Do usług *C*

1.8K 214 39
                                    

Obudziłam się z potwornym bólem łba. Chociaż nie. Potwornie, to capiło mi z ryja i czułam to nawet przez zapchany przeklętym katarem nos. Niechętnie otworzyłam oczy i gwałtownie się podniosłam, przez co spadłam z łóżka i jebnęłam o podłogę niczym wór ziemniaków. 

- Żyjesz? - usłyszałam zachrypnięty damski głos. 

- Co jest kurwa? - próbowałam się podnieść. - Co ty tu robisz?

- Hmmm. - mruknęła, udając zamyśloną. - Wydaje mi się, że mieszkam. - podeszła do mnie i wyciągnęła rękę, aby pomóc mi podnieść swój kubański tyłek z paneli. 

- Ja pierdole... - jęknęłam, zastanawiając się, jak się tu znalazłam. 

- Wczoraj byłaś milsza. - stwierdziła, siadając obok mnie na łóżku. 

- Wczoraj byłam najebana. - wzięłam od niej szklankę i tabletkę, którą mi podała. 

- Teraz jesteś skacowana. - trafnie zauważyła. 

- I półnaga. - spojrzałam na nią spode łba. 

- Fakt. - obczaiła mnie z góry na dół, głupkowato się uśmiechając. 

- Trzymaj gały przy sobie. - warknęłam. - Gdzie moje ciuchy?

- Oj, nie mam pojęcia. Rzucałam gdzie popadnie. 

- Robisz sobie ze mnie kurwa jaja? 

- Tak. - zaśmiała się pod nosem i wstała. - Ale spokojnie. Dokładnie zmacałam twój tyłek, jak prowadziłam cię do domu.

- Lucy! - rzuciłam ją poduszką. 

- No żartuję. - parsknęła śmiechem. - Ciuchy masz na fotelu. 

- Dzięki. 

- I na litość boską, umyj zęby. - rzuciła, wychodząc z pokoju. 

- Zmień mordę! 

Pierwsze, co zrobiłam po jej wyjściu, to sięgnęłam po telefon, który okazał się wyłączony, bądź rozładowany. Doskonale wiedziałam, że będzie zawalony wiadomościami i nieodebranymi połączeniami od przyjaciółek. Stwierdziłam, że pomartwię się o awanturę, jak już wrócę do domu. Właściwie, to do Lauren. 

- Jak się czujesz? - zapytała brunetka, gdy ogarnięta weszłam do jej kuchni. 

- Tak, jak wyglądam. - usiadłam na jednym ze stołków. 

- Czujesz się seksownie? - udała zdziwioną. 

- Ha. Ha. Ha. Cały czas taka jesteś?

- Jaka?

- Napalona? 

- Napalona? - zaśmiała się. - Nie jestem ciągle napalona. 

- A kto kleił się ostatnio do Lauren? 

- Z tego, co mi wiadomo, to Halsey. - odparła z chytrym uśmieszkiem. 

- Taa, to też zdążyłam zauważyć. - mruknęłam wkurwiona na wzmiankę o tej gwiazdeczce. 

- Dlatego postanowiłaś się najebać i dosłownie spać z wrogiem. 

- Spałam z tobą? - myślałam, że ona spędziła noc gdzie indziej. 

- Duh. Chyba nie myślałaś, że zostawiłabym cię samą. Ledno żyłaś. Musiałam patrzeć, czy twoje cycki podnoszą się i opadają miarowo. 

- Żegnam. - odparłam i wstałam ze stołka. 

- Powodzenia. - zaśmiała się.

Udałam się do przedpokoju i założyłam buty. Miałam już wychodzić, ale o czymś sobie przypomniałam. 

- Vives! - zawołałam, a dziewczyna wyłoniła się zza ściany. - Dzięki.

- Do usług. - uśmiechnęła się. 

Wyszłam z jej mieszkania i udałam się do windy. To piętro różniło się od tego, na którym mieszka Lauren. U niej jest tylko jedna paru drzwi, które prowadzą do jej apartamentu. Na tym są trzy, co oznacza trzy mieszkania. 

Weszłam do windy i wcisnęłam odpowiedni guzik. Pojechałam kilka pięter w górę i zatrzymałam się u celu. Nadal doskwierał mi ból głowy, więc nie bardzo skupiałam się na konsekwencjach mojego kolejnego wybryku. Docierając pod drzwi, usłyszałam głośne krzyki Dinah. 

- Wypierdalaj stąd! - wrzasnęła. Ewidentnie była bardzo wściekła. - Wypierdalaj, albo sama się wyjebie!

- Uspokój się! - tym razem odezwała się Lauren. 

- Nie będę do kurwy spokojna! To wszystko przez nią! - zapewne mówiła o Ashley. - Powiedziałam, że masz wyjść! - w tym momencie otworzyły się drzwi i zobaczyłam rozzłoszczoną do czerwoności blondynkę. - Mila! - zawołała i rzuciła mi się na szyję. - Zabiję cię za to. - zagroziła po chwili. 

- Camz... - szepnęła Lauren, a chwilę później i ona znalazła się przy moim boku. Byłam na nią strasznie zła, ale nie potrafiłam powstrzymać się przed wtuleniem twarzy w jej klatkę piersiową. - Nawet nie wiesz, jak się martwiłam... - mocno mnie przytuliła i pogłaskała po włosach. 

- Gdzie ty byłaś? - zapytała Dinah, gdy już weszłam do środka. 

- Trzy piętra niżej. - stwierdziłam, zerkając kątem oka na Halsey. 

- Już mnie nie ma. - uniosła ręce w geście kapitulacji. 

- U kogo? - zdziwiła się Lern. 

- Może porozmawiamy o tym później, hm? - zasugerowałam.

- Camila... - zaczęła Ashley. - Przepraszam, że tak wyszło. Nawet nie powinnam... - przerwałam jej gestem ręki. 

- Luz. - mruknęłam. - A ty. - zwróciłam się do Lauren. - Na ciebie nadal jestem zła. - dodałam i bez kolejnych słów udałam się do kuchni po butelkę z wodą.

REMIND ME | CAMREN |Where stories live. Discover now