seventy-seven

3.1K 247 114
                                    

Louis obudził się, a w sypialni było już kompletnie jasno. Zdziwił się, że nie został obudzony przez dzieci, tym bardziej kiedy spojrzał na zegarek, który wskazywał kilka minut po dziewiątej. Dawno już nie spał tak długo.

Zmarszczył brwi i przymknął jeszcze na chwilę oczy, nim wstał na równe nogi i spojrzał na łóżeczko, gdzie powinny być dzieci, jednak ich tam nie było.

Jego oddech przyspieszył, bo przecież Harry dziś pracuje. Dosłownie wypadł z sypialni i zbiegł na dół. W kojcu, który znajdował się w salonie też nie było bliźniaków, przez Louis miał już łzy w oczach, a jego ręce trzęsły się.

- Louis? -Styles wyszedł z kuchni, przez odgłos zbiegania po schodach.

- Harry? Gdzie Charlie i Logan? - nogi miał jak z ołowiu.

- Ej, ej - podszedł szybko do szatyna i złapał go w pasie - Spokojnie, Ziall się nimi zajmuje... - wyjaśnił powoli.

- Czemu? Boże Harry, wiesz jak się wystraszyłem nie widząc ich w łóżeczku? - oparł czoło o klatkę piersiową bruneta.

- Przepraszam - pocałował go w czoło - Dawno nie mieliśmy chwili dla siebie i zabieram cię na randkę.

- Serio? - przetarł oczy dłonią.

- Mhm, muszę dbać o swojego narzeczonego - pocierał drobne plecy.

- I mamy caaaały dzień dla siebie? - upewnił się.

- I noc z porankiem - mruknął sugestywnie, ściskając jeden z pośladków szatyna.

- Myślisz, że Zayn i Niall poradzą sobie z nimi? - niebieskooki starał się ignorować stado motyli w brzuchu.

-Muszą, za parę miesięcy będą mieli własne dziecko - odsunął się od Louisa i spojrzał na jego ubiór - Musisz się naszykować i jedziemy - cmoknął.

- Jak mam się ubrać? - spytał.

- Wygodnie, skarbie - Odruchowo spojrzał na posłanie psa, ale ten też był u Zialla.

- Znając ciebie nie powiesz mi gdzie jedziemy? - spojrzał na Harry'ego.

- Nigdy - jego oczy niebezpiecznie zabłyszczały.

Louis wziął szybki prysznic, po czym ubrał czarne rurki i do tego dość luźny sweter, który bardzo możliwe, że należał do Harry'ego.

Styles w tym czasie włączył alarm i pozamykał wszystkie okna, jak i drzwi.

Louis czym prędzej zajął miejsce pasażera w aucie, był podekscytowany na niespodziankę bardziej niż niejedno dziecko mogłoby być.

- Jak tyłek, nie boli? - spytał, nim wyjechał i zamknął bramę pilocikiem.

- Nah. - machnął ręką szatyn. - Bywało gorzej.

- Czeka nas dłuższa podróż - zaznaczył Harry.

- Zatrzymamy się chociaż po śniadanie? - upomniał się młodszy.

- Księżniczka głodna? Tak, zatrzymamy się w miłej, mało znanej restauracji - przez chwilę spojrzał na młodszego, jednak szybko wrócił wzrokiem na jezdnie.

- Jak wilk. - przeciągnął się na fotelu - Jak długo będziemy jechać?

- Koło piętnastu minut do restauracji - powiedział po chwili ciszy.

- Okej, a później? - dopytywał szukając jakichkolwiek wskazówek, gdzie mogą jechać.

- Koło dwóch godzin - mruknął i skręcił w ulice prowadzącą do ich pierwszego punktu.

Harry Styles or Harry StylesWhere stories live. Discover now