Harry dosłownie wpadł do szpitala po telefonie, który dostał. Dotarł do sali, w której leżał Louis, ale nie było go tam co mocno go zaniepokoiło. Panika ogarnęła jego całego i sam nie wiedział co robi.
- Pan Styles?! - podbiegła do niego jedna z głównych pielęgniarek.
- Gdzie jest mój chłopak? Jak wychodziłem było wszystko dobrze. - rozglądał się dalej.
- Louis się mocno zdenerwował, co przyspieszyło akcję porodową - wytłumaczyła - Proszę za mną, pański chłopak jest na sali porodowej.
- To na pewno już nie jest fałszywy alarm? - dopytał, próbując uspokoić samego siebie.
- Nie, nie. Wody odeszły jakąś godzinę temu.
- Cholera, cholera. Muszę jak najszybciej znaleźć się koło niego. - przeczesywał nerwowo włosy.
- Zapraszam - skinęła by ten ruszył za nią - Nie wiem kim jest ta młoda blondynka, co wyszła przed alarmem ale mocno zdenerwowała pana partnera.
- Blondynka? - zmarszczył brwi Styles przez chwilę się zastanawiając, aż go oświeciło - Co za... - nie zdążył dokończyć słysząc głos Louisa z sali.
-Nie urodzę bez tego dupka! - szatyn mocniej złapał się za rogi łóżka.
- Panie Tomlinson proszę się nie denerwować, pana partner na pewno zdąży na czas. To raczej chwilę potrwa zanim dzieci wyjdą na świat. - starała się go uspokoić położna.
Brunet szybko wparował do sali, słysząc wykończony głos swojego chłopca, który właśnie rodził ich synów.
- Panie Styles, zanim się pan zbliży proszę ubrać fartuszek, bez tego nawet pan nie podejdzie do nas. - upomniała go pielęgniarka.
- ale mój... Dobrze - szybko cofnął się, widząc złowrogą minę kobiety.
- Masz szczęście, że zdążyłeś. - wycedził przez zęby Louis.
- Obiecałeś, że to nie dziś - wyszeptał i złapał mokrą rękę szatyna w swoją.
Rodzący coś już chciał powiedzieć, ale silny skurcz uniemożliwił mu to, przymknął oczy z bólu i ścisnął dużą dłoń z całych sił.
- Jesteś silny kochanie -przetarł mokre czoło młodszego - I dzielny - dodał z delikatnym uśmiechem.
- Jest za wcześnie Harry, to nie powinno dziać się teraz. Tak się o nie boję. - odparł, oddychając głęboko.
- Są silni, to niecały miesiąc kochanie. Dadzą radę... Zadzwonić do Jay? - Lekarze chodzili w tą i z powrotem bo poród będzie trwał jeszcze parę godzin. Louisa co jakiś czas przechodził ból, ale nie miał pełnego rozwarcia.
- Przydałoby się zadzwonić. - pokiwał głową - Do swojej mamy też zadzwoń. - przypomniał mu z uśmiechem.
- Dobrze, dobrze - pochylił się i pocałował mokre czoło, by odsunąć się trochę i zadzwonić do ich matek.
Anne obiecała być do godziny w szpitalu, natomiast Jay niezwłocznie wyjechała w drogę do nich. Nie była przygotowana na taki obrót spraw.
- Zaraz twoja mama będzie, a moja za godzinę - mruknął i usiadł na krzesełko koło Louisa, który się już nie krzywił bo miał delikatniejsze skurcze.
- To dobrze, napiszesz też do Nialla i Zayna? Czy wolisz postawić ich przed faktem? - uśmiechnął się lekko.
- Próbowałem się do nich dodzwonić, ale chyba są zajęci - wzruszył ramionami - Boże, za parę godzin będą z nami - rozmarzył się.
CZYTASZ
Harry Styles or Harry Styles
Fanfictionff, gdzie Louis jest informatykiem i podaje się za Harry'ego Stylesa. Pisane w współpracy z Olą 💚💙💚 (@Ziallxziall).