34. Wewnętrzny gniew

89 10 3
                                    

SCARLETT

Wyszłam z domu zostawiając nieprzytomną, na wpół żywą dziewczynę i kilka nabazgranych słów. To było wszystko, co mogliśmy zrobić, ale i tak czułam, że to za mało. Kiedy zaczęłam zamykać drzwi podszedł do mnie Sed. Na twarzy malował mu się smutek, którego nie potrafiłam określić. Udało nam się. Dlaczego się martwił?

- Scarlett - zaczął łapiąc mnie za ręce i całując dłonie. - Wysłuchaj mnie do końca i nie przerywaj, dobrze?

- Okej... - powiedziałam niepewnie, bo nie brzmiało to zbyt dobrze.

- Nie chcę, żebyś z nami wracała. Daj mi dokończyć. - uciął, kiedy chciałam mu przerwać. - Bardziej przydasz się jej niż mi. Trzeba ją opatrzyć, sama nie da sobie rady. A ja będę szczęśliwszy wiedząc... że jesteś bezpieczna. Zaklęcie będzie was trzymać z dala od niego. Zaczniesz nowe życie, NORMALNE życie. Z dala od tego całego gówna, które przeżywałaś od zawsze. Błagam cię, zostań.

Przez chwilę nie mogłam się odezwać. Miał racje, zostanie tutaj było mądrym pomysłem. Mogłabym pomóc Elsie, ale nie o to w tym wszystkim chodziło. Ona miała być NASZĄ przepustką do wolności, a nie tylko moją. Poza tym wiedziałam, że kiedy wrócimy zaczną się tortury - nie chciałam, żeby Sed musiał przechodzić przez to sam. Zwariował je zeli myślał, że mnie tu zostawi.

- Nie wierzę, że mnie o to prosisz...- wykrztusiłam po chwili.

- Ja też nie, ale sama mówiłaś, że ona jest naszą wolnością. Nie uważasz, że to właśnie teraz jest czas na uwolnienie się? Na życie, jakiego zawsze pragnęłaś?

W tym momencie coś we mnie zawrzało. Może to gniew, który siedział we mnie od tylu lat. Może stres, na który byłam ciągle narażona. A może po prostu musiałam wykrzyczeć co myślę tak po prostu.

- Nic nie wiesz o życiu jakiego pragnę! - wrzasnęłam. - Nie taki był plan! Myślisz, że mnie tu zostawisz, a sam pojedziesz z powrotem do zamku tego bydlaka?! Myślisz, że mogłabym spać w nocy, kiedy ty już byś pewnie nie żył?! Jak możesz w ogóle proponować coś takiego?! Kompletnie oszalałeś myśląc, że tu zostanę! Nie wierzę, że w ogóle przyszło ci to do głowy...

- Scarlett...

- Nie. Nie próbuj mi niczego tłumaczyć. Albo wiem. Mam pomysł. Zostań tutaj. Ja pojadę, a ty się nią zajmiesz. W końcu, będziesz miał życie jakiego pragnąłeś!

- Nie ma takiej, kurwa, opcji. - warknął.

- Więc nie stawiaj mnie w takiej sytuacji. - dokończyłam, po czym wyminęłam go i wsiadam do auta. Zanim jednak to zrobiłam zobaczyłam, że kolega Seda wpatruje się we mnie z szerokim uśmiechem. Byłam nabuzowana, ale w innej sytuacji przeszedł by mnie dreszcz. Ten gościu ewidentnie mnie krępował, ale co się dziwić, kiedy nie widziało się ludzi przez tak długi czas.

Chwilę potem jechaliśmy już z powrotem. Cale szczęście Sedric usiadł z przodu i nie próbował ze mną rozmawiać. Chociaż w sumie miło byłoby, gdyby przeprosił. Czułam jednak, że do tego nie dojdzie.

Starałam się też przygotować psychicznie na spotkanie z Panem. Wiedziałam, że teraz wszystko się zacznie. Tortury, wrzaski, szantaże...czułam to w kościach.

I nagle poczułam się winna.

Zostało nam niewiele czasu, a mieliśmy go spędzić w napiętej atmosferze, skłóceni. To nie było fair, a wszystko było moją winą. Fakt, nie powinien proponować mi bym została, ale ja nie powinnam na niego naskakiwać. Byłam taka głupia...

- Zatrzymaj się tu. - rozbrzmiał głos Seda. Rozejrzałam się, ale za oknem widziałam tylko drzewa. - Tutaj wysiadamy. Nigdy więcej tu nie wracaj i nie próbuj mnie szukać. Nawet nie wymawiaj mojego imienia. Kiedy wszystko będzie okej, odezwę się do ciebie. Trzymaj się, Kade.

Poczułam jak coś drgnęło w moim sercu. Kade był naprawdę ważny dla Seda. I podejrzewałam, ze było tak również jeżeli chodziło o Seda. Był ważny dla Kade.

Kiedy wyszliśmy z auta usłyszeliśmy głęboki głos chłopaka.
- Uważaj na siebie Sed. - powiedział, wyglądając przez okno. - I na tę ślicznotkę też, bo kiedy zobaczymy się następnym razem, chcę ją widzieć tak jak teraz - nienagannym stanie. - uśmiechnął się i odjechał. Kiedy światła samochodu zniknął zostaliśmy sami otoczeni przez ciemność. Przeszedł mnie dreszcz i zachciało mi się płakać. Nienawidziłam ciemności.

Poczułam ciepły dotyk dłoni na swojej. Rozluźniłam się odrobinę czując, że nie jestem sama. Nadal jednak otaczająca mnie pustka powodowała we mnie nieprzyjemne uczucia.

- Przepraszam - szepnęłam, kiedy zaczęliśmy iść. - Nie chcę, żebyś był na mnie zły. Chcę, żebyś pamiętał, że... że cię lubię, okej?

- Nie jestem zły na ciebie. - mruknął. - Tylko na siebie.

Stanął w miejscu, a ja poczułam, że kładzie mi dłonie na policzkach.

- To ja powinienem cię przeprosić. Chciałem tylko... żebyś była bezpieczna. Nigdy sobie nie wybaczę, że zostawiłem cię samą na tyle lat. Chcę... nie, ZROBIĘ wszystko, by ci to wynagrodzić, chociaż to i tak będzie za mało.

-Już mi wynagradzasz. Jesteś tu ze mną, pomogłeś mi uwolnić Elsę... to już bardzo dużo.

-Ale wciąż za mało... Posłuchaj mamy jeszcze czas. Ucieknijmy. Z dala od Elsy. Gdzieś, gdzie nas nie znajdzie. To jest nasza okazja. Miała być kluczem do wolności. Mozę nadszedł czas, żeby to wypełnić.

-Gdzie... gdzie mielibyśmy uciec? On nas wszędzie znajdzie...

-Nie, jeżeli jesteśmy pod wpływem zaklęcia. Scarlett, proszę, nie pozwolę ci tam wrócić. Nie chciałaś tam zostać, więc ucieknij. Ze mną. Razem.

W mojej głowie pojawiła się nadzieja. Uśmiechnęłam się, chociaż tego nie widział. Mogliśmy to zrobić. Mogliśmy uciec i mieć normalne życie. Gdyby nie...

-Wychodzę z domu, a dzieci już uciekają...



UUUU KTÓŻ TO MOŻE BYĆ?! XD

Dziś późno, bo cały dzień sprzątałam pokój. Ale w końcu jest czysty ^^ Jutro postaram się napisać coś szybciej

Kocham was <3

Pozdrawiam ;*

Fake Siblings ✔Where stories live. Discover now