Przeginasz *L*

1.9K 202 3
                                    

Widziałam, jak mięśnie Camili się napinają, gdy usłyszała pytanie mojej ciotki. Sama nie wiedziałam, co powiedzieć. Miałam nadzieję, że jednak nie zaczną tego tematu, a mu nie będziemy musiały wszystkiego tłumaczyć, bądź kłamać.

- To długa i nieciekawa opowieść. - palnęłam, byle tylko uniknąć odpowiedzi.

- Mamy czas. Z chęcią ją usłyszę. - odezwała się moja matka.

Czasami mam wrażenie, że robi mi na złość. Chociaż tak naprawdę to tylko wrażenie. Doskonale wiem, że jestem jej ulubionym dzieckiem, ponieważ zaznacza to przy każdej możliwej okazji. Źle się z tym czuję, ponieważ wiem, jak działa to na Taylor i Chrisa. On jeszcze stara się zaimponować matce. Dobrze się uczy i zachowuję. Jednak Tay dowala jej jeszcze bardziej. Imprezuje, olewa szkołę i czasem nawet ucieka z domu. Wtedy zawsze przychodzi do mnie, a ja jako starsza kochająca siostra, zamiast przemówić jej do rozsądku, przyjmuję ją do siebie i czekam, aż jej emocje opadną i wróci do rodziców. Jest najmłodsza i uznanie matki wiele by dla niej znaczyło. Niestety do kobiety to nie dociera. Zamiast poświęcić córce więcej uwagi, tylko narzeka na jej zachowanie.

- Poznałyśmy się dwa lata temu. - zaczęła dziewczyna.

Od razu odszukałam pod stołem jej rękę i splotłam nasze palce. Chciałam dodać jej trochę otuchy, a tym samym przekazać, że wcale nie musi tego mówić.

- Nawalona w trzy dupy próbowałam wpakować się do jej pokoju. - stwierdziłam, chcąc tym samym pokazać matce, że wcale nie jestem taka idealna.

- Tak wyszło, że spędziłyśmy razem resztę naszego pobytu w LA.

- Tego pobytu, po którym wyglądałaś jak własny cień? - dopytał mój dziadek.

On chyba jako jedyny poza rodzeństwem i przyjaciółmi zauważył, że coś jest ze mną nie tak.

- Tak, dziadku. Właśnie po tym.

- Mów dalej, dziecko. - ponagliła ją ciotka.

- Tak w skrócie, nie miałyśmy ze sobą kontaktu przez te dwa lat, a teraz znowu sypiamy w jednym łóżku. - może odrobinkę przesadziłam, ale nic nie poradzę na to, że sama nie lubię o tym mówić i chciałam ja najszybciej skończyć temat.

- Dokładnie. - uśmiechnęła się dziewczyna i potarła kciukiem moją dłoń, którą nadal trzymała.

- Możecie nam oszczędzić szczegółów. - zaśmiał się Chris.

Ten to zawsze wie, jak rozładować napiętą atmosferę. Kiedy już myślałam, że moja matka odpuściła sobie temat, ona znowu zaczęła.

- Ciekawi mnie, dlaczego nie miałyście ze sobą kontaktu. Wyglądacie razem na takie szczęśliwe. - ona zawsze widzi tylko to, co chce.

Nie zwróciła uwagi na to, że nie chcemy o tym rozmawiać, ani na to, ze wcale nie jesteśmy razem.

- Skorzystam z toalety. - szepnęła brunetka.

Skinęłam tylko głową, dając jej do zrozumienia, że sobie z nimi poradzę. Kiedy dziewczyna zniknęła w holu, wstałam od stołu i podeszłam bliżej zainteresowanej.

- Możesz skończyć? - zabrzmiałam trochę zbyt ostro, ale trudno.

- Nie rozumiem. - uniosła wyżej głowę.

- Skończ ten temat. - syknęłam, próbując nie zaciskać zębów.

- Opanuj się, na Boga! - znowu zaczęła ostawiać swój teatrzyk. To paranoiczka i ciężko o normalną komunikację z nią. Wszystko wyolbrzymia. - Doskonale wiem, kim jest ta dziewczyna i co przez nią przeszłaś.

- Nic nie wiesz. - zacisnęłam pięści. - Nic nie wiesz i nic nie widzisz. Tak ci się tylko wydaje, ale zwracasz uwagę tylko na, to co chcesz. - w końcu powiedziałam to na głos.

- Zważ, co i do kogo mówisz. - szepnęła, jednak doskonale wychwyciłam jej surowy ton.

- Wiesz, dlaczego nie ma tutaj dzisiaj Taylor? - postanowiłam zmienić temat, aby zapomniała o poprzednim. - Jest mądrzejsza, niż myślisz. Wolała uciec z miasta, byle tylko nie siedzieć z tobą przy jednym stole.

- Lauren. - to było wyraźne ostrzeżenie.

- Tępisz ją za to, że nie jest taka, jak ja w jej wieku. Stawia ci się, a tobie się to nie podoba. - całkowicie zapomniałam, od czego zaczęła się ta wymiana zdań.

Jedna skoro zaczęłam już temat, który mnie męczył, muszę go skończyć tak, jak powinnam.

- Przeginasz. - mruknęła urażona prawdą.

- Myślisz, że dlaczego buntuje się przeciwko tobie? Ma serdecznie dość twoich jebanych komentarzy na jej temat! - całkowicie puściły mi nerwy.

To chyba moja pierwsza kłótnia z matką.

- Może jeszcze mi powiesz, że wychowałabyś ją lepiej?! - ona też się już nie kontrolowała. Obie miałyśmy gdzieś, że połowa rodziny nam się przysłuchuje.

- Oczywiście, że tak!

- W takim razie bierz ją do siebie! Zobaczymy, czy wyrośnie na kurwę, czy hazardzistkę!

- A żebyś kurwa wiedziała! Nie pozwolę, żeby spędziła z tobą, chociażby dzień dłużej! Jeszcze przez ciebie się powiesi, bo zaburzenia depresyjne ma od dawna! - nie czekając na odpowiedź, ruszyłam w stronę schodów prowadzących na górę.

Wbiegłam na pierwsze piętro, udając się do pokoju siostry. Po drodze wpadłam na brunetkę, która wszyła z łazienki. Nic nie powiedziała. Zapewne doskonale słyszała nasze krzyki. Podążyła za mną do pomieszczenia na końcu korytarza.

- Lauren. - szepnęła.

Przez chwilę nie zareagowałam, ale w końcu ona nie jest niczemu winna. To jej nie dotyczy i nie mogę zachowywać się wobec niej jak suka. Odwróciłam się w jej stronę i napotkałam spojrzenie pełne uczucia. Podeszła do mnie i bez słowa przytuliła.

- Jestem tu dla ciebie. - dodała, wplatając palce w moje włosy.

Drugą ręką gładziła mnie po plecach.

- Dziękuję. - odpowiedziałam i odsunęłam się od niej, chcąc jak najszybciej wyjść z tego domu. - Pomożesz mi? Torby powinny być w szafie na samym dole.

Brunetka tylko skinęła głową i zrobiła to, o co poprosiłam. Obie w szybkim tempie spakowałyśmy wszystkie ubrania mojej siostry i najważniejsze rzeczy osobiste. Darowałam sobie takie przedmioty jak szczotka do włosów. To zawsze można dokupić. W ostatniej chwili przypomniałam sobie jeszcze o laptopie dziewczyny. Kiedy upewniłam się, że wzięłam wszystko, co najpotrzebniejsze, opuściłam z brunetką pokój siostry.

- Przepraszam ciociu. - uśmiechnęłam się do kobiety, gdy zeszłyśmy na dół.

- Rozumiem, kochanie. - szepnęła, pochylając się nade mną. - Dobrze robisz. - dodała, całując mnie w policzek na pożegnanie.

- Do widzenia. - odezwała się Camila.

- Och, na pewno, dziecko. - uśmiechnęła się do niej i również cmoknęła, jak to ciotki mają w zwyczaju.

- Buddy! - krzyknęłam wystarczająco głośno, aby szczeniak usłyszał.

To niesamowite, że po tak krótkim czasie reaguje na imię. Gdy pies do mnie podleciał, zapięłam go na smycz i bez zbędnych słów opuściłam rodzinny dom z brunetką u boku. 

REMIND ME | CAMREN |Where stories live. Discover now