Rozdział 15

50 6 2
                                    

Podczas śniadania Kianii mi wyjaśniła zaklęcie PółBoga. Powiedziała mi że powinienem poszukać rzeczy, którą można mnie zabić. Jakoś nie kwapie się do tego... Więc zacząłem jeść, wziąłem chleb, masło i chciałem posmarować trzymając nóż do masła w pysku, zamiast telekinezą i pożałowałem... To było to. Teren pod siedzibą to śmietnik, tam jest wszystko... nawet nóż do masła... cholera. I co się stało?  Pół języka mi wyjebało w powietrze! Po godzinie mi odrósł... Dziwne... Postanowiliśmy pojechać do "Speca od klątw", Kianii ma znać drogę więc o to się martwić nie będziemy.

8.00 rano

-Cześć wszystkim!
Kianii...? Mimo uroczego głosu, to naprawdę nie fajne budzić o... 8 rano? Jest tak późno? Dziwne...
-Cześć Kianii, ty już na nogach?
-Ty jako jedyny nie.
Czekaj... Co? Kianii i Ren są spakowane i gotowe do drogi... Ktoś mi to wyjaśni?
-Eee... O której wy wstałyście...?
-Nie ważne! Zjedz szybko i idziemy!
-A co jest na...
Wtem poczułem boski zapach grillowanego radkaraczana! Mój ulubiony, w sosie czosnkowym!!!
-Smacznego, kochanie!
-Dzięki Ren!
Szybko zjadłem i spakowałem się. Wyruszyliśmy.

10.30

Idziemy i idziemy...
-Daleko jeszcze?
-Tak...
-Daleko jeszcze?
-Tak
-Daleko jeszcze?
-Tak!!!
-No daleko jeszcze czy nie?
-Stealthief! Musimy przejść bagna Equestrii i koło Filadelfii tak, by nas RedEye nie złapał!
-To... daleko jeszcze?
-Już jesteśmy...
Czekaj, co? A te bagna, Redeye...?
-Ale jak...
-Normalnie, spojrzyj na zegarek...

18.50

Co do cholery się tu wyprawia? I... nie...
-Cześć!
-Mirie...? Ale jak ty przecież...
-Ja przecież co?
Co tu się kurwa wyprawia?!?!?!?!
Nagle się obudziłem z wrzaskiem.
-Cześć wam!
Mirie stoi nade mną.
Jeszcze raz z wrzaskiem pobudka...
-Co się stało...? - Jak zwykle Ren niewyspana...
-E... nic... zły sen... - Podrapałem się po tyle głowy... Dziwne...
-Idź spać...
-Mhm... 
Nie wiem co o tym sądzić...

Życie ZłodziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz