LXVI - Wybaczam ci

415 32 15
                                    



- Ludzie, jestem wykończony! - zaczął marudzić Naruto, idąc przez las, nadal trzymając Obito

- Przymknij się! Też nie mam łatwo! - skarżył się Dante, wskazując na nogę

- Że co proszę? Ciebie niesie Gaara, więc ciesz się, że nie musisz na tej złamanej nodze kuśtykać, dattebayo! - iskry nienawiści leciały w stronę mężczyzny wygodnie siedzącego sobie na piasku Kazekage, który tylko wzruszył ramionami i powiedział zwykłe „Hm"

W międzyczasie zdążyli dołączyć do nich Natsu oraz Lucy, którzy przywitali się bez słów, lecz samym skinieniem głową

- Zastanawia mnie jedna sprawa od pewnego czasu. - zabrał nagle głos Yagura - Gdzie są ogoniaste?

- To bardzo dobre pytanie! - przyznał zaciekawiony Roshi

- Wyczuwam, że rozdzieliły się z dziesięcio-ogoniastym, ale najprawdopodobniej jeszcze nie doszły do siebie. Pewnie jak się obudzą, przyjdą do nas. - zapewnił blondyn - Obudziłeś się? - zapytał, czując, że jego ciężar zaczyna się ruszać

- G-gdzie ja...

- Zaczekajcie chwilkę! - poprosił towarzyszy - Pamiętasz, co się stało, Obito? - zapytał, odkładając go na pozycję siedzącą

- J-ja... pamiętam... - powiedział, przykładając rękę do bolącej głowy od uderzających wspomnień i się skrzywił lekko, a reszta przyglądała mu się z nieufnością

- To dobrze. Zmierzamy do Konohy, dasz radę wstać? - oschle zapytał Sasuke

- Daj mu spokojnie dojść do siebie, dattebayo. - skarcił go Uzumaki

- Hm. - odwrócił się oburzony Uchiha

- Czy to w porządku? Powinienem tam zginąć. W Konosze nie będę mile widziany. Nigdzie nie będę. Zabiłem tylu ludzi... W tym twoich rodziców, mojego mistrza...

- Ja... - zaczął Naruto, ale przerwał mu nagły krzyk bólu wydobyty z ust Tobiego - Co jest? Obito!

Nagle mężczyzna ponownie zaczął się robić biały, a na czole powoli zaczęło wyrastać trzecie oko koloru czerwonego. Włosy także białego koloru wydłużały się, a sam poszkodowany siedział skulony, trzymając się rękami za głowę. Oczy wyglądały jakby powoli zaczęły tracić życie. W tym momencie Uchiha podniósł się nienaturalnie, niczym lalka, a wszyscy patrzyli się na to w osłupieniu. Dla Naruto i Sasuke świat jakby nagle zwolnił. Wszystko działo się tak powoli. Blondyn czym prędzej wstał i odskoczył, nie będąc pewnym czego się spodziewać.

- To niemożliwe! - wykrzyczał zaskoczony ciemno-włosy

- Przecież zapieczętowaliśmy Kaguye! - dodał Namikaze

- Po-mo-cy... - wydusił ledwo słyszalnie mężczyzna, wyciągając w ich stronę prawą rękę

- Szybko! - zawołał do Uchihy Uzumaki i pobiegli do Obito, ale tym razem nic się nie stało po dotknięciu, a potężna siła wyrzuciła ich w powietrze

Całą reszta zaczęła się powoli wycofywać. Wszyscy byli zmęczeni. Nie mieliby żadnych szans. Ta jedna myśl przeszła im po umyśle. Wszystkie uczucia zastąpił jedynie strach, którego nigdy wcześniej nie czuli. Mieli wrażenie, że są małymi dziećmi, które boją się nieznanego. Chcieli czym prędzej się gdzieś schować, tak jakby ich tam nie było. Mroczna energia zaczęła się wydobywać z mężczyzny, który jednak coraz bardziej zaczynał przypominać Kaguye. Wydawało im się, jakby stali tam całą wieczność, choć minęło parę sekund. Wreszcie niczym zbawienie, bohaterowie wkraczający w ostatniej chwili, z dymu wyszli wyrzuceni wcześniej w powietrze młodzieńcy. Naruto stał już w swojej złotej formie, natomiast w oku Sasuke widoczny był Sharingan. Czas wrócił do normy. W oczach Obito można było zobaczyć łzy. Ledwo słyszalnie poprosił:

- Zabijcie mnie.

Stali bez ruchu.

- Zabijcie mnie, puki możecie!

Nadal nic.

- Błagam was. Mam dość. Nie chcę nikogo już krzywdzić!

Stali.

Gdy już stracił nadzieję na wybawienie, blondyn ruszył z miejsca w kierunku jinchurikich. Mijając ich, stanął przed Ichigo.

- Pożycz mi to na chwilę. - wyciągnął rękę, a chłopak niepewnie podał mu poproszony przedmiot

Następnie ruszył do Tobiego. O dziwo nic go nie odrzucało. Tak jakby nie obawiało się zagrożenia.

Blondyn zrobił coś, czego nikt by się nie spodziewał. Przytulił mężczyznę i powiedział tylko dwa słowa: Wybaczam ci. Następnie miecz przebił jego serce, a z ust zaczęła wypływać krew.

- Dziękuję... - wyszeptał ledwo słyszalnie mu do ucha i z uśmiechem na ustach wyzionął ducha

Wszyscy przyglądali się temu w szoku. Nie dotarło jeszcze do nich, co się właśnie stało. Dopiero gdy Namikaze wyjął powoli broń i ostrożnie położył Tobiego na ziemi, ci przetworzyli informacje. Sakura rozpłakała się, jednocześnie upadając na kolana. Natomiast Lucy wtuliła się w Natsu.

- Zginął jako bohater, a co najważniejsze zginął jako człowiek. - powiedziała Yugito

Nikt nic nie powiedział, ale wszyscy się z nią zgodzili. Nie byli w stanie wydobyć z siebie ani słowa, ponieważ wiedzieli, że głos najprawdopodobniej by się złamał przy chociażby jednym dźwięku. Pragnął żyć, ale jeszcze bardziej pragnął już nikogo więcej nie skrzywdzić, pozbyć się nienawiści i zła.

- W takim razie powinien zostać pochowany z innymi bohaterami. - Sasuke podszedł do klęczącego Naruto i złapał go za ramię - Mam rację?

- Tak. - odpowiedział chłopak, budząc się z zamyślenia i wyciągnął zwój, aby przenieść w nim mężczyznę do domu

Do jego domu. Gdzie czeka na niego przyjaciel, towarzysz wielu misji, najlepszy kumpel, który do samego końca był po jego stronie, który był w stanie mu to wszystko wybaczyć, który mimo, że zobaczył go po złej stronie, to jednak ucieszył się w głębi duszy, że żywego. Jakież spotka do rozczarowanie, przepełni jego ciało smutek, że nie zdążył się tym życiem nacieszyć. Ileż łez przyjdzie mu wylać nad ponowną utratą bliskiej mu osoby. Obito miał jednak nadzieję, że i to mu wybaczy. W końcu przyjaciele sobie wybaczają. Ile lat musiało minąć, żeby i on to zrozumiał. Zdecydowanie za dużo. Jednak jeszcze kiedyś się spotkają. Gdy minie i jego kres życia i dane będzie im w końcu stanąć twarzą w twarz, zapyta go. Wie, że czeka ich wiele godzin rozmowy, ale nie obawia się tego. Będzie cierpliwie czekać. Niech jego przyjaciel czerpie jak najwięcej z życia. W końcu teraz musi żyć za nich dwóch. Odszedł z uśmiechem, ponieważ wie, że chociaż jedna osoba mu wybaczyła. Dane było mu odejść jako człowiek, zostać zapamiętanym jako człowiek. Nie jako narzędzie, ciało dla białego demona. To go uszczęśliwiło. Wprawdzie jego sen o byciu Hokage się nie ziścił, ale bardzo dobrze wie, kto spełni się w tej roli równie dobrze. Że też po śmierci wszystko zaczęło się wydawać takie wspaniałe. Kap, kap. Jakim cudem lecą łzy? Kap, kap. Jakim cudem otulają go ciepłe dłonie? Kap, kap. Odwrócił się do ukochanej i wtulił w nią. Kap, kap.

- Płacz. Nigdzie się stąd nie ruszam.

Kap, kap. Jakim cudem stał się nagle dzieckiem? Kap, kap. Nieważne. Wszystko straciło nagle znaczenie. Liczy się tylko to, że ona tu jest, że czuje jej ciepło, że może się w nią wtulić. Mimo, że wyrządził tyle zła, ona go nie odtrąca. Jak tylko łzy przestaną wypływać, opowie jej wszystko. Kakashi nie śpiesz się, chcę się nacieszyć tą chwilą jak najdłużej.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Powróciłam. Strasznie długo mnie nie było, wiem. Jeśli mam być szczera, to może nie tyle, że potrzebowałam przerwy, ale nie miałam sensownego pomysłu na ten rozdział. Każdy pomysł mnie nie satysfakcjonował. Czegoś mi brakowało. Nagle wczoraj o ok 23 miałam wizje. Wizja nowego rozdziału. Myślę sobie: na to właśnie czekałam. Nie chciałam zmuszać się do pisania, bo nie na tym to polega. Wiedział, że w końcu pomysł sam pojawi się w mojej głowie. I co myślicie? Opłacało się tyle czekać? Jest tu jeszcze ktoś wgl?

Dziewięcioogoniasty demonWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu