LXI - Na skraju życia i śmierci cz. II

Start from the beginning
                                    

- Nie wierzę, że to wszystko. – przyglądał się mężczyźnie bacznie blondyn

- Masz rację. Po tym jak się dowiedzieliśmy, co da mu schwytanie całej waszej dziewiątki, postanowiliśmy, że wykorzystamy to monstrum przeciwko innym. Demon przeciwko demonowi. Czy to nie brzmi ekscytująco? – zapytał podniecony

- Chcesz wyeliminować Tobiego? – zapytał dla pewności Kazekage

- Dokładnie. Jesteśmy w miejscu, gdzie są najpotężniejsi Egzorcyści. Nawet ktoś taki jak on nie da sobie rady z nimi wszystkimi!

- Czy ty masz w ogóle pojęcie, jak nad tym czymś zapanować? – zapytał wściekły Namikaze

- Spokojnie. Wszystko mam już zaplanowane.

- Nie rozumiem tylko jednego. Po co ci ten potwór skoro masz już dzieciaki szatana? – ciągnął temat Uzumaki

- Nawet oni mają swoje limity. Sam widziałeś na co ich stać podczas waszej walki. Wolę mieć bardziej pewniejszą broń.

- Oni o tym wiedzą? – zapytała Yugito

- To tylko moje marionetki. Bezpańskie psy, które przygarnąłem. Nie mają tutaj nic do powiedzenia. Pewnego dnia i ich się pozbędę.

- Widzę, że jesteś już planami bardzo do przodu. – wtrącił Roshi

- Należę do bardzo ambitnych ludzi. – ukłonił się i opuścił pomieszczenie – A i jeszcze jedno. Nacieszcie się swoimi ostatnimi godzinami życia – dodał przy drzwiach, a gdy je zamknął, rozległ się po korytarzu przerażający śmiech

- Co teraz zrobić możemy ludzie? Ktoś jakiś plan nam tu wykombinuje?

- Naruto? – zapytał z nadzieją Gaara

- Mamy przechlapane. – odpowiedział tylko

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Powiesz w końcu, gdzie idziemy, Sasuke-kun? – zapytała różowo-włosa po raz setny, zniecierpliwiona ciągłą wędrówką w niewiadomą

- Nie mam pojęcia. Po prostu czuję, że muszę tam iść. – odparł tylko, starając się, żeby nie wybuchnąć

- Ale po co? – dalej dociekała

- Nie mam pojęcia.

- Dlaczego?

- Skąd mogę wiedzieć.

- No bo to ty Sasuke-kun. Ty wszystko wiesz...

- Widocznie nie wszystko.

- Ale... - nie dokończyła, ponieważ chłopak zatkał jej usta dłonią. Dziewczyna wyglądała, jakby miała zaraz eksplodować ze szczęścia, ale nagle spoważniała, wyczuwając bardzo silne skupiska chakry. Gdy Uchiha zabrał dłoń, czując, że dziewczyna także zaczęła być skoncentrowana, ta zapytała szeptem – Co to za miejsce?

- Sam chciałbym wiedzieć. Ale jedna z tych chakr kogoś mi przypomina.

- Naruto. – powiedziała pewnie

- Podejrzewam, że te obok niego to inne Jinchurki. Nie wierzę, że ten młotek dał się złapać!

- Co teraz zrobimy? Chyba nie chcesz tam tak po prostu wejść?

- Nie mamy innego wyjścia. Nie zostawię tego idioty na pewną śmierć. Zwłaszcza, że jego chakra słabnie. To może oznaczać tylko jedno.

- Już się zaczęło.

- Mamy mało czasu. Musimy się tam jak najszybciej dostać. Frontowymi drzwiami będzie ciężko. – powiedział, a dziewczyna od raz zrozumiała

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

~ Oj, dzieciaku, pobudka! – zabrzmiał donośny i głośny głos

Blondyn otworzył oczy i zobaczył stojącego nad nim lisa.

- Gdzie ja jestem? Gdzie reszta? – zerwał się na równe nogi, przypominając sobie o wszystkim

~ Domyśl się. Wiesz co dzieciaku? Nagle zebrało mi się na wspomnienia. – powiedział nagle i uniósł pysk, patrząc w górę

- Kurama...

~ Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Wciąż pamiętam tą twoją ciekawość w oczach, jakby to było wczoraj. Jak uciekłeś z wioski, nasze wspólne treningi, to jak mnie uwolniłeś...

- Kurama... - blondyn zacisnął pięści

~ Fajnie nam razem było, co nie? Tyle przygód... Szkoda, że to kończy się w taki sposób...

- Kurama! – lis dopiero teraz spostrzegł, że chłopak płacze – Przestań mówić, jakby był to koniec! Naprawdę już się poddałeś?

~ Hmm... Mi też się ciężko z tym pogodzić, ale fakty mówią same za siebie.

- Jakie fakty! Ciągle jest nadzieja!

~ Dzieciaku! Dotknij swojego czubka głowy.

- Po co? – zapytał, ale wykonał polecenie i poczuł, że nie ma tam uszów. Szybko też się odwrócił, ale i po ogonach nie było śladu. – K-Kurama... - łzy nabrały na sile

~ W porządku dzieciaku. – Kyuubi przyciągnął do siebie Namikaze - Wiem, że może nie byłem najlepszym kumplem, ale cieszę się, że mogłem cię poznać. – lis zaczął znikać

- Kurama! – blondyn chciał go złapać, ale nagle wszystko przykrył mrok – K-Kurama... Nie zostawaj mnie. – skulił się, a jego kolana zaczęły nasiąkać łzami

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Shannaro! – w ścianie pojawiła się ogromna dziura, przez którą weszli Sakura oraz Sasuke, ale od razu wryło ich w ziemię. Czuli się jakby cały świat runął. Zobaczyli opadające ciała Naruto i innych Jinchuriki

- Przykro mi drodzy państwo, ale wygląda na to, że się spóźniliście. – powiedział lodowatym głosem Komui

- Coś ty im zrobił. – wysyczał przez zęby Uchiha

- Ja? Nic takiego. Pomogłem tylko w wyciągnięciu z nich biju.

- Ty draniu! – Sasuke ruszył na mężczyznę z Chidori, ale ten zrobił unik

Gdy miał po raz kolejny zaatakować, poczuł, że ktoś celuje za niego. Szybko zaczął biec w stronę Sakury i osłonił ją w momencie, w którym został oddany strzał.

- S-Sasuke! – zawołała przerażona dziewczyna, po tym, jak jej ukochany padł na ziemię. Od razu zaczęła go leczyć, ale krew nadal wypływała, a jutsu nie działało

- Wybacz, ale on już nie żyje. – powiedział chłopak w okularach, wyłaniający się z cienia, z bronią

Dziewięcioogoniasty demonWhere stories live. Discover now