twenty

4.8K 385 149
                                    

Mamy z O prawie 50 rozdziałów... I to chyba nawet nie połowa, to dobrze, czy źle?


Było dość wcześnie rano, Louis nie był przyzwyczajony do spania w busie, więc jego sen tej nocy był znikomy. Siedział na ziemi przed pojazdem, który zaparkował już pod docelową areną. Trzymał w dłoniach zapalniczkę i paczkę papierosów mając na nie chęć, ale wiedział,  że Harry nie byłby zadowolony i od razu wyczułby od niego używkę.

-Nie zrobię tego - w końcu westchnął i rzucił paczkę na bok - Będę silny.

Usłyszał nagle dość głośne kroki i śmiechy. Uniósł głowę i mocno się zdziwił widząc dwie nieznane mu dziewczyny.

- Dobrze wyglądam? - spytała ta ciemno włosa, z lokami, była bardzo skąpo ubrana - Nie oprze mi się, prawda?

- Nie ma szans, wyglądasz zabójczo - zapewniła ją blondynka, która wyglądała już całkiem normalnie, bez przesadnego makijażu i ekstrawaganckich ciuchów.

- Jeszcze udowodnię wszystkim, że Styles nie jest gejem -zachichotała a po niej jej przyjaciółka.

- Pomoc wam w czymś? - odezwał się Louis, wstając i poprawiając swoje krótkie spodenki, które były jego jedyną częścią garderoby.

- My do Harry'ego. Chciałam mu podziękować za to, jak nas wspiera - poprawiła swoje piersi, które nie były odziane w stanik.

- Nie sądzę by to była odpowiednia pora, oraz okoliczności do rozmowy Harry'ego z fanami - skrzywił się na zachowanie dziewczyny.

- Ale to nie byłaby tylko rozmowa - zamrugała parę razy - Ładnie proszę.

- Nie tylko rozmowa? - parsknął i założył ręce na piersi.

-No wiesz - uśmiechnęła się znacząco - chce mu wynagrodzić wszystko co dla nas robi.

- Mam zawołać ochronę, czy same stąd pójdziecie? - zapytał tracąc już kompletnie cierpliwość, zrobił pierwsze kroki w stronę drzwi. 

-Co? nie możesz! - zawołała blondynka, która do tej pory była cicho.

-Louis? Kochanie gdzie jesteś?! - Głos Harry'ego słyszalny był z środka pojazdu.

- Harry nie wychodź. - starał się go ostrzec młodszy.

Styles zatrzymał się przy schodkach i spojrzał na swoje szczęście.

- O mój boże Harry Styles! - obie dziewczyny dosłownie zaczęły krzyczeć.

Loczek szybko cofnął się i zawołał swojego ochroniarza, który właśnie jadł śniadanie. Paul szybko zajął się nastolatkami a Harry już mógł spokojnie podejść do swojego chłopca. 

- Skarbie? - spytał cicho,  stając przed zgarbionym szatynem.

- Tak? - niebieskie oczy spojrzały w te zielone.

Brunet obił mniejsze ciało i spojrzał na nieznane mu dziewczyny, które walczyły z jego ochroniarzem - Nic ci nie zrobiły?

- Nie no coś ty - pokręcił głową - Na szczęście nie były zbyt blisko.

- To dobrze - pocałował go w czoło - Co chciały? - spytał, widząc jak, w końcu Paulowi udało się je wyprowadzić z terenu.

- Nic takiego, tylko fanki - Tomlinson nie patrzył w oczy Harry'ego.

- Nie mówisz prawdy - zauważył mądrze - Chodź do środka, śniadanie zrobiłem.

- Jasne, dzięki. - mruknął, odczepiając się od silnego ciała.

- Kochanie, masz jakiś popsuty humor -złapał go za biodro i pociągnął do środka.

- Po prostu niektóre twoje fanki są naprawdę niedorzeczne.

Styles pokiwał głową i usadowił Lou na siedzeniu, by po chwili przynieść mu jajecznicę z boczkiem.

- Jakie plany na dziś? - spytał grzebiąc widelcem w talerzu.

- Nic oprócz wylegiwania się z moim chłopakiem do wieczora.

- Powinienem dziś popracować - westchnął Louis, nie wiedząc czego jeszcze można spodziewać się po fanach, a tamte dwie dziewczyny w jakiś sposób dotarły do tourbusa.

-To poleżę przy tobie, gdy ty będziesz pracował? Hmm?

- Jeśli chcesz - wzruszył ramionami.

Harry przytulił szatyna wiedział,  że wewnętrznie ten tego potrzebuje, trzymał mniejsze ciało w swoich ramionach i nie chciał  puścić. Pragnął też zabrać wszystkie problemy z ciała Lou.

Kola 💚💙💙💚💚💙

Harry Styles or Harry StylesNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ