Rozdział 20

69 13 12
                                    

Uwaga, ten rozdział zawiera niecenzuralne i brutalne rzeczy. Jeżeli masz wątpliwości czy dasz radę, NIE CZYTAJ TEGO!

-----------------------------------------------------------

No cóż... Nigdy bym się nie spodziewał, że znajdę Mutanta, który jest przyjacielski dla kucyków. Nazywa się Freshbone. Spotkałem go, gdy szedłem tropem Stealthief'a. Opowiedział mi to i owo i chyba wszystko wiem. Nie powiedział mi tylko co go może zranić. Powiedział że nie pamięta, w sumie tak może być. Te stwory zapamiętują tylko to, co ważne. On uznał że to nie ważne i w sumie ma rację, dla niego to nie ma znaczenia. Wskazał mi kierunek, w którym się udał. Niestety, nie uśmiechało mi się to. Udali się do K-3, jak to nazwali... Ale ja wiedziałem do kąd poszli... Z tamtąd były ślady kopyt w kierunku Filadelfii... Cóż, będę musiał tam iść... Mam nadzieję tylko że RedEye ich nie capnął, bo nie będę miał żadnych z tego korzyści... Ani chajsu, ani nic. A mogę przez to stracić życię, więc podziękuję. Wykupienie niewolnika od RedEye'a... Jestem ciekaw czy on w ogóle daje taką możliwość. No bo jak by nie patrzeć, dla niego, to kolejny, głupi jednorożec... Ale raczej Stealthief się mu nie da, w końcu jest już ciężko zbrojny. Gdyby tylko udało mi się opanować teleportację... No dobra, zobaczymy.

-Jak to było...? - zacząłem dalej szeptać niezrozumiały bełkot - sathyhourentahyounatekiegonhujenundbutenwmordenichujciwdupe...

Zaraz po tym miałem przed oczami białe światło. Gdy się obudziłem, byłem w jakieś szafce. Jako że nie mogłem jej otworzyć, zobaczyłem gdzie jestem... W starym psychiatryku "Morsmordre". Gdyby było tego mało w tej szafce ktoś mnie w niej zobaczył i psiknal czymś w twarz... Co jakiś czas widziałem jak na stole był inny kuc, a przy nim ten świrus, jak słyszałem, nazywał się Klopin. Zwracał się do niego jak do kobiety, ale jako że był przywiązany do góry brzuchem to widać było, że to raczej nie była klacz... Na następnej "pobudce" widziałem jak mu oderwał brutalnie jaja. Jakiś czas potem, bo znowu przysnąłem, widziałem jak powiedział że sie nie nadaje na "Pannę Młodą" i rozwalił mu łeb w Pile tarczowej. Niestety, znowu przysnąłem. Nie wiem czym on mi do twarzy prysnął, ale to nie było nic dobrego. Chwilę, przynajmniej dla mnie to była chwila, obudziłem się na tym samy miejscu, gdzie leżał tamten kuc... Miałem związane usta i również byłem nagi. Byłem odwrócony, że tak to nazwę, jajami do piły tarczowej. Moja magia nie działała w tym miejscu, pewnie przez wieże. Miałem też związane usta.

-Zaraz będziesz moja, kochanie, trzeba tylko naszykować cię, na przyjęcie mojego na sienia i będzie w porządku! To nie zajmie długo, ale żyć będziemy długo i szczęśliwie! W dodatku z dziećmi! - Ja mu dam! Jak tylko uda mi się wydostać, odstrzelę ci ten durny łeb! Włączył piłę i zaczął mnie przysuwać do niej... To chyba mój koniec... - Zaraz... Będzie... Po... Wszyst... - nagle wbiegł w niego jakiś kuc, ratując mi życie, i zaczęli się bić. Podczas tej bójki, jeden z nich rozwalił tą dziwna maszynę... KURWA! TO BYŁY MILIMETRY!!! Upadłem i zacząłem zbierać swoje rzeczy. Ten, który zaatakował Klopina, gdzieś uciekł, a ten go zaczął gonić. Na szczęście wszystko było. Oprócz amunicji. Postanowiłem wdrapać się, by wyjść na dach, okazało się, że to był sam środek tego gówna... No cóż, co zrobisz jak nic nie zrobisz? Będę mu się stąd jakoś wydostać...

-----------------------------------------------------------

Co sądzicie o tym rozdziale? Wiem, trochę okrutny, ale no. Wiem, nie było 4 komentarzy, ale jako że zrobiłem rozpierdziel w nich z wilkiem, to daruję wam ten jeden. Swoją drogą, nie wiem jak wy, ale ja się cieszę że to już 2 Jubileusz! Dlatego teraz wam odpuszczam te gwiazdki i komentarze, na następny rozdział poczekajcie. Narka!

Życie ZłodziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz