forty-seven

3.8K 304 194
                                    

To był trzeci dzień Louisa w rodzinnym domu i drugi poranek z rzędu spędzony nad toaletą. Był na prawdę wyczerpany i nie wyspany. Wczorajszą sprawę zrzucał na zatrucie, ale wczoraj jadł już lekko, a nudności nie chciały go opuścić.

Pragnął mieć przy sobie Harry'ego, ale ten po ich krótkich wakacjach musiał wrócić do przeglądania się pracom na miejscu budowy.

- Lou kochanie? Wszystko w porządku? - drzwi się uchyliły i pojawiła się Jay.

- Jest dobrze - westchnął z wymuszonym uśmiechem i wstał z podłogi, by przepłukać swoje usta.

- Jesteś pewny? Nie chcesz lekarza? - kobieta dopytywała dalej, była zmartwiona.

- Nie... J-Ja myślę, że wiem co mi jest... - zagryzł wargę, czasem zapominali z Harrym zabezpieczenia, ale rzadko się to zdarzało.

- Oh. - zrozumiała o co chodzi - Może połóż się jeszcze na chwilę, a ja pójdę do apteki dla ciebie? Jesteś bardzo blady.

- D-Dobrze - skinął niepewnie głową - Dziękuję mamo - dobre było mieć oparcie w mamie. A Jay mu bardzo dużo go dawała.

- Dzwoń jeśli byłoby coś nie tak. - poprosiła, opuszczając łazienkę.

Louis podtrzymując się ściany poszedł do swojego starego pokoju, gdzie się położył. Nawet nie zorientował się, kiedy zasnął, bo po, dla niego dosłownie chwili obudziła go delikatnie Jay, trzymając w ręku kubek gorącej herbaty.

Usiadł i z wdzięcznym uśmiechem napił się cieczy z kubka.

- Czujesz się lepiej? - przeczesała włosy syna.

- Po drzemce tak - skinął i nie potrafił iej spojrzeć w oczy, bo bał się co może ona teraz o nim myśleć. Przecież uważała, że za krótko są z Harrym na przeprowadzkę... A dziecko?

- Mam dla ciebie testy, zrób jeden i drugi później, oczywiście kiedy będziesz gotowy. - powiedziała spokojnie - Chcesz żebym zadzwoniła po Harry'ego?

- Nie mamo - pokręcił głową - Hazz ma teraz dużo pracy, zresztą planowo za dwa dni wracam do niego.

- W porządku, jeśli chciałbyś porozmawiać to będę w salonie. - uśmiechnęła się i skierowała do wyjścia.

Louis przez pewien czas przyglądał się opakowaniom, nim ociężale wstał i wziął je do ręki. Poszedł do łazienki i po 15 minutach postawił dwa testy na pralce. Dopiero za dwadzieścia minut dowie się prawdy.

- Lou? -  szatyn usłyszał wołanie z korytarza.

- Tak Erni? - umył ręce i wyszedł z łazienki, na jego ustach igrał figlarny uśmiech. Nie chciał dać po sobie poznać, że właśnie waży się nad nim jego przyszłość. A konkretnie dwa testy.

- Pobawisz się że mną? Dziewczyny są dziwne. - naburmuszył się chłopiec.

- Mas rację, mężczyźni muszą się trzymać razem - smyrnął chłopca w nos - to co chcesz robić?

- Puzzle! W moim pokoju! Chodź Lou. - złapał brata za rękę.

Tomlinson bez słowa poszedł za chłopcem i zaczął się z nim bawić, kompletnie zapominając o testach ciążowych. Z dobrej zabawy wyrwał go dopiero dzwonek jego telefonu, zmarszył brwi widząc kto dzwoni.

-Harry? - odezwał się niepewnie, odbierając połączenie. Wstał i wyszedł z pokoju. Mówiąc bratu by bawił się dalej sam.

- Jesteś u swojej mamy tak? - upewnił się.

- No tak - wywrócił czule oczami i oparł się o ścianę - Coś się stało?

- Czy jest coś o czym chciałbyś mi powiedzieć? - pytania Harry'ego były konkretne.

Harry Styles or Harry StylesWhere stories live. Discover now