoje pierwsze podium, byłem równie podekscytowany, chociaż na pewno przeżywaliśmy to inaczej. Chłopiec szaleje z radości. Cieszę się, że mogłem mu to dać. To dla mnie wielki zaszczyt. Rozpiera mnie duma, a do tego zaprocentowałem u mojej pięknej.

Reporterzy proszą nas o wywiad. Max jest niezwykle rezolutny, co udowadnia odpowiadając bez zająknięcia na pytania. Zadziwia tym mnie, jeśli mam być szczery, to się tego po nim nawet nie spodziewałem.  Ma przecież tylko pięć lat, chyba powinienem powiedzieć jednak, że ma aż 5 lat. Max to król show biznesu. Na pewno idąc w tym kierunku ma szansę odnieść wielki sukces. Wróżę mu wielką karierę, może telewizyjną albo polityczną... Wszystko zależy od niego.

Po skończonym wywiadzie wracamy do Isy, a ja daję jej kwiaty. Dziewczyna wącha je, a ja modlę się, żeby nie opadły im płatki. Kilka razy mi się tak zdażyło... Na szczęście nie opadają.
-Byłeś wspaniały i dziękuję za bukiet. Jeżeli tak będzie dalej, to chyba założę kwiaciarnię. – całuje mnie w policzek. Kiedy mam powiedzieć jej, żeby nie przesadzała, podchodzi do nas Michael.
-Przygotujcie się na imprezę, musimy uczcić twoje zwycięstwo. Widzimy się w Sali bankietowej o dwudziestej. Maxa macie zostawić w moim pokoju. Spędzi czas z Aly – moją córką. Przyjechała już z mamą i jest w jego wieku, więc pewnie się dogadają.- patrzy na nas czujnie- Żadnych wykrętów, bo i tak was tam zaciągnę. Od was zależy tylko to, czy pójdziecie na siłę czy dobrowolnie. Zastanówcie się dobrze.
I zostawia nas tak szybko jak przyszedł. Stoimy oniemiali przez kilka sekund. Aż w końcu trafiają do nas jego słowa, a raczej ich sens.
-Chyba dzisiaj szykuje nam się impreza. – mówi Isa
-W takim razie chodźmy się na nią przygotować.

###

🇵🇱

🥉

Brawo dla polskiej drużyny! Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje opowiadanie. Dzięki za każdą gwiazdkę, komentarz czy też samą obecność.🙄

Miłość lata na nartachWhere stories live. Discover now