Pieprzysz? *C*

2K 220 9
                                    

Od feralnej wizyty w domu Jauregui minęły trzy dni. Taylor nadal nie wie, że zmienił się jej adres. Lauren trochę świruje z tego powodu. Boi się, że siostra nie będzie chciała u niej zostać, co jest absurdem. Tay bardzo kocha Lern i jestem pewna, że będzie w siódmym niebie. Zresztą ja również się cieszę. Jeszcze zabawię trochę u brunetki, a jej siostrę bardzo polubiłam. Z chęcią spędzę z nią więcej czasu.

- A jeśli będzie na mnie zła? - Lauren znowu zaczęła panikować, gdy zbliżałyśmy się do domków, w których zatrzymała się Taylor ze znajomymi.

- Wdech i wydech, Lo. - zaśmiałam się cicho. - Ucieszy się, zobaczysz.

- Mam nadzieję. - westchnęła ciężko.

Ta cała kłótnia z matką dalej na nią działa. Chwilami jest nerwowa i rozdrażniona, ale wcale jej się nie dziwie. Kobieta przesadziła z tą aluzją o hazardzie.

- Myślisz, że dużo samochodów tu jeździ? - zapytałam, rozglądając się po pustej drodze na kompletnym zadupiu.

- Jeszcze żadnego nie minęłyśmy. - trafnie zauważyła.

- Jak bardzo lubisz ten samochód? - uśmiechnęłam się chytrze.

- W skali od jednego do dziesięciu? - dopytała podejrzliwie.

- Yhm.

- Mniej niż by wypadało lubić swój samochód. - zaśmiała się, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów.

- Świetnie! - zawołałam uradowana. Myślałam o tym od dłuższego czasu, ale brakowało mi odwagi. Teraz czuję, że dam radę. - Chcę poprowadzić. - palnęłam, a Lauren zakrztusiła się wciąganym do płuc powietrzem.

- Chcesz co? - nie dowierzała.

- Spokojnie, potrafię. Tata mnie uczył, odkąd skończyłam dziesięć lat. - podparłam się na podłokietniku. - Wyglądało to komicznie, bo ledwo dosięgałam do pedałów.

- Dobrze. - uśmiechnęła się pod nosem i zatrzymała samochód.

Następnie obie wysiadłyśmy i zamieniłyśmy się miejscami. Dziwnie się czułam, siedząc za kierownicą, ale też w pewnym sensie niesamowicie. Dawno nie odczuwałam takiej adrenaliny. W końcu jestem dość strachliwa i unikam tego uczucia, jak tylko mogę.

- Camz... - mruknęła. - Nie to, że ci nie ufam, ale wolę powiedzieć kilka słów przed ewentualną śmiercią.

- Ha. Ha. Ha. - udałam urażoną. - Ale, dobrze. Mów.

- Kocham cię. - szepnęła tak cicho, że ledwie usłyszałam.

Przyznam, że w pewnym momencie myślała, że żartuje, ale ona mówiła całkiem poważnie. Usiłowała patrzeć wszędzie, byle nie na mnie. Była zmieszana, a na jej policzkach pojawiły się urocze rumieńce. To niecodzienny widok.

Nie bardzo wiedziałam, jak zareagować. Te dwa słowa znaczyły dla mnie bardzo dużo, zwłaszcza z ust Lauren. Z jednej strony byłam bardzo szczęśliwa, ale z drugiej bałam się, że mogę ją skrzywdzić kolejny raz. Nie wiem, czy będę w stanie być dla niej tak dobra, jak ona jest dla mnie. Nie boję się, że nigdy nie odwzajemnię jej uczuć, bo po części już to robię, nawet bez kompletu wspomnień. Wcześniej nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo chciałam to od niej usłyszeć.

- Powtórz. - poprosiłam, odwracając się w jej stronę.

Dziewczyna nadal próbowała ukryć się za gęstymi włosami, ale jej na to nie pozwoliłam. Ujęłam jej twarz w dłonie i zmusiłam, aby na mnie spojrzała.

- Przepraszam... nie powinnam... - jest taka urocza, kiedy pląta się we własnych słowach.

- Chcę to usłyszeć jeszcze raz. - pogłaskałam ją po zaczerwienionym policzku.

- Kocham cię. - tym razem szepnęła głośniej.

Uśmiechnęłam się pod nosem i pochyliłam się nad brunetką, aby pocałować ją w czoło.

- Teraz możemy jechać. - wróciłam do poprzedniej pozycji i odpaliłam samochód.

Wzięłam głęboki wdech i powoli ruszyłam do przodu, starając się, aby nie szarpało autem. O dziwo szło mi całkiem nieźle. Po tylu latach nadal dawałam radę. Nawet nie odczuwałam strachu. Może dlatego, że wiedziałam, iż to ja mam panowanie nad wozem i w każdej chwili mogę zdjąć nogę z gazu i wcisnąć hamulec.

- Wow. - wyrwało się Lauren.

Wolałam nie odrywać wzroku od drogi, ale jestem prawie pewna, że uśmiechała się dumnie. Ona już tak ma. Gdy tylko przełamie któryś z moich strachów, dziewczyna jest pełna dumy i wcale tego nie kryje.

- Patrz, Lo! Jedziemy! - byłam podekscytowana, jak małe dziecko na karuzeli.

- Brawo, Camz. - położyła dłoń na moim udzie.

- Weź tę rękę, bo mnie dekoncentrujesz. - zaśmiałam się cicho.

Dziewczyna od razu zabrała dłoń.

- Chwila! - zawołała, jakby nagle ją olśniło. - Mój dotyk cię dekoncentruje? - zerknęłam na nią kątem oka i zobaczyłam, jak uśmiecha się zadziornie.

- Spadaj. - mruknęłam rozbawiona jej miną.

Jazda szła mi bardzo dobrze, dopóki nie wjechałyśmy na bardziej ruchliwą drogę. Zaczęłam panikować, ale Lauren skutecznie mnie uspokoiła. Jechałam powoli i niejedna osoba zaczęłaby się zabijać z tak ślimaczego tempa, ale ona cierpliwie mówiła mi, kiedy mam odrobinkę przyspieszyć, a kiedy na powrót zwolnić. W końcu wspólnymi siłami dojechałyśmy na miejsce i tym razem brunetka zaczęła panikować. Podczas jazdy skupiała się na mnie, a teraz znowu myśli tylko o reakcji siostry.

- Lauren! - zawołała Taylor, gdy tylko nas zobaczyła.

- Cześć, Tay. - brunetka przytuliła siostrę. - Ale się opaliłaś. - zauważyła, przyglądając się młodszej.

- Jak pobyt? - zapytałam, kiedy Lauren odeszła, aby włożyć do bagażnika torbę siostry.

- Było świetnie! A jak tam urodziny ciotki? - zakpiła.

- Właśnie... jeśli już o tym mowa. - odezwała się Lern. - Może opowiem ci w drodze do domu.

Chwilę później wszystkie siedziałyśmy już w samochodzie. Taylor zajęła miejsce z przodu, aby wygodniej porozmawiać z Lauren, a ja wgramoliłam się na tyły. Buddy zdrapał się na moje kolana i ułożył łepek na moim brzuchu.

- Pokłóciłam się z matką. - zielonooka palnęła prosto z mostu.

- Co? Ty? - młodsza wyraźnie się zdziwiła. - O co?

- Raczej o kogo. - mruknęła Lauren, odpalając silnik. - O ciebie.

- Pieprzysz? - Taylor nie ukrywała zachwytu.

- Po pierwsze, język. - pouczyła ją brunetka. - Po drugie, co byś powiedziała, żeby trochę ze mną pomieszkać?

- Serio?! - dziewczyna była zachwycona. - Jasne! Już to widzę. Całe wakacje ty i ja. - zaczęła gestykulować. - Będzie genialnie. W końcu spędzę z tobą więcej czasu.

- Tay... - zaczęła niepewnie. - Mówiąc 'trochę', miałam na myśli trochę dłużej. - spojrzała w lusterko wsteczne, szukając u mnie wsparcia.

- Lauren ma na myśli mieszkanie na pełny etat. - dodałam.

- Jeśli nie chcesz, to wrócisz do matki, ale... - nie było jej dane dokończyć.

- Żartujesz? Jasne, że chcę! - ucieszyła się młodsza Jauregui.

Widziałam, jak Lern odetchnęła z ulgą. Kamień spadł jej z serca.

- Wszystkie twoje rzeczy już u mnie są. Jeśli będzie czegoś brakować, to podjedziemy do sklepu, czy coś. - zielonooka była naprawdę szczęśliwa, mimo że starała się to ukryć.

- Jesteś najlepszą siostrą na świecie! - zawołała Tay i pocałowała Lern w policzek.

Mając taki widok, czasami żałuję, że nie mam rodzeństwa. Jednak przyjaciele doskonale mi je zastępują.

Przez większość drogi rozmawiałyśmy na przeróżne tematy i śmiałyśmy się z opowieści najmłodszej z nas. Mówiła nam, co robili ze znajomymi i jak minął jej pobyt. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon, więc sięgnęłam po niego na siedzenie obok i widząc na ekranie zdjęcia Zayna, odebrałam połączenie.

- Co jest, brat?

- Mila, wiem, że masz dzień wolny... - zaczął niepewnie. - Ale bardzo, bardzo, bardzo potrzebuję twojej pomocy.

- Jasne. - uśmiechnęłam się pod nosem. Lubię czuć się potrzebna. - Nie ma sprawy.

- Dzięki, sis. - ucieszył się i rozłączył, a ja odłożyłam telefon.

- Kochanie, podrzucisz mnie do salonu? - zapytałam i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, co powiedziałam.

REMIND ME | CAMREN |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz