LX - Na skraju życia i śmierci cz.1

Zacznij od początku
                                    

Powiedział o swoich przypuszczeniach z ostatnich dni, oraz o tym, co zaplanował odnośnie łapania Jinchuriki.

- Czyś ty oszalał?! - zapytali wszyscy razem wściekli

- Już pomijając fakt, że wyciągną z nas ogoniaste, to ty możesz zginąć! Jak durnym trzeba być, żeby tak ryzykować i igrać ze śmiercią? - wściekła Nii uderzyła z liścia blondyna, mając nadzieję, że to choć trochę go ocuci

- Ale nie chcę, żeby kolejny z was zginął, dattebayo. - powiedział smutno

- Nie zginiemy. Dopadniemy drani, zanim oni dopadną nas. - zapewnił Yagura, chwytając Uzumakiego za ramię

- Wy jeszcze z nimi nie walczyliście. Nie wiecie do czego są zdolni!

- A ty nie wiesz, do czego my. Spokojnie, wszystko się jakoś ułoży. - starał się pomóc Roshi

- Ale później jak was pozabijają, to nie z pretensjami do mnie. - powiedział w połowie żartem, w połowie serio chłopak

- Droga jest długa, a czasu niewiele. Lepiej ruszajmy i idźmy przed siebie. - zarapował Killer

Ruszyli, starając się nadrobić stracony czas. Gdy zbliżali się już do celu, Namikaze nagle powiedział:

- I znowu spóźniony, dattebayo...

- Widocznie taki już twój urok.

- To zaraźliwa choroba. Mówię wam. Za dużo czasu z Kakashim. On źle na mnie działa. Jeszcze zacznę czytać te zboczone książki co on... - zadygotał, jakby gęsia skórka przeszła mu po ciele, a towarzysze popatrzeli się na niego niepewnie - Tak tylko sobie żartuję. - zaczął się bronić - Może zróbmy tak. - złożył pieczęcie i przenieśli się do pomieszczenia, w którym odbywała się konferencja

- Skoro mogłeś nas przenieść, czemu od razu tak nie zrobiłeś! - zapytał z wyrzutem Yagura

- Uzumaki! - usłyszeli ryk wściekłego Raikage

- Yo, sorka za spóźnienie, ale problemy techniczne. - wskazał na swoich towarzyszy, po tym jak opadł dym

- Możesz nam to wyjaśnić? - zapytała Mizukage - I Czwarty, ty też? - zaskoczenie malowało się na jej twarzy widząc swojego poprzednika

- Naruto nie mów mi, że ty... - Tsunade uświadomiła sobie, że zezwoliła na swobodne działania chłopaka i też ponosi za obecną sytuację odpowiedzialność

- A więc jednak to zrobił. - westchnął pod nosem Kazekage

- Możliwe, że się wszyscy jeszcze nie znacie. Pozwólcie, że przedstawię wam moich przyjaciół: Yugito-onee, Yagura, Roshi i Killer Bee - mówił wskazując kolejno

- Masz nam to natychmiast wyjaśnić dzieciaku! - warknął wściekły A, uderzając pięścią o stół

- Pomyślałem, że przyda się wam małe towarzystwo. - wzruszył ramionami obojętnie

- A ty Kazekage wydajesz się o wszystkim wiedzieć. Jakie masz usprawiedliwienie? - zapytał Tsuchikage

- Wybaczcie, ale żadne. - odpowiedział obojętnie

- Wracając, wiem, że nas: Jinchuriki będzie dotyczyć to zebranie i Egzorcystów oraz Tobiego. Pomyślałem, że skoro tak, to inni sakryfanci powinni brać w tym udział. Czy to źle? - zapytał z wyrzutem chłopak

- Jeszcze zobaczymy. Skoro tu jesteście, to macie się na coś przydać. Rozumiemy się? - zapytał Raikage - Ale ty się nawet nie odzywaj! - rozkazał, widząc, ze jego brat chce zabrać głos

- Biedak wiecznie jest przy nas uciszany. - zaśmiał się Yagura

- Masz rację. - to samo zrobiła Yugito

Obrażony Killer odwrócił się do nich tyłem.

- Oj no wujaszku nie bądź taki, dattebayo. - starał się pocieszyć Namikaze, ale na marne

- Dobrze, w takim razie przejdźmy w końcu do tematu.

- Ma pani rację, szanowna Hokage. - powiedział głos za nimi i zobaczyli mężczyznę ubranego w biały fartuch popijający kawę z kubeczka z króliczkiem

- Komui... - wysyczał przez zęby Uzumaki

- Oj Naruto co to za chłodne powitanie? - zapytał z kpiną mężczyzna

- Właśnie, Tobi też jest ciekawy! - zza ściany wyskoczył były członek Akatsuki

- Madara! - krzyknęli zaskoczeni Kage

- A ty co tu robisz? Myślałem, że wasze plany są zupełnie przeciwne. - powiedział Kazekage

Ochroniarze ustawili się w obronnych pozycjach przy swoich przywódcach

- Powiedzmy, że się dogadaliśmy. - powiedział spokojnie Komui

- Przecież ty nie ufasz wrogom. Musiał cię nieźle zachęcić. - powiedział pewien siebie blondyn

- Och Naruto jak ty mnie znasz.

- A ty Tobi? A może jednak powinienem nazywać cię Obito Uchiha?

Mężczyzna dygnął niespokojnie.

- Obito? - zapytał zszokowany Hatake

- Heee? A to dlaczego uważasz mnie za niego? - zapytał zaskakująco dojrzale i poważnie jednooki

- To tylko domysły, ale Kakashi-san opowiedział mi niedawno pewną historię. Opowiadała ona o jego przyjacielu. W tej historii owy chłopak oddał swoje lewe oko rannemu przyjacielowi. Zastanawiało mnie, dlaczego widać u ciebie tylko prawe oko. Na początku myślałem, że to wynik eksperymentu jak u Danzo, albo zabiegowi jak u Kakashiego. Teraz jakby się nad tym zastanowić, ukrywasz swoją twarz, aby ukryć tożsamość i blizny po wypadku. Czyż nie mam racji? - mówił cały czas pewny siebie, a Hatake patrzył z niedowierzaniem to na blondyna, to na Tobiego

- Jak zwykle nic się przed tobą nie ukryje Naruto Uzumaki-Namikaze. - nagle pojawił się wir, który wciągnął Jinchuriki oraz Tobiego i Komuiego

- Naruto! - krzyknęła jeszcze Tsunade, która starała się złapać blondyna

Dziewięcioogoniasty demonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz