Rozdział 26

410 24 17
                                    


Stefan

Patrzę na zegarek, czas, który niemiłosiernie płynie na przód. Wciąż czekamy. To już dwie godziny odkąd przekroczyłem próg szpitala. Wieści nadal nie ma. Zwracam swoją głowę w kierunku wtulającej się we mnie dziewczyny, jest cała zielona.
-Dobrze się czujesz Isa? – pytam mocno zaniepokojony jej stanem, który i psychicznie, i fizycznie nie może niestety być dobry.
Kobieta patrzy na mnie zmęczonym spojrzeniem. Nie odzywa się jednak.
-Isa? – ponawiam pytanie
-Mdli mnie – wreszcie otrzymuję odpowiedź, nie taką jakiej się spodziewałem, ale jednak odpowiedź
- Chodźmy poszukać łazienki.
Widzę jak bardzo jest słaba, dlatego biorę ją na ręce i idę w kierunku recepcji. Droga jest krótka i biegnie przez korytarze, na których o tej porze jest zupełnie pusto. Pozwala nam to szybko dotrzeć do celu.

-Przepraszam, gdzie jest łazienka? – pytam po angielsku
Recepcjonistka unosi głowę i już wiem, że mam do czynienia z tą samą kobietą co wcześniej. Modlę się w myślach, aby tym razem raczyła się pospieszyć.
Moje prośby zostały chyba wysłuchane. Obiecuję, że będę bardziej religijnym człowiekiem. Przysięgam ci Panie.
-Korytarzem prosto i pierwsze drzwi na lewo. Na drzwiach jest kółko.- powoli wypowiada, jak ma na plakietce - Lee.
-Dziękuję.

Wchodzę do łazienki razem z Isą. Na całe szczęście w środku nikogo nie ma. Miałbym problem, gdyby w tej małej toalecie znajdowały się jakieś kobiety. W końcu to damska łazienka.

Odstawiam swoją dziewczynę na ziemię, a ona od razu ma mdłości. Widzę, że zbiera jej się na wymioty, dlatego zbieram jej włosy. Trzymam je, równocześnie głaszcząc Isabellę uspokajająco po plecach. Czekam cierpliwie, aż wszystko się uspokoi i kobieta będzie mogła spokojnie wstać.

Kiedy następuje koniec torsji Isa wstaje, rzucając w moją stronę przepraszające spojrzenie.
-Przykro mi, że musiałeś na to patrzeć.
-Przecież bycie razem nie polega tylko na trzymaniu się blisko w przyjemnych sytuacjach. Zawsze należy się wspierać, a szczególnie w takich trudnych momentach.
Patrzy na mnie z wdzięcznością. Po czym myje swoją twarz i dłonie. Zwraca się cicho w moją stronę:
-Nigdy nie mogłam pojąć, dlaczego jesteś tak dobry dla mnie oraz dla Maxa. Nawet jego ojciec się go wyparł, a ty... Przecież nie jesteś mu nic winny, a zachowujesz się jak prawdziwy tata. Nigdy ci się za to nie odwdzięczę. Choćbyśmy przez całe życie byli razem, nigdy nie uda mi się znaleźć sposobu czy odpowiedniego rozwiązania. Jesteś dla mnie prawdziwą zagadką Stefan.  Nie wiem, dlaczego to właśnie mnie wybrałeś. Mogłeś mieć każdą kobietę, a jednak to mnie zadałeś pytanie, czy spróbuję stworzyć z tobą związek. Wiesz, że nie zawsze cię za takiego uważałam? Kiedyś gdy widziałam cię w telewizji, wydawałeś mi się wesołym, ale zarozumiałym chłopakiem, który niczym się nie przejmuje, lecz teraz... - urywa jakby zabrakło jej tchu
- Jaki ci się wydaje teraz? – zadaję decydujące pytanie

Isa podnosi swoją słodką głowę w górę. Podchodzi do mnie, chwyta moje kościste dłonie w swoje chłodne oraz małe rączki i szepcze mi do ucha:
-Jesteś panem przestworzy, bo latasz jak natchnionu. Królem serc i zdobywcą ludzi, ponieważ odkąd cię naprawdę poznałam- moje serce bije dla ciebie. Potrafisz każdego do siebie przekonać i z każdym się dogadać. Jesteś miły, chociaż umiesz zajść za skórę. Masz sporo wad, ale nie popełniasz dwa razy tych samych błędów. Umiesz wyciągnąć z nich odpowiednie wnioski. Niedawno zrozumiałam, że tak naprawdę jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego dane mi było poznać. Jesteś moim słońcem i drugą najważniejszą osobą w moim życiu, zaraz po moim malutkim synku – Maxie. Kocham cię całym sercem Stef.

Jej wyznanie robi na mnie ogromne wrażenie. Ta mała osóbka, o sercu większym niż cały świat, mnie kocha. Liczy na mnie i jest mi wdzięczna za to co robię, a przecież nie wykonuję żadnych nadzwyczajnych czynności. Robię to co każdy. Kocham ją i kocham równie mocno Maxa. Przez kilka dni wkradli się w moje łaski i przekroczyli próg mojego królestwa. Nikogo nie pytając o zgodę się w nim zadomowili, a teraz choćbym chciał, nie mogę już nic z tym zrobić. Są mną.

Zmniejszam dzielącą nas odległość. Isa ma podpuchnięte oczy, zaczerwienione policzki, bladą skórę i popękane usta. Nie przeszkadza mi to, bo jak dla mnie jest ideałem. Choćby włożyła worek i zmalowała skórę czarną farbą i tak by nim była.

Całuję ją, przekazuję jej swoją energię, odwagę i wiarę. Wiarę w to, że jutro będzie lepszy dzień. Wkładam w to calutką swoją duszę i serce. Oddaje jej siebie, o ile to wciąż możliwe.
-Wracajmy – szepczę, kiedy się od siebie odrywamy
Dziewczyna kiwa głową, a potem poprawia swój strój i wygląd.

Przechodzimy obok Sali lekarskiej, kiedy zatrzymuje nas jakiś mężczyzna.
-Pani Abert? – zadaje pytanie
-Tak – odpowiada mu Isa
-A pan to kto? – pyta wskazując na mnie
-Mój chłopak, może ze mną wejść.
-Oczywiście. Mam dla was wieści. – zaczyna lekarz i gestem pokazuje nam, abyśmy weszli do pomieszczenia za nim.
Rozsiadamy się w fotelach przy biurku i niecierpliwe czekamy, aż lekarz wreszcie zacznie gadać.

- Może powie nam pan o co chodzi...- mówię, zauważając zdenerwowanie mojej Belli.

-Niestety nie mam dobrych wieści. Max jest chory na białaczkę – co już wiecie. Pojawiły się jednak nawroty choroby, leczenie nie pomogło.
- A nie można by spróbować jeszcze raz? – pyta będąca już na granicy płaczu Isa
-Moglibyśmy, ale praktycznie rzecz biorąc, szanse, że to się powiedzie są minimalne, a właściwie znikome. – lekarz ze smutkiem kręci głową.
Biorę w ramiona Isę, która wybuchła płaczem. Pozwalam jej się wypłakać. To samo robi lekarz, który daje nam chwilę na oswojenie się z sytuacją. Sam mam ochotę wybuchnąć łzami, ale muszę być silny, żeby Isa mogła być spokojna. Muszę być dla niej oparciem, a nie ciężarem.

-Ile czasu mu zostało? – pyta Isa tak cicho, że mógłbym się założyć, że się przesłyszałem.
-Tydzień. Więcej nie da rady pociągnąć. Jego organizm jest wycieńczony. Będzie musiał być podłączony do respiratora i kroplówek, ale tym zajmiemy się zaraz. Zostawię was przez chwilę. – mówi lekarz prowadzący po czym wychodzi zostawiając nas samych.
-I co my teraz zrobimy?
-Będziemy z nim do końca. A potem zostaniemy ze sobą i będziemy się uczyć żyć na nowo. – odpowiadam drżącej w moich ramionach kobiecie
W tym momencie, wciąż płacząca Isabella podnosi głowę i ociera wszelakie łzy. Na jej twarzy pojawia się grymas, który ma zapewne imitować uśmiech.

-Stefan choć, nie traćmy czasu. Musimy do niego pójść.
Isabella próbuje się podnieść, jednak chwilę później gwałtownie leci w dół. W ostatniej chwili ją łapie.
-Isa? Isa? – Kobieta zemdlała.
Kładę ją na podłodze, po czym wychodzę szybko z Sali lekarskiej i wołam lekarza. Po kilku sekundach zjawia się i od razu bierze Isę na oddział. Mówi mi, że to najprawdopodobniej skutek dużych emocji i napięcia, które towarzyszyło jej w ostatnich dniach. Chce jednak zrobić jej badania, aby przekonać się, że wszystko jest w porządku. Zgadzam się na to zmartwiony.

Kiedy doktor już ma mnie zostawić, zatrzymuję go:
-Mogę wejść do Maxa Aberta? Wie pan, to syn mojej dziewczyny. Tej, którą przyjął pan na oddział- dukam nie w pełni poprawnie.
-Ależ oczywiście, sala numer 104. – rzuca mi współczujące spojrzenie – Niech pan z nim będzie i go wspiera.
Zrobię to. Kieruję się do pokoju, w którym leży chłopczyk, który przez ostatnie dni stał się dla mnie synem.

xxx

W niedzielę zakończył się sezon skoków, ale był on dla nas niezwykle udany. Aż szkoda się z nim rozstawać...🎿🇵🇱🥇🏆🎽

❔Nie wiem, czy ktoś to przeczyta, ale jeżeli tak, to proszę o odpowiedź na jedno pytanie: Czy chcielibyście teraz rozdział z punktu widzenia Maxa? Chciałabym to wiedzieć, bo zastanawiam się nad tym, czy go napisać.❓

Domyślacie się, co się stało naszej Isie?💙

Miłość lata na nartachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz