#43

511 16 1
                                    


Charls

Ostatnie kilka dni były wprost jak wyjęte z jakiejś bajki. Brakowało tylko kicających zajączków i chasających jednorożców. Wszystko było idealne, Nina była radosna, a ja szczęśliwy. Thomas wydawał się być zadowolonym, że Nina przeszła taką przemianę i to właśnie dzięki mnie, a jednocześnie cieszył się, że odbędzie się świąteczny kiermasz. Tyle że fajnie byłoby, jakby nasze spotkania były stricte do kiermaszu, a nie, jak do tej pory, zaczynały i kończyły na pieszczotach. Nie narzekałem, ba! byłem nawet prze szczęśliwy, że to tak wyglądało, że Nina okazała się tak idealną dziewczyną, od której ciała, bądź co bądź, potrafiłem się już uzależnić. Jednak kiermasz musiał się odbyć, a my tak naprawdę nie mieliśmy nic. Brunetka zawsze podczas "spotkań" wspominała, że musimy coś w końcu zrobić, bo to już za kilka dni, ale za każdym razem zbywałem ją, całując kolejny centymetr jej ciała.

I tak minęły dwa tygodnie, intensywnie, a czasem i leniwie, spędzając wspólny czas. Kilka dni musiałem poświęcić tylko na jej całowanie, bo oczywiście musiała dostać okresu. Nie mogłem narzekać, bo przecież cały czas była obok mnie, była ze mną, odwzajemniała każdy gest. Było cudownie i pragnąłem, aby było tak już zawsze. Trochę przypominało mi to moją relację z Laylą. Zakazane uczucie, które pojawiło się znikąd, zawładnęło naszymi ciałami i pochłonęło nas do reszty. Wyciągało z nas każdy możliwy gram siły, a gdy już się zregenerowaliśmy, wracaliśmy do pieszczot. To było uzależniające. Pragnąłem Layli, ale jej było cały czas za mało i szukała więcej u innych. Każdy z nas dostarczał jej wszystkiego, czego pragnęła. Kiedy już było to dla niej normalnością - ja przestałem się liczyć. Dlatego też teraz starałem się jak mogłem, aby Nina ode mnie nie odeszła. Chciałem, aby czuła, że tylko ja ją mogę zaspokoić, że to ja jestem tym numerem jeden, że to mnie potrzebuje. Wiedziałem, że jeśli przystopuję, to Nina znajdzie sobie inny obiekt, że znów przestanę się liczyć. Tak naprawdę to nasza bliższa relacja mogłaby się skończyć już jutro. W dniu kiermaszu. Nie będzie już pretekstu, aby się spotykać. Nie będę musiał już jej okiełznywać, bo do świąt miałem na to czas. Nie będzie już jak pogłębiać naszego uczucia.

Chciałem, aby ona też to czuła. To, co ja. Pragnąłem jej jeszcze bardziej niż Layli. Pokochałem jej ciało, jej dotyk, a nawet głos, gdy cicho pojękiwała. Może to chore, ale potrzebowałem jej ciała, aby przetrwać. Uzależniłem się i wiedziałem, że jestem już stracony.

- Szczęść Boże - usłyszałem dźwięczny głos Niny, gdy zobaczyła Thomasa. Ten jej tylko odmachnął ręką z uśmiechem na twarzy. Od jakichś dwóch tygodni była zadziwiająco miła dla niego i praktycznie wszystkich nauczycieli i coś czułem, że Alex miał z tym coś wspólnego. Być może powiedział jej o naszej rozmowie i może właśnie to zapoczątkowało nasze zbliżenie, więc spokojnie mogłem go za to do końca życia po stopach całować. Uratował Ninę i byłem mu wdzięczny.

Tom wszedł na plebanię, a my skręciliśmy w stronę salki. Codziennie tam chodziliśmy, a Thomas codziennie uśmiechał się, gdy widział nas razem tam idących. Cieszył się, że kiermasz się odbędzie i to pewnie z pompą, wierzył, że Nina została "uzdrowiona", a moje powołanie okazało się prawdziwe. Dawałem mu tą satysfakcję, chciałem, aby choć na chwilę we mnie uwierzył. A potem... potem będzie już mógł sobie o mnie myśleć, co tylko będzie chciał.

Od razu po wejściu do środka, zakluczyłem drzwi, położyłem swoją teczkę na jakiejś ławce i przywarłem do ust Niny. Z początku odwzajemniła pocałunek, ale gdy chciałem go pogłębić, delikatnie oderwała się ode mnie. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, na co wzruszyła ramionami.

- Jutro jest kiermasz. Nie mamy praktycznie nic - odezwała się pewnym głosem, który nie znosił sprzeciwu. Poczułem się jak bezpański kundel, który musiał słuchać nowego pana. Nie podobało mi się to, przypomniało mi kiedyś. Nina, jak gdyby nigdy nic, usiadła na ławce i wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni szarych spodni. Stałem zrezygnowany, bo już nic nie mogłem poradzić na to, że brunetka miała stuprocentową rację. Kiermasz był następnego dnia, a my na prawdę nie mieliśmy kompletnie nic, poza spisem jadłospisu, którego, bądź co bądź, nie miał, kto ugotować. - Rozmawiałam ostatnio z Darcy - uniosłem brew na dźwięk imienia dziewczyny - serio? Uczysz ją, jest w pierwszej klasie - zrobiła minę, jakby coś ją przejechało, a ja tylko parsknąłem.

Nowe ZasadyWhere stories live. Discover now