Keana! *C*

1.8K 203 36
                                    

- Bardziej w lewo. - mruknęła już nieźle poirytowana Mani. - To drugie lewo.. - ręce dosłownie jej opadły. - Idealnie. - och, ten sztuczny uśmiech. Normani jest na ogół spokojna i uprzejma, jeżeli zwraca się do klientów lub starszych osób, ale dzisiaj ledwo trzyma nerwy na wodzy. - Mogłaby pani się trochę obrócić w bok? - widzę, jak zaciska zęby. Ta kobieta jest naprawdę niemożliwa. 

- Boże, niech się pani odwróci, wypnie dupę i wyjdzie idealny portret. - Lucy nie wytrzymała. Dostała oczywiście za to z łokcia między żebra. Co jak co, ale szacunek trzeba mieć. - Pani wybaczy. - dodała, natrafiając na moje gardzące spojrzenie. 

- Myślę, że już skończyłyśmy. - stwierdziła Mani z lekkim uśmieszkiem. - Zdjęcia będzie pani mogła odebrać do pięciu dni roboczych. 

- Ale przecież jest piątek. - oburzyła się. 

- Właśnie. - zaćwierkała Dinah. - Proszę przyjść do studia w następny.

- Niech będzie. - mruknęła, po czym zabrała z ławki swoją torebkę i odeszła. 

- To był koszmar. - odparłam, gdy zniknęła z naszego pola widzenia. 

- Nie, Mila. To była norma. - zaśmiała się bez krzty humoru. 

- Zbieramy sprzęt i jedziemy na obiad! - zawołała Hansen. No tak. Przecież ona do jedzenia jest zawsze pierwsza. 

- Camila? - usłyszałam za plecami dziwnie znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam niezbyt, ale i tak wyższą ode mnie brunetkę. W pierwszym momencie jej nie poznałam, jednak po chwili szeroko się uśmiechnęłam. 

- Keana! - ucieszyłam się na jej widok. 

- Ale ty wyrosłaś. - mocno mnie przytuliła, co od razu odwzajemniłam. Nie widziałyśmy się od pogrzebu mojej mamy. Przyznam, że kiedy ją zobaczyłam, dotarło do mnie, że nawet trochę z nią tęskniłam. 

- Mówisz jak stare babcie. - zaśmiałam się cicho. 

- Cicho, młoda. - szturchnęła mnie lekko w ramię. 

- Co ty tu robisz? - byłam zdziwiona. Z tego co mi wiadomo, wyjechała dawno temu do Europy. 

- Odwiedzam stare śmiecie. 

- Nie przedstawisz nas? - odezwała się blondynka. 

- Właśnie! - przypomniałam sobie o przyjaciółkach. - K, to jest Dinah, Normani i Lucy. - wskazałam każdą po kolei. 

- Keana. - uśmiechnęła się i skinęła głową. - Może coś zjemy? - zaproponowała. - Jeśli macie czas. 

- Tak! - potwierdziła Hansen. 

 Spakowałyśmy sprzęt Mani do bagażnika samochodu blondynki i spacerkiem ruszyłyśmy do najbliższej knajpki. Całą drogę słyszałam za plecami, jak dziewczyny szeptały między sobą. Lucy oczywiście bardzo dyskretnie komentowała tyłek mojej koleżanki, co nie uchodziło uwadze brunetki. Kiedy zbliżałyśmy się do celu, przypomniałam sobie, że miałam zadzwonić do Lauren. Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni i wybrałam jej numer. Odebrała po pierwszym sygnale, więc pewnie przeglądała jakieś portale. 

- I jak tam? - jestem pewna, że uśmiechnęła się do siebie. 

- Już skończyłyśmy. Idziemy coś zjeść. - odparłam. - Spotkałam starą koleżankę. 

- Wypraszam sobie! - zaprotestowała Keana, słysząc moje słowa. 

- Baw się dobrze, Camzi. - Przyjechać po ciebie później? 

- Byłoby wspaniale. - cieszyłam się, że zaproponowała. - Będziemy w La Moon. 

- Za godzinę? - dopytała. 

- Do zobaczenia. - sama się uśmiechnęłam i zakończyłam połączenie. 

- Jergi przyjedzie? - odezwała się Hansen, gdy wchodziłyśmy do lokalu. 

- Odbierze mnie. - wyjaśniłam, kierując się do jednego z wolnych stolików. 

 Po około dziesięciu minutach modlenia się nad kartą, postawiłam na choriperro podobnie jak Mani. Dinah wybrała wrapa z kurczakiem, a Lucy i Keana zdecydowały się na sałatkę z grillowanym stekiem. 

- Opowiadaj, co słychać. - odezwała się K. 

- Trochę się dzieje. - przyznałam. - Zaczynam studia. - musiałam się pochwalić. 

- Świetnie! Jaki kierunek? 

- Pedagogika specjalna. 

- Nono. - pokiwała głową z uznaniem. 

- Pracuję z Shawnem w komisie jego wujka. - kontynuowałam. 

- A co u twojego taty? 

- Wiesz, jakoś leci. Obecnie nie ma go w mieście. - sprawnie ominęłam niewygodny temat. 

- Przyznaj się. Masz kogoś? - poruszyła zabawnie brwiami. 

- Camren! - w tym samym momencie odezwała się Hansen i Kordei. 

- Tak ma na imię? - dopytała dziewczyna, na co moje przyjaciółki wybuchnęły śmiechem. 

- Nie jestem w związku. - zerknęłam na chichrające dziewczyny. 

- Łżesz. - odezwała się Lucy. 

- Stul dziób, Vives. - szturchnęłam ją. - Nie słuchaj ich. - zwróciłam się do brunetki. - Lepiej powiedz mi czy ty kogoś masz. - typowa zmiana tematu. 

- Dlatego tutaj jestem. - uśmiechnęła się pod nosem. - Rzadko się widujemy, więc postanowiłam to zmienić. 

- Szkoda. - mruknęła Lucy. 

- Przypominam ci, że masz randkę wieczorem. - upomniałam ją. 

 Czas minął nam naprawdę bardzo szybko. Zjadłyśmy zamówione posiłki i rozmawiałyśmy całą piątką na różne tematy. Nawet nie zauważyłam, kiedy do lokalu weszła Lauren. Gdy tylko do nas podeszła, zerwałam się z krzesła i złożyłam delikatny i przelotny pocałunek na jej słodkich ustach. 

- Keana, poznaj.. - nie dała mi dokończyć. 

- Camren, tak? - uśmiechnęła się nieświadoma wtopy. 

- Lauren. - zaśmiała się i podała jej rękę, co było jakimś wyjątkiem. Z zasady tego nie robi. Twierdzi, że to oklepany i zbędny gest. 

- Och. - speszyła się dziewczyna. - Wybacz.

- Będziemy się już zbierać. - zwróciłam się do koleżanki. 

- Ja muszę iść po auto. - stwierdziła Dinah. 

- Klacz jedzie z nami? - zapytała Lern. 

- Jadę. - uśmiechnęła się Lucy, nie zwracając uwagi na określenie, jakiego użyła Jergi. 

- Do zobaczenia, K. - objęłam brunetkę. 

- Mam nadzieję, że jak najszybciej. - odparła. 

- Ja też. - dodała Vives, a ja już wiedziałam, że nie odpuści sobie łatwo, mimo że obecnie na celowniku ma jeszcze Vero. 

REMIND ME | CAMREN |Where stories live. Discover now