#7

799 27 3
                                    

Sprawdzony i myślę, że kolejnych rozdziałów już nie będę musiała poprawiać.

Charls

Odłożyłem telefon na biurko uprzednio upewniając się, że kładę go w należytym miejscu. Byłem w takim szoku, że nie pamiętałem nawet, jak się nazywam i dlaczego w ogóle znajduję się w tym pomieszczeniu. Dopiero ciche, acz stanowcze chrząknięcie pomogło mi wrócić do rzeczywistości. Thomas stał jakieś dwa metry ode mnie, opierając się o futrynę drzwi do kuchni. Patrzył na mnie wyczekująco, ale nie byłem w stanie wykrzesać z siebie choćby słowa.

- Zgodziła się? - ponaglił mnie na wpół łysy brunet. W odpowiedzi pokiwałem głową, bo tylko na tyle było mnie stać w tej chwili. Jednak Thomasowi chyba to nie wystarczyło, bo miał nietęgą minę. Przestraszyłem się, że mógł sobie coś o mnie pomyśleć, że się domyślił moich myśli.

- Coś nie tak?

- Nie, po prostu... - Boże, pomóż. - Nie sądziłem, że ktoś jednak zgodzi się nam pomóc. No wiesz, nie jestem bardzo przekonujący - wykrzywiłem twarz, udając jak najbardziej nieudolnego i Thomas chyba wziął to na serio. Nabrał się idiota.

- Wiem - wyszczerzył się w uśmiechu, znajomym tylko sobie. - Dlatego sam sobie poradzisz z tą Niną i poćwiczysz siłę przekonywania. To straszna dziewczyna. Jeśli w ogóle można ją tak nazwać. Bo która dziewczyna zachowuje się jak chłopak? Albo raczej - chłopaczysko? Nie ma w sobie tej delikatności, subtelności, nic, co mogłoby świadczyć o płci pięknej. No, może poza jej urodą, ale dla nas nie ma to znaczenia. Prawda, Charlie?

Zmierzyłem go wzrokiem. Jak śmiał obrażać Ninę? Nie znał jej, a poza tym... był księdzem, do jasnej cholery. Czy w ogóle księdzu wypada obrażać i oskarżać bezpodstawnie obce osoby? I, w ogóle, jak mógł nazwać mnie C h a r l i e?! Kto mu pozwolił? Z miejsca zmieniłem o nim zdanie. Tydzień temu wydawał się być przyjaznym, miłym i nieszkodliwym księdzem, jak i kolegą, a teraz pokazał swoje prawdziwe oblicze. Dobra, rozumiem, że Nina nie jest idealną osobą, zadaje się z tym całym Loganem, Casprem i całym szemranym towarzystwem, ale nie oznacza to, że już trzeba o niej gadać same złe rzeczy. No ludzie! Trochę sprawiedliwości.

- Czyli, co dokładnie mam robić? - stwierdziłem, że przełknę dumę i honor, ale jeśli jeszcze raz obrazi Ninę, bądź zrobi coś nie tak względem mnie, ostro tego pożałuje.

- Musisz ją okiełznać. Uwierz, że nie bedzie łatwo - uśmiechnął się chytrze pod nosem, uświadamiając mi tym, że jego pogoda ducha, jak i życzliwość, była tylko przykrywką jego prawdziwego j a. - Masz do grudnia czas. Po świętach dyrektor zadecyduje, czy wyleci ze szkoły, czy zostanie i dokończy ten rok. Ale to tylko od niej będzie zależało - oznajmił, po czym odwrócił się na pięcie i wyparował z kuchni, jakby go tu nigdy nie było. Jedynym śladem świadczącym o jego obecności był telefon, który podał mi, kiedy zadzwoniła Nina. Tylko do niego miała numer, albo raczej jej ojciec, i tylko tak mogła dać znać, że zgadza się wziąść udział w tym durnym kiermaszu. Ale, jeśli dobrze mi się wydaje, Thomas umył ręce od całej tej akcji, zostawił wszytko na mojej głowie, włącznie z Niną i jej rzekomą niesubordynacją.

*

Thomas zasiał w mojej głowie ziarno niepewności, niezrozumienia. Nasza rozmowa z wczoraj na początku wydawała mi się nie na miejscu, sądziłem, że źle ocenił Ninę, że jej nie znał. Ale tak naprawdę to ja jej nie znałem. Byłem tutaj dopiero tydzień, a wyobrażałem sobie nie wiadomo jakie rzeczy, broniłem jej, usprawiedliwiałem, a prawda była taka, że była jedną z nich. Siedząc na stołówce w towarzystwie Margaret, nauczycielki od matematyki, miałem pełen obraz prawdziwej twarzy Niny. Brunetka siedziała jakieś trzy stoliki od nas w najlepsze rozmawiając albo raczej przekrzykując się nawzajem ze swoimi kolegami, przy okazji nie będąc świadomą obserwacji. Od dziesięciu minut przyglądałem się jej pięknej postaci, ale za cholerę nie mogłem wyzbyć się z głowy słów Thomasa. Jego słowa praktycznie pokrywały się z obrazem, który miałem przed sobą. Wszytko się zgadzało, nawet to, że jej uroda była idealna.

Byłem na siebie zły, że uwierzyłem w jej niewinność. "Odpuść Logan". Te dwa słowa zauważyły na mojej opinii o niej, a teraz... Teraz sama je zniszczyła. Nawet słowa Thomasa bez pokrycia nie były w stanie tego zrobić. Jednak teraz, teraz się przekonałem na własne oczy i po raz kolejny dałem się zawieść. Powinienem się nauczyć, że zaufanie buduje się latami, a nie jednym słowem. Powinienem się, do jasnej cholery, tego nauczyć. Zwłaszcza po... sytuacji sprzed trzech lat.

- To dobra dziewczyna - usłyszałem nagle obok siebie, przez co prawie podskoczyłem na swoim miejscu. Spojrzałem na drobną farbioną blondynkę.

- Co?

- Nina Mils. Zadaje się z chuliganami, a nawet psuje krew księżom, ale to dobra dziewczyna - podążając za wzrokiem Margaret, spojrzałem na brunetkę. - Pewnie przekonałeś się już, że nie jest z nią tak łatwo - zaśmiała się, a ja tylko skinąłem głową. - Uczę ją matematyki. Ma dobre oceny, jest pomocna i sympatyczna. Byłyśmy też razem w pierwszej klasie na wycieczce kilkudniowej. Wiadomo, że nikt nie jest idealny, ale ona naprawdę nie jest zła - spojrzała teraz na mnie, przez co lekko się speszyłem. Nie prosiłem ją o zwierzenia, ale byłem jej jednak wdzięczny. Przynajmniej mogłem poznać opinię osoby postronnej, a nie, jak dotąd, polegać tylko na własnych obserwacjach i zdaniu Thomasa. Zdziwił mnie jednak fakt, że z własnej woli Margaret zaczęła rozmowę.

- Dlaczego mi to mówisz?

- Zauważyłam, że zwróciłeś na nią uwagę - To aż tak widać?! - Ludzie gadają, a to nie fajnie świadczy o młodym księdzu. - pochyliła się nade mną, ściszając tym samym głos. - Wiesz, że jak ktoś coś za dużo dopowie to będziesz miał kłopoty?

Wyszczerzyłem oczy. Tak, byłem świadomy konsekwencji, jakie ponosił nauczyciel, a już zwłaszcza ksiądz, kiedy wchodził w relację bliższą, aniżeli uczeń-nauczyciel, ale, na Boga, nie miałem zamiaru, aby moje myśli wyszły kiedykolwiek na światło dzienne. Podjąłem tą decyzję już dawno temu, wstepując do seminarium, a potem zgadzając się na nauczanie w liceum.

- Umiem myśleć, Margaret. Nie pokusiłbym się o taki ruch w mojej sytuacji. Nie jestem, aż tak głupi, za dużo bym stracił. Zresztą, czy wyglądam na takiego?

Margaret w odpowiedzi pokiwała tylko głową. Zaskoczyła mnie tym, bo, kurde, nie spodziewałem się takiej bezpośredności z jej strony. I... Serio?!

- Naprawdę?

- Jesteś przystojny i na pewno któraś z uczennic już zwróciła na Ciebie uwagę. Zwłaszcza, że nie masz dziś na sobie sutanny - zauważyła Margaret, a ja machinalnie spojrzałem na swój ubiór. Faktycznie nie założyłem dziś tej przeklętej sukienki, no ale nie miałem takiego przymusu. Było wygodniej, a poza tym... sam nie wiem, chciałem zwrócić uwagę Niny?

Boże, przecież to przeczyło moim własnym słowom.

Podniosłem wzrok, który automatycznie padł na wprost na stolik brunetki. Akurat odwróciła się w moją stronę. Patrzyła na mnie i lekko ledwo zauważalnie się uśmiechała. Odwzajemniłem jej gest, mając tym samym nadzieję, że blondynka obok straciła ochotę na dręczenie mnie dalej oskarżeniami i odwróciła się, a wtedy Nina, jakby zdając sobie sprawę z całej tej dziwnej sytuacji, szybko odwróciła głowę w stronę Alexa. Dałbym sobie rękę uciąć, że zauważyłem rumieniec na jej lewym policzku.

Cześć robaczki! 😂

Nowe ZasadyOnde histórias criam vida. Descubra agora