5. Największy strach

161 20 3
                                    

SCARLETT

Nigdy nie wiedziałam po co nas rozdzielił. To było jak tajemnica, o której wiedział tylko on...

Kiedy nas rozdzielił nie usłyszałam o Sedricu ani razu. Być może go zabił, ale sądziłam, że prędzej zrobiłby to mnie. A przynajmniej miałam nadzieję, że mój braciszek nadal żyje.

Pan "dbał" o moją edukację. Przynosił mi podręczniki i książki i kazał się z nich uczyć. Nie przeszkadzało mi to. Lubiłam mieć jakieś zajęcie, kiedy siedziałam w swoim pokoju dwadzieścia cztery godziny na dobę. Często do mnie przychodził i pod pretekstem sprawdzenia jak sobie radzę. A potem bił mnie za wszystko co robiłam. Myślę, że on to po prostu lubił. Uwielbiał patrzyć jak snuje się z bólu. Jak ostatnie resztki sił opuszczają moje ciało. A potem zasypiałam, a kiedy się budziłam wszystko wracało do normy. Ja znów się uczyłam, on znów przychodził i moje życie znów zataczało krąg.

Jednego nie rozumiałam w zachowaniu Pana. Miał bzika na punkcie mojej krwi. Pobierał ją przynajmniej dwa razy w tygodniu. Często też mnie badał i nakłuwał. Nie wiedziałam po co mu jest moja krew, ale zwykle kiedy na nią patrzył- wzrok mu się rozpalał.

Czasami zdarzało mi się myśleć o bracie. Im dalej w przyszłość tym bardziej o nim zapominałam. Wiedziałam, że musiał urosnąć- zupełnie jak ja. Bałam się, że gdybym nawet go zobaczyła- nie poznałabym go.

Właśnie kończyłam czytać rozdział, kiedy do pokoju wpadł Pan. Zawsze tak robił- już na wejściu chciał mnie przestraszyć. I sprawiało mu to cholerną satysfakcję. Natychmiast rzuciłam książkę i pokłoniłam się mu.

-Panie-powitałam go.

-Wyjeżdżam.-powiedział.- Nie będzie mnie przez kilka dni.

Nie będzie go. W mojej głowie powstały od razu miliony planów. Mogłabym uciec. Mogłabym znaleźć brata. Dowiedzieć się gdzie jest.

-Niech przez tę twoją główkę nie przechodzą żadne głupie pomysły- przerwał moje rozmyślania.- Pamiętasz jak bawiliście się z twoim...bratem?-niemal wypluł to słowo. Nie lubił go tak nazywać.-Pamiętasz zabawę w rycerzy?

Wzdrygnęłam się. Często się w to bawiliśmy. Kiedyś lubiłam tą zabawę. Ale nie miałam pojęcia skąd on o tym wiedział. Kusiło mnie, żeby o to zapytać. Ale wolałam go nie podpuszczać.

-Oczywiście, panie- odpowiedziałam tylko, a on zaśmiał się złowieszczo.

-A pamiętasz konie?

-Rycerze są dzielni i odważni-wyjaśniał Sed skacząc po łóżku i wymachiwał ręką-mają super ostre miecze i chronią księżniczki takie jak ty. I jeżdżą na ogromnych koniach. -Koniach? -spytałam.- Co to? - No wiesz... Konie są duże, mają duże paszcze z zębami i duże oczy. O! A na ich szyjach jest długa grzywa. Mają też taki sam ogon. Chodzą na czterech nogach i mają ciężkie kopyta. -Są przerażające.

Wróciłam do rzeczywistości. Czasami wspomnienia nachodziły mnie w ten dziwny sposób.

Kiedy byłam mała, a Sedric opowiedział mi o koniach nie mogłam spać przez wiele nocy. Szczególnie, kiedy nie było go kolo mnie i nie miał mnie kto obudzić. Tkwiłam we śnie dopóki przerażający stwór mnie nie wykończył. Sny skończyły się kiedy Pan zaczął przynosić książki. Wtedy odkryłam jak naprawdę wyglądają konie. Nadal jednak bałabym się podejść do któregokolwiek z nich.

-Panie-odezwałam się w końcu- pamiętam konie. Skąd wiesz...

-Och, skarbie!-wykrzyknął nazbyt radośnie. On nigdy się nawet nie uśmiechał, a teraz wręcz tryskał pozytywna energią.- Jestem Panem Mroku, Władcą Cieni, KRÓLEM Lęków. Wiem o tobie wszystko. I wiem, jak bardzo boisz się koni. I tak się składa, że mam dla ciebie prezent. Stworzyłem je specjalnie dla ciebie.

Tuż ze jego plecami ukazał się mój koszmar w prawdziwym życiu. Był ogromny- stworzony z tej samej materii co Pan. Był podobny do konia, ale o wiele bardziej przerażający i mroczny.

Stworzenie zbliżyło się do mnie, a ja mogłam zobaczyć jego rozognione oczy.

-Stworzył go twój strach.- ciągnął Pan.- Jesteś niemal ich stwórcą. Czuję się pominięty. A to przecież z mojego piasku powstał. No prawie. W każdym razie będzie cię pilnował. Jeżeli choć wyjrzysz z tego pokoju, mogę ci obiecać, że nie zaśniesz już nigdy więcej. A on będzie wykańczał cię powoli, aż ześwirujesz.-przerwał i pstryknął palcami. Stworzenie odsunęło się ode mnie, ale nadal wpatrywało ciężkim spojrzeniem. Zanim Pan wyszedł dodał jeszcze:

-Słodkich snów, skarbie.


SEDRIC

Zapamiętałem tamten moment, choć wcale nie chciałem. Jej straszny krzyk i zapłakana twarz. To był mój największy koszmar...

Przez ten cały czas byłem uwięziony w pokoju pełnym książek i podręczników. Czytałem to tylko z nudów. Wolałem uciec tego pokoju i odnaleźć Scarlett. Doskonale wiedziałem, że ona tutaj jest, gdzieś w podziemiach.
Mówił do mnie "synu" i cieszył się każdym moim nieposłuszeństwem. A potem mnie za nie karał. Kiedy jednak robiłem coś tak jak chciał- karał mnie dwa razy mocniej. Szybko się nauczyłem, że cokolwiek bym nie zrobił i tak mnie uderzy. Powtarzał, że to dlatego żebym nie rozpuścił się za bardzo.
Często mnie kuł i pobierał krew. Nie robił tego często. Czasami też mnie badał. To robił o wiele częściej. Ale nigdy nie wyjaśnił po co mu to.
Czas mijał zbyt szybko, a ja traciłem nadzieje. Doskonale wiedziałem gdzie się znajduje- mówił o tym zbyt często. Po części traktował mnie jak swojego następcę, najważniejszego doradce. Dopóki nie przypomniał sobie, że jestem tylko zwykłym pieskiem.
Nigdy nie wchodził do mojego pokoju z hukiem. Chyba, że bywał u niej. Nigdy o nią nie pytałem, a on zawsze opowiadał, jeżeli miał na to ochotę.
-Sedric, synu!-powitał mnie wchodząc do mojej kwatery. Nigdy nie nazwałem tego pokojem.
-Panie- odpowiedziałem stając prosto i schylając głowę.
-Sedric, Sedric, Sedric...Mój mądry synu, jak podoba ci się twoja kwatera?
Miałem dwie drogi, jak zawsze- powiedzieć prawdę, albo skłamać. Podniosłem głowę.
-Jest okropna- powiedziałem po prostu. Modliłem się, żeby to była dobra odpowiedź.
-Cudownie!-powiedział radośnie, a potem znów przybrał swój złowieszczy wyraz twarzy. To nie zwiastowało nic dobrego.- W takim razie twój Pan pojedzie znaleźć nam nowe mieszkanko. Dużo bardziej odpowiednie dla nas. Nie będzie mnie przez kilka dni. Zostawiam cię tu, ale nie myśl, że możesz coś kombinować. Jeszcze jesteś za mało mi oddany. Więc o to proszę- sługus.
Zza jego pleców wyszedł czarny koń o pustych oczach. Przeraził mnie, ale tylko przez chwilę. Był wytworem Pana, a nikt nie był bardziej przerażający od jego twórcy.
-Fajny- powiedziałem tylko.
-Wabi się Koszmar. Jest koszmarem. I będzie pilnował, żebyś siedział w tym pokoju. Ale ty jesteś grzecznym chłopczykiem. I NIE UCIEKNIESZ.
Przytaknąłem, a on zaśmiał się i wyszedł.

-Grzeczny piesek- dodał zanim całkowicie zniknął mi z oczu.


Fake Siblings ✔Where stories live. Discover now