Hanky Panky *C*

2.1K 192 12
                                    

Impreza skończyła się nad ranem. Hayley wróciła do hotelu, z którego o dziesiątej miała pojechać na lotnisko. Nie wiem, jak ona przeżyje w samolocie. Ledwo trzymała się na nogach. Na pewno nie zdoła odespać tego kaca w tak krótkim czasie. Ja natomiast po rozmowie z Lauren postanowiłam upić się odrobinę bardziej. Wlałam w siebie naprawdę sporo shotów i odleciałam do krainy wiecznej uciechy i kolorowego postrzegania wszystkiego bez wyjątku. Tańczyłam niezmordowana i chyba kleiłam się do Lerni, ale nie do końca wszystko pamiętam. Zresztą to dla mnie żadna nowość.

Obudziłam się oczywiście z potwornym kacem. Miałam wrażenie, że ktoś napierdala mi łomem w głowę. Zdziwiłam się odrobinę, widząc, że druga połowa łóżka, na której powinna spać brunetka, jest pusta. Czyżby ona czuła się lepiej niż ja i już urzędowała? Leniwie i niechętnie podniosłam się w wygodnego materaca i powlekłam do łazienki. Dopiero widząc swoje odbicie w lustrze, zdałam sobie sprawę, że nie wiem, jak znalazłam się w łóżku, a do tego przebrana w piżamę.

Po wykonaniu wszystkich niezbędnych porannych czynności wyszłam z łazienki z większą ilością życiowej energii. Zimny prysznic zdecydowanie pobudził mój umysł, a zapach świeżej jajecznicy dobiegający z kuchni dodał mi wigoru. Opuściłam pokój ubrana w luźną koszulkę dziewczyny i dresy. Powoli pokonałam odległość z jej sypialni do salonu. Jednak zatrzymałam się, widząc Lauren w samych majtkach, dużo za dużej bluzie i puchatych kapciach w kształcie króliczków. To już był mega słodki widok. Do tego wszystkiego, miała w uszach słuchawki i tańczyła z odkurzaczem. Nie byłoby to dziwne, gdyby nie śpiewała pod nosem najpopularniejszej piosenki lat dziewięćdziesiątych.

- I'm a blond bimbo girl in a fantasy world. Dress me up, make it tight, I'm your dollie. - próbowałam powstrzymać chichot. - You're my doll, rock'n'roll, feel the glamouring ring. Kiss me here, touch me there, hanky panky. - seksownie ruszała tyłeczkiem, udając, że śpiewa do rury. Oparłam się o framugę, czekając na ciąg dalszy. - You can touch, you can play If you say: "I'm always yours". - uśmiechałam się od ucha do ucha. To naprawdę bardzo uroczy widok. Zwłaszcza że dziewczyna próbuje czasami utrzymać wizerunek niewzruszonej suki. - I'm a Barbie girl in a Barbie world. Life in plastic, it's fantastic! - nie wytrzymałam i wybuchnęłam głośnym śmiechem.

Dziewczyna jak oparzona odwróciła się w moją stronę, ściągając słuchawki. Wyglądała jak mały przestraszony szczeniaczek.

- Camz... - brzmiała, jakby próbowała się wytłumaczyć.

- Jesteś taka urocza. - ruszyłam w jej kierunku.

- Wcale, że nie. - mruknęła pod nosem, zasłaniając włosami rumieńce.

- No nie wstydź się tak. - odgarnęłam kosmyki z jej ślicznej twarzy. - Masz niesamowity głos, wiesz? - uśmiechnęłam się do dziewczyny. 

- Już mi to kiedyś mówiłaś. - odwzajemniła gest. - Jak śpiewałam ci Spice Girl. - zaśmiała się cicho.

- Niech zgadnę, Wannabe?

- A jakże by inaczej. - przeczesała dłonią włosy. - Śniadanie czeka. - uśmiechnęła się uroczo, a moja chęć na wpicie się w jej usta, wypiła poza skalę.

Delikatnie przyłożyłam dłoń do jej rozgrzanego policzka i uniosłam się nieznacznie na palcach. Takim o to sposobem nasze wargi znajdowały się na równej wysokości. Przez chwilę wgapiałam się bez skrępowania w pełne usta dziewczyny. W końcu jednak się opanowałam i pocałowałam ją w policzek.

- Dziękuję. - szepnęłam i odsunęłam się od brunetki.

Po śniadaniu stwierdziłyśmy, że poleniuchujemy cały dzień. Dinah zadzwoniła z informacją, że jedzie z Mani i Ally na jakąś sesje, a chłopaki obrali podobny plan dnia, co my. Rozsiadłyśmy się wygodnie na kanapie z masą słodyczy, niezdrowych napoi i pilotem. Sprzeczałyśmy się chwilę nad wyborem filmu lub serialu, ale w końcu obie zgodnie przyznałyśmy, że "Gra o tron" ma wygryw, nawet nad niektórymi produkcjami Netflixa.

- Czasami bycie uczciwym nie popłaca. - skomentowała egzekucję Neda Starka.

- Czy to ostatnia? - zapytałam wręcz z przerażeniem.

- Owszem. - zaśmiała się, bezczelnie wkładając długą żelkę między zęby.

- Daj mi... - zaczęłam jęczeć, kręcąc się na kolanach dziewczyny.

Ta tylko pokręciła głową z uśmiechem. Wyciągnęłam się do góry, chcąc dosięgnąć celu, ale na marne. Lauren w końcu się nade mną zlitowała i pochyliła tak, abym mogła ugryźć żelka. Musiało wyglądać to, co najmniej komicznie. Czułam się odrobinę jak w zakochanym kundlu.

- Lody! - krzyknęła w pewnym momencie i delikatnie ściągając moją głowę ze swoich kolan, wstała i pobiegła do kuchni.

Wróciła po kilku minutach z rożkami w dłoniach. Nawet nie musiałam prosić o konkretny smak. Od razu podała mi czekoladowego loda, a sam wzięła waniliowego. Zajęłyśmy się jedzenie i oglądaniem kolejnego odcinka serialu. Tak się skupiłam na ekranie telewizora, że nie zwróciłam uwagi, gdy dziewczyna coś do mnie mówiła. Za karę maznęła mnie po nosie lodem. Ten gest przywołał kolejne wspomnienie z LA.

- Jak ty to możesz jeść? - zaśmiała się, gdy wyszłyśmy z lodziarni.

- No chyba ty. - wystawiłam jej język. - Czekolada to życie!

- O nie! Wanilia ponad wszystko. - zaczęłyśmy zabawną sprzeczkę.

- Chyba kpisz! - podeszłam do brunetki i przejechałam swoim lodem po jej policzku.

- Zginiesz za to! - zawołała i próbowała mnie złapać, ale w porę zaczęłam uciekać.

Goniłyśmy się po pobliskim parku do utraty tchu. Moja kondycja jest tak samo nieudolna, jak koordynacja, więc w końcu opadłam bez sił na ławkę, pozwalając dziewczynie się zemścić. Obie byłyśmy umazane słodką masą i śmiałyśmy się same z siebie.

- Dobra! Ty spłaciłaś dług. Teraz moja kolej. - odezwałam się, gdy mój oddech się unormował. - Starbucks?

- Prowadź. - uśmiechnęła się uroczo i podała mi rękę, abym podniosła się z ławki.

Po kilkunastominutowym spacerze dotarłyśmy do celu. O dziwo nie było tłumów. Grupka znajomych zajmowała jeden stolik w roku, młoda para siedziała przy samym wejściu, a w samym tyle urzędował jakiś pan z laptopem.

- Caramel Macchiato. - zwróciłam się do kasjerki po chwili namysłu. - A ty? - zapytałam Lauren.

- Ja klasycznie. Espresso.

- Na miejscu, czy na wynos? - dopytała młoda dziewczyna za kasą.

- Na wynos. - uśmiechnęła się złowieszczo brunetka, a jak już wiedziałam, że coś kombinuje.

Kiedy odebrałyśmy swoje zamówienia, Lerni poprosiła o marker i starannym pismem napisała na moim kubku 'Camz'. Nie chciałam pozostać dłużna, więc uczyniłam to samo, tylko że na tym należącym do niej widniał napis 'Lo'. 

REMIND ME | CAMREN |Where stories live. Discover now