Rozdział 5

61 10 0
                                    

Minął tydzień od kąd gdy wyszliśmy od Freshbone'a, dostaliśmy od niego broń i amunicję. Wolę nie wiedzieć skąd on je miał... Tak czy siak, wyrzutnie rakietową zamontowaliśmy w Hali K-3, ta nazwa to jej pomysł na nasz "Dom", do którego i tak żadko będziemy wchodzić... Pewnego razu, szliśmy przez bagna, i zauważyłem przepiękne miejsce, zabieram tam właśnie Ren, ma związane oczy, jestem ciekaw co ona na to powie...
-Już?
-Jeszcze nie...
-Ale konieczna jest ta przepaska na oczy?
-Tak, inaczej nie byłaby to niespodzianka, nie?
-Oh... No dobra... Daleko jeszcze...?
-Zaraz będziemy... Cierpliwości...
-Chyba jej nie mam za dużo...
Tylko przewróciłem oczami, gdy doszliśmy zdjąłem jej opaskę a jej reakcja była... Smutna...
-To... Miejsce... To... Tu... Oni...
Zaczęła płakać
-Ren...? Co się stało...?
Mówiła cały czas przez łzy
-To tu...
-Tu...?
-Tak... Tu...
Hmmm... Czy mądre będzie spytać co się tu stało...? Cokolwiek się zdarzyło, nie mogło być miłe... Więc usiadłem koło niej i przytuliłem ją, milcząc...
-Wiesz... *pociągnięcie nosem* to tutaj zginęli moi rodzice *znowu* a wszystko przez tego pieprzonego Bloodbone'a! *jeszcze raz*
O kurwa, no teraz się wpakowałem w bagno śmierci... Ona mnie znienawidzi... Może... Powiem jej prawdę... Ale... Nie całą...
-Cóż... On mnie też próbował zabić...
Bez żadnego ostrzeżenia przytuliła się do mnie płacząc, ja ją czóle objąłem i... Mi też poleciało kilka łez...
-Tato... Dlaczego to zrobiłeś... - wyszeptałem ledwie słyszalnym głosem, na szczęście, Ren, tego nie słyszała
Po jakiejś chwili milczenia, przestała płakać, ale nadal była do mnie przytulona...
-Wiesz, od teraz, nic nie będzie tajemnicą, między nami, zgoda?
Co ja mam odpowiedzieć? "zgoda, a przy okazji Bloodbone to mój ojciec!" chyba mnie popierdoliło...
-Dla ciebie wszystko...
-Eh... Ja... Tak na prawdę mam 16 lat...
Super, nie mam wyboru...
-Obiecaj mi że mnie nie opuścisz, nie ważne co się stanie, ani co usłyszysz... Ja to tobie obiecuję tu i teraz...
-Dobrze... *znowu pociągnęła nosem*
-Bloodbone to... Mój... Ojciec...?
-Bardzo dobry żart...
-To niestety nie żart...
Natychmiast się ode mnie wyrwała i odeszła na parę metrów...
-Nie wierzę... To kłamstwo! Mówiłeś... Mówiłeś że... - płaczę jakby z chmur padał deszcz - że on chciał ciebie zabić!
-Bo to prawda! Miałem Ci mówić prawdę więc mówię! Obiecałem Ci to... Żadnych tajemnic, tak? *również płakałem*
Ilekroć próbowałem podejść, ona się cofała...
-Ale... Ale... - ze łzami w oczach odleciała, Luna wie gdzie
-Ren! Wracaj!
Świetnie...
-Zostaw mnie! Daj mi spokój!
Czemu ja kurwa, skrzydeł nie mam...? Myśl, myśl, myśl, myśl! Co mam robić...? Nie zostawię jej! Chuj mnie czy mam skrzydła! Jestem jednorożcem! Lecę lewitacją! Ledwo oderwałem się od ziemi, Leafwind przyleciał i mi pomógł, łapiąc mnie za grzbiet.
-Ren! Boję się! Chodź na dół! Proszę!
Serio się boję! Nigdy w życiu nie byłem na takiej wysokości!
-Nie! Cały ten czas mnie okłamywałeś!
-Bo się bałem! Bałem się że mnie zostawisz!
-Miałbyś Leafwind'a do towarzystwa!
-Ale to ciebie kocham całym sercem!
Czy to aby na pewno mądre? Mówić coś takiego przy ptaku, który mnie właśnie niósł w powietrzu? Leafwind chyba zrozumiał sytułację i dalej mnie niósł... Albo jest po prostu głupi... Ren nie przestawała lecieć, co nie było miłe...
-To czemu mi nie powiedziałeś tego wcześniej?
-Bo się bałem że mnie odrzucisz... Zupełnie jak ojciec...
Zatrzymała się wreszcie.
-On ciebie...
-Porzucił, za to że mu ukradłem CyberShot'a...
Popatrzyła na mnie z politowaniem.
-Oh...
-Przepraszam... Już Ci daje spokój...
Leafwind usłyszał to i mnie puścił... Oskubię go z piór... O ile przeżyje...

Życie ZłodziejaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz