12. Kilka lat później

127 18 1
                                    


SCARLETT

-Nie!!!- sfrustrowana rzuciłam kolejna książką o ścianę. Nigdzie nie było nawet najdrobniejszej wzmianki o parze, która śniła mi się co noc. Sen ten zawsze tak samo się zaczynał i tak samo kończył. Może miał inne przesłanie, ale z pewnością rozumiałabym więcej, kiedy dowiedziałabym się kim są ci ludzie!

Jedyne co o nich wiedziałam, to że są małżeństwem, są prawdziwi, ale martwi i że nie pochodzą stąd. To trochę mało zważywszy na to, że tu pod ziemią mieszkałam sobie głównie sama w otoczeniu krwiożerczych koni, które tylko czekały aż wyjdę z pokoju by mnie ugryźć lub pozbawić przytomności.

Pan zaczął znikać już dawno temu. Najpierw na kilka godzin, potem rozciągnęło się to do kilku dni, aż w końcu nie było go miesiąc bądź dłużej. Przez ten cały czas siedziałam w pokoju sama wręcz umierając z nudów. Byłam już za stara na wszystkie moje zabawki, a książki, które posiadałam w końcu mi się znudziły. Na szczęście, kiedy wielki Pan i Władca wracał przywoził mi dość sporo "nowego towaru". Ale tak czy siak przestał się mną interesować. Nawet mnie już nie bił, ale mimo upływu takiego czasu nadal czułam strach przed jego osobą. W nim po prostu było coś takiego, czego obawiałam się zawsze.

Wróciłam na ziemię, bo zdałam sobie sprawę, że daleko odleciałam, myśląc o moim tatusiu. Nie lubiłam tak na niego mówić. Zawsze przechodził mnie wtedy nieprzyjemny dreszcz i uczucie... zdrady? Ta.. trochę dziwne. Ale wolałam już nazywać go Panem, Władcą, a nawet moim właścicielem.

Otworzyłam kolejną książkę doszukując się w niej informacji o tajemniczym małżeństwie.

-Gdybym miała internet, pewnie znalazłabym to szybciej...- mruknęłam sama do siebie. Już dawno prosiłam Pana, żeby mi go załatwił, a on ciągle powtarzał, że jestem zbyt nieposłuszna, bym dostawała takie prezenty. No cóż, musiałam obejść się bez niego. Chociaż szukanie w ten sposób mijało się z celem.

Zamknęłam z hukiem dużą książkę i wyjęłam notatnik, w którym notowałam każde słowo, które padło z ich ust i które oczywiście zdołałam zapamiętać. A nie było ich zbyt dużo.

Zawsze witali się ze mną słowami "Witaj. Tęskniliśmy". Wiele razy próbowałam wyjaśnić co to może oznaczać. Doszłam do wniosku, że musieli mnie znać i to blisko. Skoro tęsknili, to musieli być ze mną w jakiś sposób związani.

Żegnając się zawsze powtarzali: "Do zobaczenia. Będziemy tęsknić". I tak w kółko. Można było od tego nieźle ześwirować.

Sny zawsze mnie oślepiały- w znaczeniu dosłownym i przenośnym. Zawsze znajdowaliśmy się w białym, połyskującym srebrem miejscu, a oni wydawali się przychodzić ze światła. W pierwszej chwili od razu skojarzyłam ich z aniołami, ale gdy zapytałam ich czy nimi są, stwierdzili, że są czymś o wiele potężniejszym. Zawsze staliśmy w tych samych miejscach i nigdy nie mogliśmy się ruszyć choćby milimetr do przodu.

Jedyny sen, który różnił się od ich wszystkich do był ten pierwszy. Pamiętałam go doskonale. Wszystko, co do jednej sekundy.

Nie mogłam zasnąć tej nocy. Wszystko mnie bolało, pociłam się strasznie i wydawało mi się, że wszystko wiruje. Pan już dawno opuścił to miejsce, więc nie było tu nikogo, kto mógłby mi pomóc. Czułam, że umieram. Czułam, że to mój koniec. A wtedy znalazłam się w jakimś jasnym pomieszczeniu. Jego blask oślepiał mnie tak, że nie mogłam trzymać otwartych oczu. Ciągle je otwierałam i zamykałam by choć w jakimś małym stopniu uzyskać ostrość widzenia. Nagle przede mną pojawiły się dwie, rozmazane plamy przypominające ludzi. Słyszałam tylko urywki rozmów, które wydawały się być zaledwie szeptem. Rozpoznałam w nich kobietę i mężczyznę i to on odezwał się jako pierwszy:

-...spokojnie...bój...dobrze...oddychaj...-słyszałam tylko urywki słów.

-...stajesz się...nieśmiertelność...nie będziesz...starzała...młoda...-tylko tyle zdołałam usłyszeć, a potem poczułam napierające na mnie ciepło. Pamiętam, że krzyczałam tak długo, aż dwie postacie zniknęły, a biel mnie opuściła...


Przeszedł mnie dreszcz na to wspomnienie. To było jedno z gorszych wspomnień w moich życiu. Nigdy jeszcze nie czułam takiego bólu jak wtedy. Wtedy coś się we mnie zmieniło. Od tamtego dnia w ogóle się nie starzałam, nie rosłam, nie zmieniałam się. Stanęłam w miejscu. Nie do końca wiedziałam na czym miało to polegać, ale miałam dziwne zaufanie do tej dwójki.

Jednak nadal nie wiedziałam kim oni są.

Wstałam i przeszłam się po pokoju ciągnąc za swoje czarne włosy. Musiało być coś, co przeoczyłam. Coś, co pomijam. Tylko co to było?

Usłyszałam huk oznajmiający, że Pan już wrócił. Zaraz po nim usłyszałam drugi, zapewne należący do Sedrica. Wrócili wyjątkowo wcześnie, co było dość niepokojące.

Podbiegłam do biurka, które kazałam sobie sprawić i pozamykałam wszystkie książki, a notatnik schowałam. Wygładziłam ubranie i przeczesałam włosy stojąc na baczność obok łóżka. Usłyszałam kroki i zaczęłam odliczać w myślach. Trzy... Dwa... Jeden... Drzwi otworzyły się, a w nich ukazał się Pan jak zwykle w towarzystwie swoich ukochanych stworów.

-Panie-przywitałam go kłaniając się jak zawsze. Usiadł w fotelu stojącym w kącie.

-Będę miał gościa.-powiedział.- Trzeba będzie się nim... zaopiekować. Jesteś za to odpowiedzialna, zrozumiałaś?

-Tak, Panie.

"Jak sobie życzy wasza nadęta wysokość"-pomyślałam, ale nawet nie śniło mi się powiedzieć tego na głos.

-Ach, byłbym zapomniał.-pstryknął palcami, a przede mną pojawił się manekin z długą, czarną suknią do ziemi.-Masz się przygotować i w to przebrać. Masz być gotowa, kiedy cię zawołam. Jesteś w końcu gotowa, żeby mi się oddać. Oboje jesteście gotowi.

Przełknęłam nerwowo ślinę, bo nie wiedziałam co to mogło oznaczać.

-Tak, Panie.-odpowiedziałam jednak i usłyszałam jak wstaje.

Nie powiedział już nic więcej, tylko wyszedł z pokoju, a kiedy drzwi się zamknęły podniosłam głowę i przyjrzałam się sukni. W życiu nie widziałam czegoś bardziej paskudnego. Nienawidziłam czarnego koloru, ale ten wydawał się być jeszcze głębszy i jeszcze bardziej mroczny. Sukienka miała długie rękawy, więc to było w sumie plusem. Nie lubiłam odsłaniać swoich ramion, ponieważ były pokryte bliznami, a ja nie chciałam wracać do przeszłości. Przeszkadzał mi też dekolt, który jak na moje był odrobinę za duży. Nie narzekałam na wielkość biustu, ale nie chciałam nim świecić na prawo i lewo. Kolejnym minusem było to, że sukienka była niesamowicie obcisła u góry, przez co byłam pewna, ze będzie mnie za bardzo opinać. Przesunęłam dłonią po materiale, który okazał się mienić, kiedy się nim poruszyło. Cały materiał nie był jakiś nieprzyjemny w dotyku, więc chociaż to musiało wystarczyć bym czuła się w niej dobrze.

-Zwariuje, normalnie...-mruknęłam puszczając rękaw. Pan nie podał konkretnego czasu, na kiedy mam być gotowa. Z doświadczenia jednak wiedziałam, że lepiej być gotowym wcześniej.

Odetchnęłam wmawiając sobie, że przeżyję i dam radę. To przecież tylko sukienka. Przeżyłam gorsze rzeczy, więc jakiś ciuch nie zdoła mnie złamać. Napełniona determinacją otworzyłam niewielką szkatułkę którą trzymałam pod łóżkiem i zaczęłam się przygotowywać.



Piszę jeszcze kolejny, więc najprawdopodobniej kolejny pojawi się jeszcze dziś w nocy. #napływweny

Fake Siblings ✔Where stories live. Discover now