#46

415 13 0
                                    

Święta Wielkanocne, a ja piszę o Bożym Narodzeniu 🌲🐇🐣❄⛄

I słucham świątecznych piosenek 😂👌

Nina

Wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w biały talerz z zastawy, którą moja mama zawsze wyciągała na większe uroczystości, takie jak na przykład właśnie ten wieczór. Tak, dziś był ten dzień, ta noc, kiedy wszystko podobno miało być piękne, kiedy wszystkie marzenia miały się spełniać, a wszyscy mieli być dla siebie życzliwi. Mieli...

Niecałe dziesięć minut temu z naszego domu wyszedł proboszcz Carey.

I to by chyba mówiło wszystko.

Jednak niekoniecznie. Bo mimo tej jakże dziwnej, ale chujowej sytuacji, okazało się jeszcze, iż Charles wyjechał do swojego dziadka na święta. Z obitą twarzą. Al zaraz po dziesiątej rano napisał mi, że mój "kochaś", jak to ujął, wraca "nawrócony", znów jak to określił. Napisał jeszcze, że życzy mi następnym razem mądrzejszych wyborów i w sumie, że to były jego życzenia świąteczne. Sama nie wiedziałam, w sumie dalej nie jestem pewna, co o tym myśleć. Alex zasłużył na moje obrażenie się czy raczej podziękowanie? W końcu to on go pobił, ale zaś z drugiej strony wytłumaczył po swojemu, że nie traktuje się tak swoich przyjaciół. Obronił mnie. Skleił choć w jednej setnej moje porozwalane serce. Jednak chyba powinnam mu była być wdzięczna, a nie przeżywać od kilku godzin, że moje życie posypało się i od piątku nie układa się nic. Dosłownie nic.

W piątek wieczorem Thomas zadzwonił do mnie, aby z czystą satysfakcją oznajmić mi, iż nasz, mój i Charliego, kiermasz nie zostanie odwołany, ale ktoś inny to przejmie, ale musimy dostarczyć mu wszystko, co zdołaliśmy zrobić na to właśnie przedsięwzięcie.

I wtedy widziałam go ostatni raz. Darcy przejęła kiermasz, szczęśliwa, że jest już praktycznie cały przygotowany, w końcu sama robiła do niego dekoracje, oraz że za samo stanie za stołem, dostanie dużo punktów na świadectwie.

Tak więc jest niedziela, około godziny siedemnastej, siedzimy wszyscy przy jednym stole, całą rodziną. Ja, zamyślona, bez żadnego entuzjazmu do czegokolwiek, ze złamanym sercem; mama, ubrana w jakże wytworną na tę okazję kreację, z uśmiechem przyklejonym do twarzy, szczęśliwa; tata, stonowany, zasmucony widokiem jedynej córki oraz zły, bo nie wie, o co mogło chodzić naszemu proboszczowi, ale i szczęśliwy z powodu mojego pojednania z dziadkami. No i dziadkowie. Tamta chwila była przełomowa. Piątek był przełomowy. Mogłabym nawet stwierdzić, że coś się skończyło, aby coś mogło zacząć. Charles się usunął na bok, a w jego miejsce weszli oni. Moi kochani, mój kochany dziadziuś. Siedzieli teraz z nami przy jednym stole i w spokoju czekali na podanie pierwszego dania, jakim miał być barszcz czerwony.

Kiedy w piątek zgodziłam się zostać w salonie, popełniłam jeden z większych błędów w moim życiu. Po raz kolejny pękło mi serce. Od czasu wypadku zaklinałam się na wszystko, że nie chcę ich znać, nie chcę mieć z nimi nic wspólnego; broniłam się rękami i nogami, aby nie oglądać ich bezwładnych ciał, aż w końcu przestałam odczuwać cokolwiek. Wtedy, w piątek... dziadek zaczął się poruszać. Poruszył na tyle moje zimne serce, abym mogła znów go pokochać i to sto razy mocniej. A teraz oboje, z babcią, siedzą z nami przy jednym stole i jak gdyby nigdy nic czekają na jedzenie, które sami zjedzą, bez niczyjej pomocy.

- Pomódlmy się najpierw - na dźwięk głosu ojca podniosłam wzrok znad pustego talerza. Trzymał w rękach książkę, która za pewne była Pismem Świętym. Wstał w krzesła, więc uczyniliśmy to samo. Oczywiście dziadek z babcią nadal siedzieli na swoich miejscach, ale od nich się tego nie wymagało. Ojciec otwarł księgę na odpowiedniej stronie i zaczął czytać: -
W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. (...) I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania”.
Oto słowo Boże.* - ojciec zamknął Pismo Święte, po czym złożył ręce do modlitwy i zaczął odmawiać Ojcze Nasz. Matka dołączyła się do niego, a zaraz za nią babcią wydała z siebie cichy pomruk. Po moim policzku spłynęła samotna łza, a dziadek, który siedział tuż obok mnie, położył swoją dłoń na moim ramieniu. Czując jego dotyk, objęłam jego szyję i wtulając się w jego siwe włosy, rozpłakałam się na dobre. Wróć, ryczałam jak bóbr, pełni świadoma, jaki popełniłam błąd trzy lata temu, jak i trzy miesiące temu.

Charles

Siedziałem jak struty. Nie potrafiłem nic przełknąć, co chwilę czując na sobie wzrok własnego dziadka oraz odczuwając piekielny ból pod lewym okiem. Alex wydawał się być chuderlawym blondaskiem, a tak naprawdę jego cios był dużo mocniejszy od tego Louisa, który zaś przerastał go nie tylko wzrostem, ale i niegdyś siłą. Zastanawiało mnie, czy to Lou zmarniał ostatnimi czasy, czy może Alex tylko stwarzał pozory grzecznego, ułożonego chłopczyka. Nina wspominała kiedyś, że blondyn ma zamiar pójść na prawo, więc stąd może jego walka o jej dobro, ale siła? Przecież on by mnie powalił, jakby się bardziej zamachnął.

- Myślisz, jak się stąd wydostać do swojego pokoju czy może, skąd twój napastnik miał tyle siły? A może, dlaczego ta dziewczyna okazała się być inna?

Podniosłem wzrok na dziadka. Miałem wrażenie, że czytał w moich myślach. Patrzył na mnie w skupieniu, ale żyłka z prawej strony czoła świadczyła o jego zdenerwowaniu, aniżeli spokoju. Podparł zaciśniętą dłonią brodę, nadal patrząc, tym razem jednak lekko mrużąc oczy.

- Czego ty oczekiwałeś? Że będziecie mogli nadal się spotykać, okłamując wszystkich po kolei? Gdzie Ty masz rozum? Przecież ona ma przyjaciół, na plebani są inni księża, cała szkoła młodzieży. Tyle ludzi! Wiesz, co zrobiłeś? Wiesz, na co naraziłeś biedne Jackson, tamtejszego proboszcza, dyrektora szkoły, jak i również mnie samego? Myślałeś o kimkolwiek spotykając się z tą dziewczyną? No powiedz. Myślałeś?! - dziadek rzucił łyżkę, którą trzymał w dłoni, na stół, na dźwięk której nawet nie zareagowałem.

- Myślałem - odparłem łagodnie, patrząc cały czas prosto w oczy dziadka - o sobie. Myślałem o Ninie, która pragnie mnie równie mocno, co ja ją. Myślałem o jej szczęściu, o jej zaspokojeniu. Bo na tym polega szczęście, prawda? Zaspokojenie drugiej osoby to radość, nie mam racji? - uniosłam brwi, czekając na odpowiedź dziadka.

- Znam ją. Ale znam i Ciebie. Ona taka nie jest. To dobra dziewczyna, która pogubiła się w życiu. To ty jej naobiecywałeś gruszek na wierzbie. Namotałeś w głowie. Pokazałeś to, co zakazane.

- Winisz mnie? Sama brała, sama tego chciała. Znałeś ją góra dwa dni, a mówisz, jakbyś wychował ją od małego!

- Do cholery, jesteś księdzem! - starszy wstał z impetem z krzesła, które przewróciło się w skutek siły dziadka. - Powinieneś dawać przykład, a nie rozglądać się za dziewczynami! Miałeś swoją szansę, która za niedługo będzie rodzić małego Wilsona. Mógł to być kolejny Carlton, ale nie, bo tobie zachciało się sutanny! Cholera, Charles! Shańbiłeś własną rodzinę, nazwisko, miasteczko, własną osobowość... jak myślisz? Kto teraz poda mi rękę w kościele? Kto zaprosi na coroczny festyn? Myślisz Ty w ogóle?

Po policzkach dziadka zaczęły spływać samotna łzy. Nie pamiętałem takiego widoku. Nigdy chyba nie widziałem, aby dziadek kiedykolwiek płakał. Zawsze sobie wyobrażałem, że będzie płakał, kiedy będzie prowadził Laylę do ołtarza, przy którym ja będę na nią czekał, razem z Louisem, który będzie robił za drużbę. Tak sobie tylko kiedyś wyobrażałem... A teraz płakał, bo ja zhańbiłem rodzinę.

- Margo zawsze Cię kochała. Ona Ci pomoże - dodałem ciszej, po czym wstałem i wyszedłem z domu, cicho zamykając za sobą drzwi. Narzuciłem kaptur na głowę i wychodząc na chodnik, skręciłem na lewo. Tym razem nie chciałem nawet przypadkiem natknąć się na Laylę ani nikogo z jej bliskiego otoczenia. Mimo że była pora, kiedy wszyscy jedli Wigilię, a na polu było około minus piętnastu.

* fragment z ewangelii według św. Łukasza

Hm no to więc tak no 😂 chyba przestałam lubić postać Charliego, jednak pisze mi się lepiej o nim niż o Ninie. Trochę dziwne 😏

...jednakże gdy Cię długo nie oglądam, czegoś mi brak, kogoś widzieć żądam...

Tak mi się tylko przypomniał ten fragment 😂

Rozdział trochę świąteczny, mimo aury, którą w nim stworzyłam, ale u nas święta Wielkanocne ⛄🐣🐇 Tak więc życzę Wam Kurczaczki spokojnych, ale i radosnych świąt oraz mokrego (już dziś) Śmingusa Dyngusa 😎☔💧

Tereska x

Nowe ZasadyWhere stories live. Discover now