seventy-six

3.4K 269 36
                                    

Mimo tego, że drzemka Louisa nie była długa, to była dla niego zastrzykiem energii na resztę dnia. Obudził się przez płacz Logana, któremu - ku nieszczęściu szatyna - trzeba było zmienić pieluchę.
- Piękny chłopiec, brudna sprawa - zmarszczył nos i przebrał pieluszkę synka.
Usłyszał samochód wjeżdżający na podjazd i nie mógł być to nikt inny jak Harry.
- Idziemy przywitać tatusia? - wziął Logana na ręce i ułożył przy swojej klatce piersiowej.
Harry kaszlnął, gdy wchodził do domu, szedł lekko zgarbiony przez ból w klatce piersiowej, a dokładniej w żebrach. Louis zszedł na dół wesoło zagadując dziecko, miał nadzieję że jego narzeczony dobrze zniósł trening z Liamem.
- Hej skarby - wysilił się na uśmiech Harry, zamykając za sobą drzwi.
- Hej. - młodszy zmierzył go poważnym wzrokiem - Wszystko okej?
- Idealnie - zakaszlał.
- Nie byłbym tego taki pewien. - westchnął szatyn odkładając syna do kojca w salonie - Pójdę po Charliego i porozmawiamy.
- Loueh, skarbie nic się nie dzieje - westchnął i usiadł na kanapie blisko kojca.
Młodszy tylko pokręcił głowa i po chwili wrócił z drugim chłopcem, którego położył do tego samego kojca. - Więc? - założył ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Em, naruszone żebro? Nie obyło się bez wizyty w szpitalu? Ale to był wypadek, skarbie - potarł ręką kark, patrząc na swojego narzeczonego
- Szpital? Czemu ja nic i tym nie wiedziałem. - Tomlinson starał się zachować spokój.
- Komórka mi padła - wytłumaczył opanowany, spoglądając co jakiś czas na dzieci.
- Wiedziałem, że to się źle skończy. - ścisnął nasadę nosa.
- Przewidziałeś to - pokiwał głową - Po prostu Liam za mocno uderzył.
- A co jeśli uderzyłby jeszcze mocniej? Pomyślałeś o tym Harry? - mimo wszystko w głosie niebieskookiego słychać było troskę.
- Nie, nie zrobiłem tego... Nie spodziewałem się, że Li ma tyle siły w łapach.
- Co ja mam z tobą zrobić? - westchnął.
- Kochać? Tak jak ja kocham ciebie i dzieci - mruknął i poprawił się na siedzisku.
- Kocham cię Haz, ale to było dość nieodpowiedzialne. - stwierdził.
- Pierwszy raz się coś takiego stało i ostatni - przysiągł patrząc wprost w niebieskie oczy.
- Mam nadzieję. Co powiedzieli w szpitalu?
- Nic konkretnego, muszę się oszczędzać przez kilka dni i mogę brać przeciwbólowe, jeśli ból nie minie do tygodnia, mam znów tam wrócić - poklepał miejsce koło siebie, by Louis usiadł.
- Myślę, że mamy jakaś maść chłodząca w lodówce. - opadł na kanapę tuż obok Harry'ego.

- Mamy, mamy - skinął i objął ręką mniejsze ciało - Jak się czujesz?
- Ze mną wszystko w porządku, miałem drzemkę. - odparł.
- To dobrze - pocałował go w czoło, ignorując ból - Myślałeś już nad miejscem, gdzie powiemy sobie " tak"?
- Nie mam szczerze pomysłu, ale musimy wybrać coś praktycznego, z miejscem na imprezę i ewentualnym noclegiem dla gości. - mruknął.
- Preferujesz gorące kraje, czy takie jak nasz kochany Londyn? - masował bok szatyna.
- Zdecydowanie Londyn, chce żeby rodzina przyjechała bez żadnych problemów. - stwierdził Louis.
- No dobrze - zastanawiał się chwilę, nim zadał kolejne pytanie - Chcesz duży, czy wyłącznie rodzinny ślub?
- Myślę, że rodzina i przyjaciele. Myślisz, że uda nam się utrzymać to poza mediami? - spytał z nadzieją.
- Zrobię wszystko, by tak było - przysiągł, kładąc mniejszą dłoń na swoim sercu.
- Nie wierzę, że to tak szybko się dzieje. - uśmiechnął się pod nosem młodszy.
- Prawda? Ale mimo wszystko, odpowiada mi to tempo - wyznał, a na jego ustach igrał zadowolony uśmiech.
- Tak mi też. - szatyn oparł się o narzeczonego.
Harry zdusił jęk i przytulił delikatnie swojego malucha - A w jakiej części roku, chcemy to zrobić?
- Szczerze jest mi to obojętne, mógłbym wyjść za ciebie nawet jutro. - stwierdził.
- Nie kuś skarbie, bo jestem skłonny zabrać cię i zrobić to. Nie potrzebni mi są ludzie i przepych.
- Trzeba zobaczyć na kiedy dostaniemy termin Haz. - zaśmiał się.
- Nie wierzysz we mnie? Mógłbyś zostać moim mężem nawet za pół godziny - pocałował Tomlinsona w kark.
- Wierzę, ale jednak chciałbym miła ceremonię dla rodziny i imprezę. Muszę napisać też przysięgę. - zaczął wymieniać.
- Och kochanie, a ja zorganizuje nam wspaniały miesiąc miodowy - ugryzł go w ucho, delikatnie.
- W porządku. - pokiwał głową - Więc bierzemy pierwszy wolny termin?
- Hmmm pewnie - zjechał dłońmi na uda młodszego i zaczął po nich jeździć - Musimy też zorganizować kolację niedługo.
- Razem damy radę. - uśmiechnął się nieśmiało szatyn.
- Mam nadzieję, że mama Jay mnie nie zabije, że oświadczyłem ci się bez jej wiedzy... I prośby o twoja rękę - zmarszczył brwi, nadal jeżdżąc rękoma po ciele chłopaka.
- Nie powinna. - stwierdził Louis - Była świadoma, że to się stanie prędzej czy później.

- Jak coś to skończymy na bliźniakach. - zachichotał
Szatyn zaśmiał się i wpił w usta bruneta, mimo wcześniejszej złości martwił się o niego i za nim tęsknił. Harry mruknął z zadowoleniem, pogłębiając pieszczotę. Louis nie myśląc zbyt dużo wspiął się na kolana Harry'ego chcąc mieć większe pole manewru. Styles jęknął, odsuwając się delikatnie, gdy szatyn niechcący uderzył ręką o bolące żebro.
- Przepraszam, zapomniałem. - zszedł zupełnie z kolan narzeczonego.
- Nie, nie - szybko go przysunął do siebie i ustawił go tak, by nie dotykał wrażliwej części ciała.
Louis starał się nie wykonywać gwałtownych ruchów nie chcąc zrobić krzywdy swojemu narzeczonemu.
- Jesteś zmęczony? - mruknął, masując boki młodszego mężczyzny.
- Spałem od czasu kiedy pisaliśmy, aż do praktycznie twojego przyjazdu. - odparł.
- To dobrze - mruknął i spojrzał na synów, którzy spali przytuleni do siebie.
- A oni znowu śpią. - pokręcił głową szatyn - Są z tym lepsi ode mnie gdy byłem w ciąży.
- Tak - zachichotał Styles - Jesteśmy głodni? - uniósł brew, słysząc burczenie brzucha niebieskookiego
- Zdecydowanie tak, nie miałem nawet kiedy zjeść. - przyznał Louis.
- Och Lou, może jednak niech moja mama przyjedzie na tydzień, odpoczniesz sobie trochę, bo przez następne parę dni będę miał straszliwie dużo pracy - westchnął i wstali, by pójść do kuchni. Nie obyło się bez skrzywienia Stylesa.
- Dam sobie radę Harry, twoja mama nie będzie z nami mieszkała cały czas. Myślisz, że nie radzę sobie z dziećmi? - zawahał się.
- Nie oto chodzi - spojrzał na Louisa, który usiadł na stołku - Nie możesz się przemęczać kochanie, zapominasz już nie pierwszy raz o posiłku, a to nie jest dla ciebie dobre.
- Ale jestem na dobrej drodze zgubienia tych kilogramów z ciąży. - westchnął młodszy.
- Louis, przestań - zmarszczył groźnie brwi, nim zaczął wyjmować składniki na naleśniki.
- Przytyłem naprawdę dużo Harry. Chciałbym wrócić chociażby do mojej figury sprzed ciąży. - przyznał.
- To będziemy jeść zdrowiej, ale stanowcze nie dla omijania posiłków - mieszał składniki, nim podszedł do Louisa.
- Nie specjalnie je omijałem. - zapewnił go.
- Wiesz, że cię kocham. Nawet jeśli byś miał wielki brzuch? Jesteś dla mnie wszystkim LouLou- patrzył mu prosto w oczy, gdy powoli mówił.
- Rozumiem, ale też chce się czuć dobrze sam ze sobą Haz. Ale obiecuję, że będę bardziej uważny na jedzenie. - obiecał.
- No dobrze - cmoknął go w czoło, nim wyjął patelnie i zaczął smażyć pyszności.
- Czyli będziesz miał dużo pracy w najbliższym czasie? - przypomniał sobie.

- Niestety. - westchnął - Ale potem mam dwa tygodnie wolnego, wszystko zostanie na głowie Malika.
- W takim razie w porządku. - pokiwał głową.
- Robimy tak, bo Zayn przy narodzinach córki będzie chciał sporo wolnego - nie spostrzegł, że wyjawił płeć dziecka.
- Będą mieli dziewczynkę?! - szatyn niemal pisnął zakrywając usta dłońmi.
- Oops. Niall miał ci powiedzieć, - podał mu talerz z jedzeniem - Udawaj zaskoczonego, gdy przyjdzie by ci powiedzieć.
- Muszę włączyć swoje zdolności aktorskie. - zaśmiał się.
- A masz je jeszcze? - droczył się i podał mu syrop i nutelle.
- A żebyś się kiedyś nie zdziwił. - uniósł brew.
- Grozisz swojemu tatusiowi? - usiadł koło młodszego, uważając by się nie zranić.
- Obiecuję. - mruknął i puścił oczko brunetowi.
- Niegrzeczny chłopiec, jedz - wskazał na nienaruszony talerz.
- Tatuś mnie ukarze? - zaczął się droczyć.
- To w nocy obiecuję.
Młodszy przewrócił oczami i bez słowa zabrał się za jedzenie posiłku przygotowanego przez Stylesa.
- Pogarszasz swoją sytuację zachowaniem - mruknął, nim wstał, by sprawdzić co u dzieci.
- Nie udawaj, że ci to przeszkadza! - krzyknął za nim.
- Sprawdź lepiej czy mamy maść na twój tyłek - odkrzyknął i spojrzał na dzieci.
- Jest zaraz obok tej na twoje żebra. - odgryzł mu się.
Harry prychnął cicho i wziął przytomnych chłopców na ręce - Już się wysłaliście? Teraz czas dokuczać mamie i tacie - gruchał, patrząc z miłością na swoje pociechy.
- Zaraz będzie czas jedzenia, więc nie dziwne że już się pobudzili. - Louis wyszedł z kuchni odbierając Logana od Harry'ego.
- Widzicie mama wszystko wie - pocałował Charliego w czoło i poprawił sobie go w ramionach.
- Włożyłem butelki do podgrzewacza, więc za chwilkę będą gotowe. - oznajmił Tomlinson.
Harry uśmiechnął się tylko i zastanowił się, czym zasłużył na takie szczęście.

Kola💚💚💚💚💙💚💚💙

Harry Styles or Harry StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz