Ciężko.

589 40 6
                                    

"Maratonik 2/3"

-CO?

To było jedyne, co mogłem powiedzieć. Przeciesz my nie...o F**k. U niej. Rano. Już sobie przypomniałem. Ale ja nie jestem gotowy do zostania ojcem. Nawet nie jesteśmy... Nie oświadczyłem się jej. Cholera!

Podeszła do mnie czułkowa i już wyciągała rękę w moją stronę, kiedy to ją zatrzymałem.

-Zostaw mnie! Jam jest Loki z Asgardu, syn Odyna. Żądam, żebyście w czasie natychmiastowym zawieźli mnie do ukochanej!!!

BELINDA

-Tak? Skąd?

-Zaatakował statek, którym razem z Asgardczykami lecieliśmy na ziemię. Thor i Loki również. Widziałam na jego rękawicy już dwa kamienie. Fioletowy i niebieski, który dał mi Loki za uratowanie Thora.

-Co? Ten czarnowłosy kretyn wie co to jest litość? Trudno mi w to uwierzyć.

Wtrącił mi się Stark.

-To uwierz!

Po chwili zwrócił się do nas Strange.

-Stark. Choć na chwilkę na słówko.

Razem z Tonym, poszedł do wielkiego okna.

-Jestem Peter. Spiderman.

Podał mi dłoń. Przywitałam się.

-Belinda Victor. Miło mi młody.

-Jest Pani bardzo ładna...

-Dzięki Peter?

-Przepraszam. Wymsknęło mi się...

-Nie ma sprawy. Ty też, jak na 16 latka jesteś całkiem przystojny. Moja kuzynica pasowałaby do Ciebie. Lubisz Star Wars'y?

-Tak... Skąd Pani wiedziała?

-Tak mi się trafiło.

Uśmiechnęłam się do niego. Poczułam ponowne mdłości. Szybko pobiegłam gdzieś bardzo daleko, by zwymiotować. Znalazłam na szczęście mały, pusty karton, z którego mogłam skorzystać.

-Pani Victor. Wszystko w porządku?

Usłyszałam głos chłopaka. Nie mogłam mu odpowiedzieć poprzez pełną buzię wymiotów. Po jakimś czasie skończyłam, wytarłam buzię, o jakiś kawałek starej gazety i wróciłam do nich.

Niestety nie mogłam znaleść żadnej wody do opłukania ust. Wrócili do nas Tony i Stephen.

-I jak sytuacja?

Spytał Peter.

-Nic specjalnego. Tylko musiał mi Pan doktorem coś wytłumaczyć.

-Victor. Wszystko okej?

-Tak. Nie musicie się mną przejmować.

W chwili, kiedy udało mi się stanąć na równe nogi, niestety znów upadłam na ziemie z bólu. Podszedł do mnie Strange i dotknął mojego brzucha.

-Gdzie Ty ją macasz?

Spytał żartobliwie Tony.

-Może uda mi się znaleść przyczynę Twojego dzisiejszego, złego czucia. Widzieliśmy jak biegniesz zwymiotować.

Odparł.

-Od jak dawna jest Ci nie swojo? To znaczy, kiedy ostatnio zwymiotowałaś, prócz tego dnia?

Spytał lekarz.

-Ostatnio... Było to na statku kosmicznym, który uratował mnie, mojego chłopaka i Thora.

-Wiesz może, gdzie on jest? W sensie Thor.

-Niestety nie. Widziałam go ostatnim razem, kiedy wsiadał do mniejszej rakiety w poszukiwaniu innego kamienia nieskończoności. Tak mi się wydaje, bo ostatnio mówił, że musi to znaleść.

Przez chwilkę doktor był zajęty wyczuwaniem, co może mi dolegać. Nagle jego mina zrobiła się bardzo zmieszana.

-Co ostatnio jadłaś?

-Nie pamiętam. Jedynie piłam sok z cytryn i wodę. Coś nie tak?

-A kiedy ostatnio uprawiałaś sex?

-Nie myślisz chyba, że jestem w ciąży, CO?

-Niestety tak myślę. Nie, przepraszam. Ja to wiem na 100%!

-Co??

-Czuje jak się rusza. Lekko kopie.

-Jak to kopie???

Byłam w strasznym szoku.

-Przecież nie cały tydzień temu...

-Zabezpieczaliście się z jelonkiem??

Zażartował Tony. Ja popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem.

-Dobre pytanie.

Odparł Stephen.

-Nie pamiętam...

Zaczęłam próbować coś sobie przypominać. Niestety nic sobie nie przypomniałam.

-To jest jednak trochę nie logiczne. W ciągu, jak Ty to powiedziałaś "nie całego tygodnia" dziecko nie powinno w tak krótkim czasie JUŻ zacząć kopać.

-Może to przez ten napój...

Przypomniałam bo sobie.

-Jaki napój?

Dopytał się Peter.

-Dostałam od Thora pewien magiczny napój, który sprawił, że ja mogłaś stać się Bogiem, żeby szybko nie umrzeć.

-Wypiłaś go, zanim zaszłaś w ciążę?

-Nie.

-To oznacza, że dziecko pod wpływem pewnych substancji, urosło. Jego ciało, zaczęło dojrzewać.

Odparł Strange.

-Ale przecież Bogowie żyją cholernie długo i rosną tak samo długo. To nie miałoby sensu, skoro tak szybko To dziecko by urosło.

Wtrącił się do dyskusji Stark.

-Ma Pan rację.

Powiedział Peter.

-I co teraz? Nie dam razy pomóc Wam w walce z Thanosem, skoro ja co godzinę, będę wymiotować.

-Będziesz musiała się schować. Tak, żeby nie wyczuł twojej obecności....

-Schowasz się w kartonie i zostaniesz tam dopóki Thanos nie zginie.

Powiedział z uśmiechem Tony. Po chwili rozległ się bardzo mocny wstrząs. Cały ten "statek" kiwał się gwałtownie, to w lewo, to w prawo. Znów robiło mi się nie dobrze. Położyłam się na plecach i prubowałam uspokoić.

-Mały. Wszystko będzie dobrze.

Trzymałam się za brzuch i powtarzałam te słowa jak mantrę. Zamknęłam oczy i czekałam jedynie na uspokojenie się uderzeń przez dobre 10 minut.

Poczułam jak przejeżdzam z lewej na prawą i odwrotnie. Udeżałam o ściany statku. Kiedy po raz ostatni miałam się spotkać ze ścianą, poczułam jak ktoś trzyma mnie na rękach. Był to Iron Man.

Loki SMS "Przepraszam, To Chyba Pomyłka" AvengersWhere stories live. Discover now