Mogę o coś zapytać? *C*

2.2K 210 5
                                    

- Camz. - usłyszałam nad uchem cichy szept Lauren. - Camzi. - powtórzyła, przejeżdżając dłonią po moim policzku.

- Yhmm. - mruknęłam raczej z przyjemności niż zaspania.

- Dzień dobry. - uśmiechnęła się, kiedy otworzyłam oczy.

Chociaż jestem pewna, że robiła to także wcześniej.

- Ładnie wyglądasz. - przeciągnęłam się ospałym ruchem.

- Dziękuję, śpiochu. - zaśmiała się cicho. - Dziękuję, że ją odwieziesz.

- Przynajmniej na coś się przydam. - podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Musimy już iść. - skrzywiła się lekko. - Zobaczymy się jutro. - delikatnie cmoknęła mnie w czoło.

- Będę się musiała zadowolić młodszą wersją ciebie. - uśmiechnęłam się zadziornie.

- No wiesz. - udała urażoną. - Mnie nie da się zastąpić.

- Do jutra, Lo. - mruknęłam już po wyjściu dziewczyny.

Zerknęłam na zegarek. Miałam jakieś pół godziny, żeby się ogarnąć przed przyjazdem Zayna.

Niespiesznym ruchem zeszłam z wysokiego łóżka, krzywiąc się przy kontakcie gołych stóp z zimnym marmurem. Następnie wybrałam z szafy, którą udostępniła mi Lauren luźną koszulkę sięgającą do pępka, jasne jeansy oraz komplet świeżej bielizny. Weszłam do łazienki i odłożyłam przygotowane ubrania. Zakluczyłam drzwi, jak to mam w zwyczaju i powoli zdjęłam z siebie piżamę. Spięłam włosy, aby ich nie pomoczyć i ostrożnie weszłam do kabiny. Włączyłam panel sterujący, ciesząc się, że w końcu nauczyłam się go obsługiwać. Teraz jestem sama, a pies raczej by mi nie pomógł.

Po szybkim prysznicu wytarłam mokre ciało i założyłam wcześniej wybrany zestaw ubrań. Następnie nałożyłam delikatną warstwę makijażu i rozwiązałam włosy, które rozczesałam. Kiedy wyszłam z łazienki, usłyszałam ciche szczekanie psa. Opuściłam sypialnie i udałam się do drzwi wejściowych, do których pukał zapewne Zayn.

- Gotowa? - zaćwierkał, gdy wpuściłam go do środka. - Siema Koleś. - pochylił się nad szczeniakiem, aby go pogłaskać.

- Jeeeeeść. - zajęczałam, kierując się do kuchni.

- Wstąpimy do Burger Kinga. - zaproponował, a ja od razu się cofnęłam.

Może nie wyglądam z powodu na moją figurę, ale uwielbiam fast foody.

- Jedziemy! - zawołałam uradowana. - Chodź Buddy. - przywołałam futrzaka, który zaraz nalazł się przy mojej nodze.

Sięgnęłam po smycz, torebkę, do której włożyłam telefon, klucze oraz koszulę, którą przewiązałam na pasie. Zapięłam karabinek o obrożę pieska i w trójkę opuściliśmy mieszkania.

- Dzień dobry, panienko. - uśmiechnął się portier, kiedy już zjechaliśmy na dół.

- Dzień dobry, Johnny. - odwzajemniłam gest.

- Wie panienka może kogo to samochód? - szepnął, wskazując ruchem głowy za szklane drzwi, przez które było widać bardzo dobrze znane mi auto.

Stoi w komisie, w którym pracuję od kilku dobrych miesięcy. Każdy, kto pasjonuje się starymi samochodami, marzy o nim. Czarny Ford Mustang z końca lat sześćdziesiątych onieśmiela lśniącą w blasku słonecznego Miami karoserią. Jest w bardzo dobrym stanie, dlatego zawyża to jego wartość.

- To jej samochód, ale boi się nim jeździć. - odpowiedział Zayn, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. - No co? Nikt go nie chciał kupić, a ty się w nim zakochałaś od pierwszego wejrzenia. - zaśmiał się cicho.

- Żartujesz? - nie wiedziałam, co mam powiedzieć.

- Może kiedyś odważysz się usiąść za kierownicą. - uśmiechnął się czule, a ja rzuciłam mu się na szyję.

- Jesteś najlepszy!

Chwilę później siedziałam już w swoim arcydziele. Zajęłam miejsce z tył, ponieważ przed nami długa droga, a ja wolę nie ryzykować. Wyjechaliśmy sprzed apartamentowca przy akompaniamencie jednego z ulubionych zespołów. Stwierdziliśmy, że najpierw zajedziemy po Taylor, a później po jedzenie. Tak też zrobiliśmy. Podałam chłopakowi adres, który wcześniej dostałam od Lauren. Kilkanaście minut później dojechaliśmy pod niewielki domek na przedmieściach. To spokojna i zadbana okolica. Nie wyróżnia się jakoś specjalnie, ale na pewno mieszkańcy mają ulgę od ciągłego jazgotu jeżdżących w kółko samochodów i innych uroków mieszkania w samym środku centrum.

- Poznaj młodszą Jergi. - odezwałam się do chłopaka, kiedy dziewczyna podeszła do auta z torbą w ręce dłoni.

- Siema młoda. - uśmiechnął się do niej. - Daj to. - wystawił rękę, aby odebrać bagaż brunetki, który zaraz po tym włożył do bagażnika.

- Teraz jedzenie! - zawołałam uradowana, kiedy odjechaliśmy już spod rodzinnego domu Lauren.

REMIND ME | CAMREN |Where stories live. Discover now