|1|

3.4K 87 7
                                    

1306 

 Część ziemi Korei miała nazwę Goryeo (Korio) i była królestwem.

Moją matkę postrzelono z łuku ma moich oczach podczas napadu mongołów. Ojca nigdy nie poznałam. Gdy zostałam sierotą miałam osiem lat. Nie miałam nikogo, a podczas napadu mongołów spalono mi dom. Spałam w lesie, a jedzenie podkradałam z wiejskiego targu. Nie trwało to długo chociaż dla mnie była to wtedy wieczność. Zostałam przyłapana pewnego dnia przez jednego ze strażników króla gdy chciałam zabrać chleb. Niezwłocznie zabrał mnie pod tron króla. Król za namową królowej okazał mi łaskę i gdy dowiedział się, że nie mam nikogo i niczego oddał mnie pod opiekę jednej z dwórek królowej. 

Lata mijały, a ja stałam się jedną z służących jednego z jego synów. Minęło dokładnie piętnaście lat. Król miał pięciu synów i córę. Z czego jeden uciekł z pałacu kilka lat temu, a księżniczkę - Soyeon, wydano za syna cesarza Chin rok temu ze względów pokojowych. Tylko dwóch z jego synów nie ma matki królowej. Stałam się służącą następcy tronu. Najstarszego syna - Seungcheol'a. Był nieziemsko przystojny tak jak z resztą reszta książąt. Nie narzekałam na to życie. Może dlatego, że gdy byłam młodsza często się bawiłam z książętami, sam awansował mnie ze zwykłej służącej od najgorszych brudnych robót do wyższej służącej mającej mniej obowiązków. Książę miał wiele służących więc miałyśmy mało roboty zwłaszcza, że trzymałam się zawsze na uboczu. Mieszkałam w domu dla służących razem z innymi służącymi książąt. Nie miałam z nimi za dobrego kontaktu. Miałam tylko jedną można by powiedzieć koleżankę, z którą czasem rozmawiałam. Miała na imię Harin. Jest rok starsza ode mnie. Jej ojciec jest medykiem w tym mieście, który właśnie ją tu wysłał. Również nie narzekała, mimo że zasługuje na więcej. Jej ojciec bardzo się liczy w tym mieście. Jednak ze względu na to, że ma dość dużą bliznę na przedramieniu nie mogła mieć wyższej pozycji niż wyższa służąca. Przeklęte przesądy... Była służącą innego księcia. Jej trafił się najmłodszy - Hansol. Poznałyśmy się bliżej gdy podczas jednej z uczt obsługiwałyśmy stoły. Zaczęła opowiadać mi kawały i śmieszne historie przez co się zbliżyłyśmy. W ten dzień też nie mogłam oderwać wzroku od drugiego najstarszego księcia - Wonwoo. Był dość tajemniczy. Siedział cicho i rzadko się odzywał, już nie wspominając o uśmiechu. Trzeci syn króla ma na imię Mingyu. Jest bardzo wysoki i często pomaga królewiczowi Seungcheol'owi przy armii. Od zawsze był dla mnie miły. Dopiero później zorientowałam się, że jest miły dla każdego. Bez wyjątków... Książę Jihoon uciekł z pałacu. Przynajmniej tak twierdzą wszyscy. Owszem jest tu czasem ciężko i rutyna czasem dobija, ale nikt nie zna dokładnej przyczyny jego buntu. 

Mnie jednak interesował najbardziej książę Wonwoo. I interesuje mnie do tej pory. Często widzę go w bibliotece czytającego samemu. Przyglądam mu się bo akurat okna z mojego pokoju mam widok na budynek biblioteki. Harin mówi, że się zakochałam. Chociaż ja wiem, że pozostaje mi tylko wpatrywanie się w niego bo jestem tylko służącą, a nie jakąś księżniczką. 

Poranne wstawanie by odziać w szaty królewicza. Podawanie mu herbaty oraz chodzenie za nim z opuszczoną głową z innymi służącymi. To było moje życie. Czekałam aktualnie z Harin w pałacowej kuchni. Była pora śniadania dlatego czekałyśmy aż reszta służących skończy przyrządzać dania byśmy z Harin mogły zanieść tace do komnat książąt. 

- Wiesz co mi się śniło? - odezwała się gdy z boku przyglądałyśmy się kucharkom. Odwróciłam głowę w jej stronę spotykając się z jej uśmiechem - że w nocy wymknęłam się do ogrodów królewskich

- No i co dalej - zaśmiałam się bo wiedziałam, że nigdy by tego nie zrobiła. Zawsze trzymała się zasad

- I uratowałam księcia Jihoon'a - odpowiedziała śmiejąc się dość cicho by nie zwracać na siebie uwagi

- Co?! Jak to? - zaśmiałam się 

- No bo przyśniło mi się, że wrócił właśnie wtedy, a był jakimś cudem ranny. Nie chciał powiedzieć mi co się stało ani też nie chciał pomocy, ale i tak to zrobiłam - mówiła dość podekscytowanym głosem - Aiś... żeby to była prawda... - dodała patrząc w sufit

- Powrót księcia? 

- Oj no może też... Ale wiesz... to, że dał mi się dotknąć... - odpowiedziała. 

Odkąt pamiętam książę Jihoon nie lubił bliskości człowieka. Za małego nawet nie bawił się z braćmi więc w pewnym momencie przestali brać go pod uwagę. Dorastając zaczął zachowywać się podobnie jak książę Wonwoo... Oboje mieli zawsze pokerowe twarze bez względu na okoliczności. Oboje odsyłali służbę by mogli chodzić sami. Nigdy nie widziałam ich uśmiechów, mimo że znam ich od dziecka. Dlatego nie zdziwiłam się jakoś bardzo gdy ogłoszono, że uciekł... Westchnienia do książąt były normą. Cały czas słyszałam jak jakaś służąca opowiadała reszcie o jej wybranku. Nawet powstawały plotki o książętach z Joseon (inna część ziemi Korei). Mimo że żadna z nas tam nie była. Dlatego właśnie trzymałam się na uboczu by tego nie słuchać. Rozmyślania przerwał mi głos innej wyższej służącej informujący mnie o tym bym przyszła po tacę z herbatą dla księcia koronnego. Przywróciło mnie to do rzeczywistości i przypomniało o pracy... 

Nałożnica |FFWhere stories live. Discover now