60 - Mam tylko ciebie, jesteś dosłownie zawsze

2K 185 103
                                    

×TRZECI× LUBIĘ MARATONY SZCZEGÓLNIE NIEZAPOWIEDZIANE 😂

Wychodzę z domu i kieruję się przed siebie. Coś mi podpowiada, żebym przeszła się na uczelnię. Tak też robię.

Po kilku minutach znajduję się już pod budynkiem i wchodzę do środka. Akurat jest przerwa, więc wszyscy są na korytarzu.

Przechadzam się wzdłuż korytarza, gdy ktoś mnie zatrzymuje. Po chwili orientuję się kto to.

- Uuu, wróciłaś ze Stanów? Tak szybko? - pyta prześmiewczo Mateusz - Nie chcieli cię tam? Za słaba jesteś?

- Zamknij się, Zawistowski - przewracam oczami - Mało ci atrakcji?

- Mi? Coś ty - parska - Ty dalej wyszczekana.

- Masz z czymś problem? - przenoszę na niego wzrok.

- Bądź grzeczna, bo zawsze mogę dokończyć to, czego nie skończyłem - unosi brwi do góry.

- O co ci chodzi? - marszczę brwi.

- No wiesz - odgarnia moje włosy do tyłu - Kręcisz mnie - nachyla się chcąc pocałować moją szyję, ale natychmiast go odpycham.

- Odwal się - rzucam stanowczo - Nie dotykaj mnie.

- Bo co? Kto cię uratuje? Twój chłopak na wózku? Błagam cię - wybucha śmiechem.

- Coś ty powiedział?

- Głucha jesteś skarbie? - uśmiecha się krzyżując ręce na klatce piersiowej i opierając się ramieniem o ścianę - Chcesz robić za jego niańkę?

- Gówno cię to obchodzi - prycham.

- Wiesz co? Twoja niewyparzona buzia jest na maksa wkurwiająca, ale z drugiej strony jest to twój atut. Coraz bardziej mnie to w tobie pociąga - przygryza wargę.

- Żałosny dupek, daruj sobie - przewracam oczami.

- Zostaw tego kalekę, co on ci może dać? Albo chociaż wyskocz gdzieś ze mną od czasu do czasu, żeby się zabawić. Tylko seks. Ty mnie zadowolisz, ja ciebie, a dodatkowo zabiorę cię gdzieś na weekend, kupię ci coś ładnego... no nie daj się prosić.

- Jak możesz być takim sukinsynem? Sebastian był twoim najlepszym przyjacielem, idioto - wytykam go palcem.

- Właśnie, BYŁ - odpowiada z naciskiem - Ale olał mnie, do granic możliwości. A teraz? Jest inwalidą - parska - Karma wraca, moja droga.

- Nie wierzę - kiwam z niedowierzaniem głową - Jesteś zerem.

- Wcale nie, możesz się o tym przekonać. Zadbam o twoje potrzeby lepiej niż on. Wyobrażasz sobie seks z niepełnosprawnym chłopakiem? - dodaje prześmiewczo.

- Gdybym poszła z tobą do łóżka, pierwszy raz trafiłabym tam z kimś niepełnosprawnym - uśmiecham się złośliwie - Lub niepełnosprytnym, kto jak woli.

- Nie powiem, ale nawet mnie to bawi - odpowiada przez śmiech i oblizuje wargę - Myślisz, że on cię zadowoli w łóżku? Nawet mu nie stanie.

- Jesteś obleśny - krzywię się - i podły. Gówno cię to powinno obchodzić. Nie wiem czemu w ogóle z tobą rozmawiam, żegnam - rzucam i odchodzę, ten na szczęście nie próbuje mnie zatrzymać. Nienawidzę go.

Kilka minut później wychodzę z uczelni. W tym momencie dostaję telefon.

- Słucham? - odbieram zaskoczona, gdy okazuje się, że na wyświetlaczu widnieje numer mojego szefa z wytwórni.

- Witaj Zuza - słyszę w słuchawce.

- Dzień dobry.

- Wiem, że wróciłaś do kraju z powodu ważnych  spraw prywatnych, jednak mam dla ciebie inne wyjście.

- Zamieniam się w słuch.

- Co powiesz na współpracę na odległość? - proponuje.

- Poważnie? - uśmiecham się lekko.

- Poważnie. Wszystko co związane z utworami możesz załatwiać w studiu w Polsce. Później tylko prześlesz to na naszą pocztę, a my już zrobimy z tym co trzeba. Jedynym wyjątkiem jest płyta. Gdy będziesz już gotowa ją wydać, będziesz musiała się tu pojawić. To chyba nie jest problem raz na jakiś czas?

- Nie, oczywiście, że nie. Zgadzam się, dziękuję bardzo, naprawdę - odpowiadam z wyraźnym zadowoleniem.

- Nie ma za co, amerykanie już cię kochają, czas na resztę świata.

×××

Gdy wracam do domu jest już prawie 19. Przekraczam próg mieszkania, zdejmuję buty i przechodzę do salonu, a w tym momencie słyszę huk dobiegający od strony schodów.

Biegnę w to miejsce i zauważam Sebastiana na ziemi i przewrócony wózek.

- Wszystko okej? - pytam podbiegając do niego i klękając na jego wysokości - Nic ci nie jest? - podnoszę wózek i pomagam mu na niego wsiąść. Dopiero teraz zauważam łzy w jego oczach - Co jest?

- Chciałem wejść na górę. Bez windy. Na nogach. Chciałem sobie udowodnić, że to siedzi tylko w mojej głowie, że tak naprawdę wstanę na nogi, gdy tylko będę chciał. Niestety okazało się inaczej - pociąga nosem i wybucha płaczem, chowając twarz w dłoniach.

Boże... czuję się okropnie, że nie wiem jak mu pomóc, że nie umiem tego zrobić. Ile bym dała, aby chociaż trochę jego cierpienia wziąć na siebie. Serce mi pęka, gdy widzę jak cholernie boli go to wszystko. Mogłabym nawet posadzić się na tym wózku zamiast niego.

- Skarbie... - zaczynam półszeptem i przyciągam chłopaka do siebie, mocno go do siebie przytulając - Nie płacz, proszę...

- Przepraszam - szlocha przez łzy mocniej się we mnie wtulając - Masz rację, zachowuję się jak księżniczka.

- Nie chciałam tego powiedzieć, to ja przepraszam - wzdycham.

- Nie - podnosi na mnie wzrok - Zachowywałem się ostatnio okropnie wobec ciebie - przyznaje skanując mnie swoimi szklistymi oczami - Ale po prostu... to wszystko mnie przerosło Zuza... - jego głos ponownie się załamuje - Ja nie umiem sobie z tym poradzić.

- Musisz się nauczyć z tym żyć. Wiem, że to trudne, nawet nie wiesz ile bym dała, abym to ja była na twoim miejscu, nie mogę patrzeć jak się męczysz.

- O nie - odpowiada od razu - Nie mów tak nawet. Chyba by mi serce pękło, gdyby to ciebie dotknęło. Moje życie rozjebało się doszczętnie... mogę zapomnieć o karierze, o szybkich samochodach... o wszystkim tym, co naprawdę lubiłem.

- Nie musisz kończyć kariery - zauważam.

- Raper na wózku? Proszę cię.

- Myślę, że dojdziesz do tego momentu, gdy to stanie się dla ciebie już normalnością, po prostu przywykniesz, a wtedy... kto wie, co się stanie.

- Wątpię - wzdycha - Wybaczysz mi, że byłem takim dupkiem? - patrzy na mnie z żalem.

- Jasne - posyłam mu smutny uśmiech.

- Kocham cię - wyznaje, a ja czuję przyjemne uczucie. Dawno tego nie słyszałam - Mam tylko ciebie, jesteś dosłownie zawsze, nawet teraz... gdy jestem nieznośnym idiotą na wózku.

- Nie mów tak - zaciskuję uścisk na jego dłoni - Obiecaj mi coś - chłopak posyła mi pytające spojrzenie - Pójdziesz na rehabilitację, będziesz walczył i nie poddasz się. Obiecujesz?

- Obiecuję.

CRY BABY / WHITE 2115 [ZAKOŃCZONE]Место, где живут истории. Откройте их для себя